poniedziałek, 23 marca 2015

Nightmare..?

     Widziałam tylko mały skrawek otaczającego mnie świata. Wszystko wokół było czarne. Nade mną wisiała żarówka, która dawała swoje ostatnie tchnienia. "Co ja mam teraz zrobić? Zaraz mnie znajdzie. Boje się." Szłam ciemnym korytarzem. Moje ubrania były rozdarte. Bosymi stopami próbowałam jak najszybciej przemierzyć jak największą odległość. Doszłam do skrzyżowania dwóch korytarzy. "I gdzie teraz?"
- ZNAJDĘ CIĘ! NIE UCIEKNIESZ MI ELIKA! - usłyszałam przerażający głos za sobą.
     Moje ciało całe drżało. Nie wiedziałam co teraz. Wybrałam prawy korytarz. Moje kroki przyśpieszyły, po chwili zmieniły się w sprint. Korytarz się nie kończył, a odgłosy się zbliżały. Nagle na ścianach ujrzałam plamy po krwi. Przeraziłam się. Pod moimi nogami czułam wilgoć, a stopy były mokre. Na korytarzu było coś rozlane. Modliłam się w tej chwili, żeby tylko nikt nie zapalił światła. Silny podmuch wiatru otworzył drzwi, które właśnie minęłam, a za sobą usłyszałam kilka krzyków brzmiących tak samo jak przedtem. "Co teraz? Co teraz? Co ze mną będzie?".
     Doszłam do schodów. Coś mi podpowiadało, żebym poszła na górę. Nie zastanawiając się dłużej pobiegłam na wyższe piętro. Po chwili okazało się, że droga prowadziła na strych. Drzwi były otwarte. Weszłam do środka. W tym momencie żałowałam swojej decyzji. Strych był pusty. Na środku stały jedynie dwa krzesełka. Jedno było puste, zaś na drugim siedziała lalka. Była ona porcelanowa. Miała blond włosy i śnieżnobiałą sukienkę, lecz krwistoczerwone plamy na niej przerażały mnie. Za krzesłami ujrzałam drzwi, które były uchylone. Prawdopodobnie prowadziły na dach. Zaczęłam powoli zmierzać w stronę drzwi.
     Gdy minęłam połowę drogi, zorientowałam się, że głowa lalki podążała za mną, a z pozoru puste krzesło miało na sobie nóż. Lecz nie byle jaki, był on cały w czerwonej cieczy. Modliłam się, aby dojść do tych drzwi i uciec z tego pomieszczenia. Dotarłam do nich, gdy miałam złapać za klamkę, usłyszałam czyjeś kroki. Gdy zerknęłam na krzesła były puste. Nie zastanawiając się zaczęłam uciekać przed drzwi. Korytarz zaprowadził mnie na dach. "I co teraz?". Zastanawiałam się czy skoczyć. Podeszłam do krawędzi budynku. Gdy odwróciłam się ujrzałam lalkę, która powolnym krokiem kierowała się w moją stronę. Na jej twarzy widniał przerażający uśmiech. W ręce miała nóż, który ciągnęła za sobą. Pozostawiał za sobą czerwoną smugę. Zaczęłam się cofać, gdy nagle lalka skoczyła i popchnęła mnie...

     *Usłyszałam telefon*

- Słucham? - powiedziałam zaspanym głosem
- Dodzwonić się do ciebie to naprawdę jest wyczyn. Naprawdę masz twardy sen... - usłyszałam śmiech w słuchawce
- Coo..? - zapytałam półprzytomna przecierając oko dłonią
- Nie pamiętasz o co mnie prosiłaś? Miałem cię obudzić.
- ... - po chwili przypomniałam sobie wszystko - Hope przepraszam cię.
- Nie szkodzi, pośpiesz się i zbieraj, bo mnie prędko nie zobaczysz.
- Już się szykuję...na którą mam być na dworcu?
- Przypominam ci, że o czternastej mam wyjazd. Jest dopiero dziesiąta, ale próbuję się do ciebie dodzwonić od siódmej trzydzieści. Trochę mi to czasu zajęło. Miałaś rację i w ogóle się nie dziwię teraz czemu zasypiasz na pierwsze lekcje.
- Hehe... dobrze to ja idę się szykować i zaraz wychodzę.
- Ok. Jung Daehyun podjedzie po ciebie, bo będzie jechał w twoim kierunku.
- Naprawdę? Dziękuję.
- Dobra to ja ci nie przeszkadzam. Będę czekać na miejscu.
- Ok. Pa.
     Rozłączyłam połączenie i poszłam się szykować. Ubrałam kwiecistą sukienkę przed kolano, na to beżowy sweterek do kolan. Podwinęłam lekko jego rękawy. Włosy zaplotłam w dwa warkocze i zawiązałam je białą wstążką. Na nogi założyłam białe conversy przed kostkę. Makijaż to chyba już oczywiste było. Jak zawsze ten sam. Tym razem użyłam intensywniejszej pomadki. Był to kolor brudnego różu, który idealnie komponował się z całym ubiorem. Wyszłam przed dom, a przed nim czekał już chłopak w platynowych włosach. Na jego twarzy widniał szczery uśmiech.
- Pięknie dzisiaj wyglądasz. A więc ruszamy?
- Tak! - powiedziałam podekscytowana
- A więc zapraszam - otworzył drzwi dla pasażera
- Dziękuję.
     Jechaliśmy około piętnastu minut, aż dotarliśmy na miejsce. Zatrzymaliśmy się na parkingu.
- Idź do niego, zapewne już czeka, a ja gdzieś zaparkuję.
- No dobrze. Dziękuję za... - nagle przerwał mi
- Leć już.
     Wysiadłam z samochodu. Szłam przed siebie, aż doszłam do budynku, w którym Hope czekał na autobus. Wchodząc przez drzwi poczułam gwałtowne pchnięcie. Ta siła spowodowała, że upadłam na podłogę. Obejrzałam się a osobą, która to zrobiła był jakiś chłopak. Nawet na mnie nie spojrzał. Pobiegł przed siebie nie zatrzymując się. Po chwili ktoś podszedł do mnie i wyciągnął rękę. Chwyciłam za dłoń i spojrzałam na twarz mojego wybawcy. Był to Hoseok.
- Właśnie miałam zacząć cię szukać.
- Może się przejdziemy? - kiwnęłam głową zgadzając się na jego propozycję
     Wyszliśmy przed budynek. Spacerowaliśmy wokół.
- Więc jednak dobudziłem cię.
- Hehe. Udało się, ale przepraszam, że aż tyle razy musiałeś dzwonić.
- To było nawet zabawne, nie spodziewałem się, że to będzie aż tak wymagające.
- Przepraszam cię jeszcze raz.
- Nie masz za co. Podjęłaś decyzję?
- TAAK! Zdecydowałam, że chcę się poświęcić muzyce jak ty! Chcę podążać twoim śladem.
- Oooo... jakie to urocze. - przytulił mnie po czym zmierzwił mi włosy
- Chcesz, żebym stał się twoim mentorem?
- Jeśli się dostanę na tą uczelnie, to chciałabym, abyś mnie oprowadził...
- Zobaczę, co da się zrobić.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się do niego nieśmiale jednocześnie zerkając w jego oczy. - A więc kiedy teraz przyjedziesz?
- Nie wiem. Najchętniej to bym tu został. Świetnie się z tobą bawię.
- Naprawdę? Miło to usłyszeć.
- Może w przerwie po sesji mi się uda przyjechać, ale to dopiero za cztery miesiące.
- Trochę się nie będziemy widzieć.
- To, że się nie widzimy nie oznacza, że nie będziemy utrzymywać kontaktu. Mailowo i na video-chatach możemy się kontaktować. Będę ci video wiadomości wysyłać na kakaotalku.
- Fajnie. Już nie mogę się doczekać.
- Już się chcesz mnie pozbyć?
- No coś ty. Hehe
     Śmialiśmy się i rozmawialiśmy przez cały ten czas. Później Hope musiał wracać na uniwersytet. Było mi smutno, ponieważ był jedną z niewielu osób, które ubarwiały moje codzienne życie.
     Skierowałam się w stronę wyjścia. Moje oczy dostrzegały chłopaka, który doprowadził do wcześniejszego incydentu. Szedł z kimś. Był to chłopak o rudych włosach. Ubrany był w czarną skórzaną kurtkę oraz ciemne spodnie.
- Kim oni są? Co oni sobie myślą?
_______________________________________________________________________________
Przepraszam, że taki krótki rozdzialik, ale mam nadzieję, że wam się spodobał ^^
Jak zwykle piszcie w komentarzach czy wam się podobał no i czekajcie na następny rozdział :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz