niedziela, 8 lutego 2015

Nowy początek...


     Wybiła północ. W oddali rozbiegał się dźwięk tykającego zegara. Nic nie widziałam. Moje oczy były zakryte jakąś szarfą. Próbowałam poruszyć się, lecz... byłam związana.  Czułam linę,  która uniemozliwiała mi swobodny ruch rąk bądź nóg. Chęć wydania jakiegokolwiek dźwięku szybko uciekła wraz z pomysłem wypowiedzenia słów "Ratunku! Niech mi ktoś pomoże!". Nie wiedziałam, gdzie jestem, jak się tam znalazłam,  kto i po co mnie tu sprowadził......
13 lat temu....
- Cześć mam na imię Elizabet,  ale wszyscy mówią na mnie "Elika". Mam 6 lat. - powiedziałam
- Dziękuję, że się nam przedstawiłaś. Usiądź obok Min, proszę.  Po lekcjach podejdź do mnie to dam ci plan lekcji i rozkład sal, w których odbywać się będą zajęcia.
- Dziękuję~ - powiedzialam z szczerym uśmiechem.
                                                                           * * *
Po zajęciach.....
- Mamo, czemu się tutaj przeprowadziliśmy?  Ja nie chcę tu mieszkać. Nienawidzę tego miasta. Dzieci w szkole mnie nie lubią. Czuje się jak jakiś kosmita.
- Kochanie, przeprowadziliśmy się do Busan, ponieważ twój tata dostał awans. Jego nowe stanowisko wymagało wyjazdu z Polski. Zobaczysz niedługo będziesz kochała to miasto, kraj, jedzenie i obyczaje. - uśmiechnęła się promiennie i dała mi buziaka.
- Dobrze. - powiedziałam ze łzami w oczach.
                                                                          * * *
     Idąc do szkoły, jak zwykle przechodziłam przez park. Droga była krótsza i trwała zaledwie dziesięć minut. Kochałam łono natury. Śpiew ptaków, zieleń traw, różnobarwne odcienie kwiatów, to wszystko powodowało u mnie spokój.
     Zbliżałam się do wielkiego dębu. Wracając ze szkoły zawsze siadałam w jego cieniu, aby zawedrować w dolinę marzeń.
     Gdy minęłam drzewo poczułam ból z tyłu głowy. Kiedy się odwróciłam nic nie zostałam.  Na ziemii leżał kamień. Jak każdy, lecz gdy go podniosłam zauważyłam wyryty na nim napis "EMIGRANTKA". Moje oczy zaczęły zachodzić łzami. Słone krople spływały po moich policzkach, a następnie spadały na ziemię. Nagle poczułam czyjeś ciepło na sobie. Chciałam zobaczyć do kogo ono należy, lecz nie byłam w stanie. Gdy uścisk się poluźnił, a ja chciałam się rozejrzeć postać zniknęła. Na ziemii zauważyłam tylko jedwabną chusteczkę z wyhaftowanymi inicjałami "J.M.".
11 lat później....
     Jak zwykle szykowałam się do szkoły. Byłam już spóźniona na autobus. Mundurek ubrany, buty również, został tylko makijaż i związanie włosów. Podeszłam do biurka, chwyciłam za eyeliner i zrobiłam sobie dwie czarne kreski, następnie ciemniejszy cień, który lekko roztarłam. Moje lazurowe oczy pięknie wyglądały w lekkim smoky eyes. Ich blask dodawał mi wdzięku. Szybko związałam włosy w kitkę. Chwyciłam torbę i wybiegłam z domu. Jak zwykle zapomniałam śniadania. Mój koreański był dobry, lecz polski zaczynał sprawiać mi problemy. Rodzice zawsze mi powtarzali, że język ojczysty muszę znać jak własną kieszeń, lecz ja to puszczałam w niepamięć.
     Zauważyłam autobus stojący na przystanku. Zaczęłam biec w jego stronę, lecz gdy stałam przy drzwiach one się niespodziewanie zamknęły. Zirytowało mnie to. Wiedziałam, że czeka mnie godzinna droga do szkoły i długa pogawędka z dyrekcją. Nie chciałam tego ponownie wysłuchiwać. Ich słowa zawsze brzmiały identycznie:
- Elizabet Grzalska, jak to nam wytłumaczysz? Jedna z najlepszych uczennic w szkole, znowu spóźnia się na zajęcia. Twoje oceny nigdy nie uzupełnią luk w zachowaniu. Jeszcze jedna taka sytuacja a zostaniesz zawieszona.
- Ale proszę pani, ja naprawdę nie chciałam. To są siły wyższe, które niezależnie ode mnie, wyciszają mój budzik i pogłębiają mój sen.
- Co ty za głupoty wymyślasz! Marsz na lekcje i niech ta sytuacja ponownie nie nastąpi!
     Czemu wszystkie zajęcia są na ósma rano? Gdyby szkoły były otwierane na dziesiątą nigdy bym się nie spóźniła. Nagle moje rozmyślania przerwała czyjaś dłoń. Złapała mnie za rękę i zatrzymała centralnie przed pasami. Sygnalizator wyświetlał czerwone światło.  Miałam szczęście. Gdy się odwróciłam nikogo nie zastałam. Pomyślałam o sytuacji sprzed lat, lecz to było nie możliwe. Światło zmieniło się na zielone, a ja ponownie zaczęłam wędrówkę do szkoły. Po czterdziestominutowej przechadce zauważyłam, że zostały mi już tylko trzy ulice do mojej "oazy spokoju". Przyspieszyłam tempa. Zorientowałam się,  że w dniu dzisiejszym mam dwa wf. Moje nogi raczej tego nie zniosą. Stwierdziłam, że zgłoszenie nieprzygotowania będzie wprost idealne. Weszłam do szkoły równo z dzwonkiem. Miała się odbyć trzecia lekcja, była nią historia sztuki. Weszłam do klasy, wszyscy na mnie spojrzeli po czym odwrócili się w swoje strony i kontynuowali rozmowy. Podeszłam do Min, poznałam ją w szkole podstawowej. Była to niezawysoka dziewczyna o brunatnych oczach i kruczoczrnych włosach. Jej cera była nieskazitelnie biała. Smukła sylwetka i drobne ciało,  wskazywałoby, że jest delikatną osobą. Jednakże ta maleńka osóbka jest mistrzynią Korei w walkach kontaktowych. Pozory potrafią mylić.
- Cześć Min, co tam słychać?
- Dobrze, znowu zaspałaś? Ustaw sobie kilka budzików naraz to może wtedy uda ci się przyjść na czas.
- Próbowałam już wszystkiego. Gdy budzik ma zacząć dzwonić on nagle się wyłącza jakby nigdy nic. Min mam pytanko...
- Nie mam zamiaru znowu brać nieprzygotowania na wf. Dobrze zrobi ci trochę więcej gimnastyki.
- Aleee...
- Żadnych "ale" wiesz jaki jest pan Kim. Jego wf potrafi zmarłego przywrócić do życia.
- No wiem, dlatego się boję, że po nim nie będę w stanie wykonać żadnego ruchu. Jego ćwiczenia są coraz to bardziej wymagające.
     Po wykańczającym wf moje nogi płakały. Czułam każdy najdrobniejszy mięsień ciała. Pragnęłam wrócić do domu, rzucić się na łóżko i zasnąć, lecz czekała mnie jeszcze lekcja śpiewu z panem K-wong'iem. Lubiłam śpiewać, było to moje hobby. Nie miałam talentu, nie urodziłam się z anielskim głosem. Moja mama zawsze marzyła o karierze śpiewaczki, lecz ja kocham taniec. Jest on całym moim życiem. Ale od tańca jeszcze bardziej kochałam malowanie. Moje wszystkie szkice są uporządkowane i posegregowane w pudełkach.
     Wyszłam ze szkoły, lecz zatrzymał mnie wychowawca. Upomniał mnie po raz kolejny z powodu spóźnienia i kazał szybko wracać do domu. Wyszłam z budynku, zaczęłam kierować się w stronę studia pana K-wong'a. Lubiłam jego zajęcia, zawsze sprawiały mi wiele radości.  Oprócz mnie na zajęcia miał dzisiaj pojawić się bratanek profesora. Podobno jest młodszy ode mnie.
- Dzień dobry proszę pana.
- Witaj Elika. Co tam słychać? Gotowa na dzisiejsze zajęcia?
- Tak, jak zawsze. Od czego dzisiaj zaczniemy?
- Jak zawsze, najpierw rozgrzewka, a później poćwiczymy kontrolowanie i tonację głosu. Idź do sali, czeka tam Jeon JeongGuk.
- Dobrze. - uśmiechnęłam się i zaczęłam iść w stronę pokoju audio.

     Stałam już przed drzwiami do pokoju. Moje serce jakoś zaczęło szybciej bić. Moja ręką skierowała się w stronę klamki. Nagle drzwi od pomieszczenia otworzyły się, a zza nich wyjrzał chłopak. Miał czarne włosy, których grzywka lekko opadała na oczy. Zza niej rzucały się ciemne tęczówki, które były skierowane prosto na mnie. Chłopak był wyższy ode mnie(choć to wcale nie było dziwne przy mnie wszyscy są olbrzymami.), dlatego wyglądało to jakby patrzył na mnie z góry.
- Cześć. Jestem Elika. Ty jesteś Kookie?
- Hej. Tak to ja. Wejdź.
- Dziękuję - wpuścił mnie do pokoju.
- Słyszałem o tobie wiele ciekawych informacji. - uśmiechnął się z lekkim złowieszczym spojrzeniem.
- Słucham? - powiedziałam siadając na fioletową kanapę, która znajdowała się przy ścianie.
- Słyszałem, że jesteś z zagranicy... - zaczął powoli podchodzić do mnie - nie masz zbyt wielu znajomych - stanął przede mną i skierował wzrok wprost na mnie.
- Wielkie rzeczy, większość osób to wie - odparłam kpiąco
     Nagle jego ręce znalazły się między mną. Jego twarz zbliżała się do mojej. Dzieliło nas może pięć centymetrów. Moje serce dostało palpitacji, nie mogłam spokojnie zebrać powietrza. Odjęło mi mowę, moje oczy patrzyły prosto w jego, jakbym była w transie. Lecz z tego wszystkiego wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi. JeongGuk odsunął się ode mnie i stanął na środku pokoju. Jego mimika nie pokazywała żadnych emocji, zaś moja twarz była lekko zarumieniona, przez co czułam ciepło na moich policzkach.
- Gotowi na próbę? - zapytał pan K-wong
- TAK~ - powiedział dziecinnym głosem Kookie. Nie mogłam uwierzyć w jego drastyczną zmianę. Zachowywał się jak dziecko. Może dlatego, że ma szesnaście lat? Ale jak wyjaśnić sytuacje z przed chwili?!
_________________________________
A więc na tym zakończę pierwszą część. Niedługo powinna pojawić się druga( prawdopodobnie będę wstawiać części w każdą niedzielę). Piszcie w komentarzach swoje odczucia... :3
Jak napisałam we wstępie tu powstanie historia a to jest dopiero jej początek...
Czekajcie na następny fragment ^^

4 komentarze:

  1. Genialne ♥
    życzę ci duuuuużo wen i żebyś zawsze pisała takie Zaj****e opowiadanie jak to :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję :*
    Fajnie usłyszeć, że komuś podoba się to co piszę ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow *.* brak słów...
    Nie przepadam za opowiadaniami hetero, ale to jest genialne :D Bardzo zastanawia mnie to zdarzenie z kamieniem i kartką...
    I mam nadzieje, że później się rozkręca c:
    Powodzenia~!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło usłyszeć kilka ciepłych słów ^^ motywują one do dalszego tworzenia.
      Wszystkie tajemnice powoli zaczną się wyjaśniać :p

      Usuń