niedziela, 15 lutego 2015

Czy anioły naprawdę istnieją?

     Zajęcia jak zwykle trwały do późna, musiałam wracać na piechotę. Ostatni autobus odjechał około godziny temu. Ale trudno, zabrałam swoje rzeczy i wyszłam z budynku. Od studia do domu miałam sześć przecznic, lecz to i tak bliżej niż z domu do szkoły.
     Szłam chodnikiem, drogę oświetlały mi jedynie uliczne latarnie. Moja widoczność pomimo to była ograniczona. Wyciągnęłam słuchawki z kieszeni i podłączyłam do telefonu. Włączyłam piosenkę "AOA- Like a cat" (https://www.youtube.com/watch?v=qEYOyZVWlzs). Zaczęłam nucić, gdy poczułam na sobie czyjś wzrok. Wzdrygnęłam się, rozejrzałam na prawo i lewo, lecz nic nie ujrzałam, prócz jednego cienia w jednej z ciemniejszych uliczek. Przyśpieszyłam kroku, lecz uczucie nie znikało. Zaczęłam biec, gdy nagle coś złapało mnie za ramię. Obejrzałam się, lecz nikogo nie było. Wyprostowałam się, a przed sobą zauważyłam czerwone światło. "Co? Jak? Kiedy?" - pomyślałam... znowu taka sytuacja. Zaczęłam szukać czegoś w torebce. Po chwili wyciągnęłam z niej chusteczkę z inicjałami "J.M.".
- Mój "anioł stróż"? Ale przecież to niemożliwe!? - mówiłam do siebie. W moich oczach widniało przerażenie.
     Światło zmieniło się na zielone, od razu zaczęłam biec do domu. Wróciłam do niego szybciej niż przypuszczałam. Położyłam się na łóżko. W ręce nadal trzymałam chusteczkę.
- To niemożliwe! To nie może być ON! Przecież ja nie wiem jak on wygląda. Nie znam go w ogóle, a jego imienia to już całkowicie. Czemu ON mi przyszedł od razu do głowy? A co jeśli to kobieta? - złapałam się za głowę i zakryłam twarz chusteczką - Ale to był taki sam dotyk jak wcześniej, ta dłoń, jej dotyk... - zaczerwieniłam się - ... ale kim jest ta osoba?! - nagle poczułam znużenie i usnęłam.
     Jak zwykle nie usłyszałam budzika i spóźniłam się na zajęcia. W mojej głowie był mętlik, wiedziałam, że nie mam dzisiaj śpiewu. Mogłam wrócić od razu do domu i pójść spać... to było to czego potrzebowałam.

Tydzień później...

    Wyszłam ze szkoły, znów czekała na mnie lekcja śpiewu... Nie skakałam z radości, wiedziałam, że będzie tam Jeongguk. Weszłam do budynku i nagle coś się na mnie rzuciło:
- Noona~ Jak ci minął dzień?~ Tęskniłaś za mną?~ - mówił do mnie Kookie z oczami szczeniaczka, nie mogłam w to uwierzyć. Coś jest z nim nie tak? Po chwili dołączył do niego pan K-wong.
- Dzień dobry Eliko. Widzę, że się polubiliście. Cieszy mnie to, wasze głosy dobrze współgrają i dopełniają. Mam nadzieję, że będziecie bliskimi przyjaciółmi.
- Oczywiście wujku~ Nie musisz się martwić~ Mogę iść z Eliką już do studia?~ Prooooszę!~ - powiedział z maślanymi oczami. Mi aż odjęło mowę.
     Kookie złapał mnie za rękę i skierował się w stronę windy. Sala była na drugim piętrze. Drzwi się otworzyły, a ja poczułam intensywne szarpnięcie do środka.
- To co noona~ zaopiekujesz się mną? Przecież nasze głosy się dopełniają... - powiedział z sarkazmem. W jego oczach znowu było widać dominację.
- Słu-Słucham? O czym ty m-mówisz? - spytałam w przerażeniem w oczach.
     Zaczął się do mnie zbliżać. Ja zaczęłam cofać się, lecz zatrzymała mnie ściana. Odległość między nami z sekundy na sekundę malała. Wyprostowałam ręce, którymi go zatrzymałam. Moje dłonie znalazły się na jego klatce piersiowej i nie pozwalały mu się zbliżyć. On spojrzał na nie po czym odparł:
- I co teraz? Chcesz mnie powstrzymać? Od czego? Wiesz co ja chcę zrobić? - Nagle chwycił mnie za nadgarstki i uniósł ręce do góry. Podtrzymywał je jedną dłonią. Nie spodziewałam się, że jest aż tak silny. Nie mogłam się wyrwać z jego ścisku. - I co teraz? Hmmm... Noona?~ - mówił drwiącym głosem. Wolną dłonią złapał mnie za podbródek i uniósł moją głowę lekko do góry. Zaczął zbliżać swoje usta do moich. Dzieliły je już milimetry. Zaczęłam szarpać się i próbowałam poluźnić jego chwyt, lecz nie byłam w stanie. Nagle drzwi od windy otworzyły się, a on odsunął się ode mnie. - To do zobaczenia na próbie Noona~ - odparł i wyszedł z windy.
    Osunęłam się i wylądowałam na podłodze. Moje nogi odmawiały mi posłuszeństwa, całe drżały. Moje usta uchyliły się, a oczy patrzyły w pustą przestrzeń. "Co to miało być przed chwilą? Co on chce osiągnąć?". Nie mogłam uwierzyć w zaistniałą sytuację.
    Na próbie nie mogłam się skupić. Kookie znowu udawał słodkiego i niewinnego dzieciaka. "Czemu on gra? Na co komu to jego aktorstwo?" - nurtowały mnie pytania. Po próbie wróciłam do domu i powędrowałam prosto do łóżka.


Kilka miesięcy później...
Biały dzień (święto japońskie przypadające 14 marca, czyli miesiąc po Walentynkach.)


    Weszłam do szkoły. Dzisiaj nie byłam spóźniona, chyba był to mój pierwszy raz. Przechodziłam korytarzem, a każdy na mnie zerkał. Czułam się nieswojo. Świdrujący wzrok ludzi przyglądający się dokładnie mojej drodze do szafki. Spojrzałam na nią i oniemiałam. Na środku drzwiczek przyklejona była czerwona koperta wraz z białą różą. Chwyciłam kwiat i powąchałam go. Poczułam jego intensywną woń, lecz najbardziej interesowała mnie zawartość małej czerwonej koperty. Stwierdziłam, że pójdę na dach w czasie przerwy i przeczytam ją w ciszy i spokoju.




Po kilku lekcjach....<przerwa>

    Skierowałam się w stronę schodów prowadzących na dach. Weszłam po nich na górę, drzwi były jak zwykle otwarte, woźny zapominał je zamykać, gdy na zewnątrz robiło się ciepło. Usiadłam na ławeczce, która się tam znajdowała. Otworzyłam kopertę i poczułam intensywny zapach róż. Kartka znajdująca się w środku była perfumowana. Rozłożyłam ją i moim oczom ukazało się piękne męskie pismo. List brzmiał:
    " Nie znasz mnie, lecz wiedz, że darzę Cię uczuciem. Nie chodzę do tej szkoły co Ty. W tym liście chciałbym Ci trochę o sobie opowiedzieć, ale raczej nie zdążę. Hehe... Nieważne....
     Gdy Cię pierwszy raz ujrzałem przy drzewie w parku już wiedziałem, że jesteś tą jedyną, ale bałem się tego uczucia. Jestem nieśmiały, pomimo zgrywania twardziela. Moje uczucia z chwili na chwilę stają się coraz intensywniejsze. Osiągnęły maksimum, gdy ujrzałem łzy w Twych oczach. Podbiegłem do ciebie, ale potem momentalnie uciekłem. Chciałem dać Ci chusteczkę, lecz mam nadzieję, że masz ją do dziś. Zmieniając temat: proszę Cię bądź bardziej ostrożna chodząc po mieście. Nie przechodź na CZERWONYM świetle!!! Ono każe nam się zatrzymać. Nie chcę, żeby stała Ci się jakaś krzywda.
     To urocze, że nazywasz mnie "aniołem stróżem", ale gdybyś mnie poznała to zmieniłabyś zdanie.
     Muszę już kończyć, kiedyś na pewno spowoduję, że mnie poznasz. Będę Cię nadal pilnował i troszczył, żebyś sobie krzywdy nie zrobiła.~
                                                                                                                      Oddany Tobie na ZAWSZE
                                                                                                                                               J.M."
- Kim On jest do cholery?! Skąd On to wszystko wie? Boję się.... co on sobie myśli... Hmmm..... Ale z drugiej strony to jest urocze, że mnie wtedy przytulił i zatrzymał przed pasami dla pieszych. Nie wiem co by było ze mną, gdyby nie on.

     Wracałam na lekcje. W głowie miałam mętlik. Wędrując korytarzem potykałam się o własne nogi. Nagle wpadłam na kogoś. Moja twarz wbiła się w białą koszulkę. Nagle zrobiło mi się słabo i zaczęłam mieć ciemno przed oczami. Z zaistniałej sytuacji pamiętam tylko duże, silne dłonie trzymające mnie za ramiona...
___________________________________________________________________________________

A więc na tym zakończę dzisiejszą przygodę Eliki :D
Mam nadzieję, że podoba się Wam moja historia, piszcie w komentarzach wszystkie Wasze odczucia związane z tym opowiadaniem i czekajcie z niecierpliwością na kolejną część. :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz