niedziela, 22 lutego 2015

Chłopak w czapce Nadziei

     Obudziłam się w łóżku. Rozejrzałam się wokoło i zauważyłam, że jestem u pielęgniarki. Kobiety nie było, lecz coś mnie zastanawiało. Obok łóżka na fotelu siedział chłopak. Miał zamknięte oczy, wiec musiał zasnąć. Nie miał na sobie mundurka, był ubrany w białą koszulkę z nadrukiem, czarne dresowe spodnie i czapkę z napisem "J-Hope".
     Przeszłam do pozycji siedzącej, gdy chłopak nagle się przebudził. Ziewnął i spojrzał na mnie:
- Nic ci nie jest? Dobrze się czujesz?
- Tak, co tak właściwie się stało?
- Wpadłaś na mnie po czym straciłaś przytomność. Zaniosłem cię tutaj.
- Z-zaniosłeś?! - zarumieniłam się lekko
- Tak - powiedział z szczerym uśmiechem
- Kim jesteś? Co robisz w tej szkole?
- Jestem absolwentem tej szkoły. Przyszedłem odwiedzić moją dawną wychowawczyni.
- Nie pamiętam cię.
- Całą szkołę spędziłem w sali baletowej, w której ćwiczyłem.
- Balet? - spytałam roześmianym głosem
- Nieee.... hip-hop, ale ćwiczyłem różne style, dlatego po zakończeniu szkoły zostałem przyjęty do szkoły tańca w Seulu.
- Niesamowite~
- Co nie - powiedział podekscytowany swoją opowieścią.
- Ciężko pewnie tam jest...?
- Jestem pracowity i taniec to dla mnie wszystko. Oddycham nim. Hehe...
- To cudowne mieć taką pasję. - westchnęłam
- Na pewno też masz coś co kochasz. Coś co powoduje u ciebie wewnętrzne ciepło, uczucie, które od razu powoduje uśmiech na twarzy.
- No, nie wiem... Kocham malować, ale jakoś nie mogę się w tym odnaleźć jak dawniej. Jak byłam młodsza tańczyłam, ale moja przeprowadzka zakończyła ten etap w moim życiu. Uczęszczam na lekcje śpiewu, lubię to, ale nie mogę powiedzieć, że śpiew jest moją pasją. Jest to raczej marzenie mojej mamy....
- Śpiewasz?! To cudowne! Zaśpiewaj mi coś. Prooooszę~ - powiedział wpatrzony we mnie szczenięcymi oczami.
- Nieee.... - zarumieniłam się - to jest zawstydzające
- No proszę-proszę-prooooszę. Tak ładnie~ Chcę Cię posłuchać. Jeśli nie, będzie mi smutno. - powiedział spuszczając głowę
- Ale ja nie wiem.....co...znaczy.. - zawstydziłam się - ja nie chce... - powiedziałam jeszcze bardziej czerwona, po czym zakryłam twarz rękoma
- No dobrze... - posmutniał - Robisz coś jutro?
- Hmmm... - zamyśliłam się - jutro jest sobota... nie mam żadnych planów, ale.. - nagle przerwał mi
- Świetnie, jutro mamy występ, wiec cię zapraszam. Ja pokaże ci moje umiejętności na przedstawieniu, a ty przygotujesz dla mnie piosenkę, którą później zaśpiewasz... - uśmiechnął się uroczo na myśl o swoim pomyśle.
- Aleee.. - ponownie moja wypowiedź została przerwana
- Nie chcesz? - zrobił smutne oczy.
- Chcę, ale...
- To czemu masz jakieś zastrzeżenia? - powiedział ze smutkiem
- Dasz mi dokończyć zdanie!
- Tak! - wyprostował się
- Ale ja nie wiem jaki utwór ci zaśpiewać - zawstydziłam się
- Hmm... coś co poruszy moje serce, ale w twoim wykonaniu to nie będzie trudne.
     Nagle poczułam intensywne bicie mojego serca i moją twarz zaczęły wypełniać odcienie czerwieni.
- To, o której jutro się widzimy? - zapytał
- Nie wiem - zawstydziłam się - a o której jest występ?
- O 14.00, ale chciałbym usłyszeć od ciebie "powodzenia" i "połamania nóg". - wytknął język po czym uśmiechnął się
- Wiec przyjdę o 13.00. Będę mogła przy okazji zająć dobre miejsce, o ile jeszcze będą. - zamyśliłam się
- Tym akurat nie musisz się martwić. Miejsce będzie na ciebie już czekało. - wyszczerzył się, jego uśmiech lekko mnie zaniepokoił. Co on kombinował?
- No dobrze to przyjadę o 13.00. Pewnie będziesz musiał przygotować się jeszcze przed występem.
- Dobrze, to do jutra i nie spóźnij się! To ja będę zmykał. Za chwilę zaczyna się próba generalna. Papa~ - ruszył w stronę drzwi,  lecz zatrzymał się w przejściu. Odwrócił się, puścił oczko i wyszedł. Cała poczerwieniałam.
Następnego dnia...
- Już jest tak późno? Autobus mam o 12.07. Dojdę na czas. MUSZĘ!
     Wybiegłam z domu i pobiegłam na przystanek. Zauważyłam odjeżdżający autobus. "No nie. Znowu!" Pomyślałam sobie. "Co ja teraz zrobię? "
     Nagle autobus zatrzymał się, a tylne drzwi się otworzyły. Podbiegłam do pojazdu i weszłam do niego. Nie dowierzałam. Jak to możliwe, że autobus się zatrzymał i mogłam wsiąść? Znowu anioł nade mną czuwa? Rozejrzałam się wokoło, lecz nikogo podejrzanego nie zauważyłam. Czułam na sobie czyjś wzrok, jak kiedyś, gdy szłam ulicą. Miałam wrażenie, że jest to ta sama para oczu co przedtem. Rozejrzałam się jeszcze raz, gdy usłyszałam kobietę mówiącą mój przystanek. Spojrzałam na zegarek była 12.50. Miałam jeszcze dziesięć minut. Ruszyłam w wyznaczone miejsce. Ubrana byłam w czerwoną spódniczkę, czarna luźną koszulkę z napisem "Rebel". Miałam białe zakolanówki i czerwone trampki za kostkę. Uwielbiałam street style. Kocham wszystko w czym mogę się swobodnie poruszać. Dotarłam na miejsce, J-Hope już czekał. Uświadomiłam sobie, że nie przedstawił mi się, ani ja jemu.
- Witaj w moich skromnych progach.
- Cześć - uśmiechnęłam się - Jak tam próba generalna?
- Jak zwykle się pomyliłem. Jestem łamagą. - zaczął się szczerzyć i ręką drapać tył głowy
- Nie nazywaj się tak. Pewnie nie mogłeś się skupić i zdekoncentrowałeś się. Tak sobie pomyślałam, że nie wiem jak się nazywasz. - uśmiechnęłam się
- Nazywam się Jung Hoseok. Mam dziewiętnaście lat.
- Miło mi. Ja jestem...
- Elika. Wiem o tym. Pielęgniarka mi powiedziała.
- Aha, rozumiem. - uśmiechnęłam się - Wiec co będziemy....
- Chodźmy się przejść, gdzieś niedaleko, ponieważ będą mnie szukać za chwilę hehe.... - roześmiał się
- Nie powinieneś iść się szykować?
- Nieee, wolę spędzić ten czas z tobą - jego słowa powodowały u mnie rumieńce
- Jesteś tego pewien?
- Tak!~ - uśmiechnął się pokazując swoje białe zęby
     Spacerowaliśmy pół godziny.  Opowiedział mi trochę o sobie na przykład, że urodził się w Gwangju i ma starszą siostrę. Kocha muzykę i uwielbia chodzić na "window shopping". To była dość zabawna informacja. Wszyscy go nazywają "hope", ponieważ jego aura powoduje u każdego szczęście.
     Już wracaliśmy, gdy nagle podbiegł do nas chłopak. Miał blond włosy w odcieniu platyny. Widać, że były farbowane.
- Hope, wracaj w tej chwili. Reżyser i choreografowie są wściekli. Wszyscy cię szukają.
- Spokojnie Daehyun. Zaraz przyjdę.
- Jasne, jasne. W kółko to powtarzasz, ale nic ku temu nie robisz.
- Nie robię? Hmmm... - zamyślił się - Wiem, ale i tak nic z tym nie zrobię. - roześmiał się
- Może wracajmy już masz dwadzieścia minut do rozpoczęcia spektaklu. - powiedziałam patrząc na zegarek
- Kim ty jesteś? - zapytał chłopak o blond włosach
- Ja? Jestem...
- Elika. Poznałem ją niedawno i zaprosiłem na dzisiejszy spektakl. - dokończył Hope
- Aha - widać było, że odjęło chłopakowi mowę - Ale to znaczy, że....
- Nic, po prostu ją zaprosiłem - nagle Hope zaczął się jąkać i rumienić
     Wróciliśmy do budynku:
- Idź do sali, twoje miejsce wyróżnia się od pozostałych. Od razu je zauważysz. - uśmiechnął się - Mam nadzieję,  że spektakl ci się spodoba. - spojrzał na mnie szczenięcymi oczami
- Na pewno mi się spodoba. - starałam się go podnieść na duchu
- To dobrze. Pamiętasz o tym, że po występie chcę zobaczyć i usłyszeć ciebie.... - jego oczy zaczęły błyszczeć
- Jesteś tego pewny?
- TAK! - przytulił mnie, lecz po chwili podeszła do nas kobieta i zaciągnęła go za ucho do charakteryzacji.
- Nierozsądny, ale jego obecność powoduje u mnie szczęście - powiedziałam sama do siebie
     Weszłam do sali. Moim oczom ukazały się rozstawione krzesła. Były to zwykłe krzesełka jak w salach lekcyjnych. Rozejrzałam się i jedno miejsce przykuło moją uwagę. Był to rząd przy scenie. Podeszłam bliżej. Na środku rzędu stało krzesełko. Było to nie byle jakie krzesło. Okryte lazurowym materiałem, na siedzeniu leżała granatowa poduszka, która również znajdowała się na oparciu. Na poduszce leżała karteczka z napisem:
" Rezerwacja dla najcudowniejszej dziewczyny pod słońcem. Elika mowa tu o tobie. Oglądaj uważnie i nie pomiń żadnego momentu! ^^ Hope"
______________________________________________________________________________
Trzecia część za nami. W następnej pojawi się kilka fajnych momentów. Mam nadzieję, że będziecie z niecierpliwością wyczekiwać kolejnej części.
Piszcie w komentarzach wasze odczucia ^^

niedziela, 15 lutego 2015

Czy anioły naprawdę istnieją?

     Zajęcia jak zwykle trwały do późna, musiałam wracać na piechotę. Ostatni autobus odjechał około godziny temu. Ale trudno, zabrałam swoje rzeczy i wyszłam z budynku. Od studia do domu miałam sześć przecznic, lecz to i tak bliżej niż z domu do szkoły.
     Szłam chodnikiem, drogę oświetlały mi jedynie uliczne latarnie. Moja widoczność pomimo to była ograniczona. Wyciągnęłam słuchawki z kieszeni i podłączyłam do telefonu. Włączyłam piosenkę "AOA- Like a cat" (https://www.youtube.com/watch?v=qEYOyZVWlzs). Zaczęłam nucić, gdy poczułam na sobie czyjś wzrok. Wzdrygnęłam się, rozejrzałam na prawo i lewo, lecz nic nie ujrzałam, prócz jednego cienia w jednej z ciemniejszych uliczek. Przyśpieszyłam kroku, lecz uczucie nie znikało. Zaczęłam biec, gdy nagle coś złapało mnie za ramię. Obejrzałam się, lecz nikogo nie było. Wyprostowałam się, a przed sobą zauważyłam czerwone światło. "Co? Jak? Kiedy?" - pomyślałam... znowu taka sytuacja. Zaczęłam szukać czegoś w torebce. Po chwili wyciągnęłam z niej chusteczkę z inicjałami "J.M.".
- Mój "anioł stróż"? Ale przecież to niemożliwe!? - mówiłam do siebie. W moich oczach widniało przerażenie.
     Światło zmieniło się na zielone, od razu zaczęłam biec do domu. Wróciłam do niego szybciej niż przypuszczałam. Położyłam się na łóżko. W ręce nadal trzymałam chusteczkę.
- To niemożliwe! To nie może być ON! Przecież ja nie wiem jak on wygląda. Nie znam go w ogóle, a jego imienia to już całkowicie. Czemu ON mi przyszedł od razu do głowy? A co jeśli to kobieta? - złapałam się za głowę i zakryłam twarz chusteczką - Ale to był taki sam dotyk jak wcześniej, ta dłoń, jej dotyk... - zaczerwieniłam się - ... ale kim jest ta osoba?! - nagle poczułam znużenie i usnęłam.
     Jak zwykle nie usłyszałam budzika i spóźniłam się na zajęcia. W mojej głowie był mętlik, wiedziałam, że nie mam dzisiaj śpiewu. Mogłam wrócić od razu do domu i pójść spać... to było to czego potrzebowałam.

Tydzień później...

    Wyszłam ze szkoły, znów czekała na mnie lekcja śpiewu... Nie skakałam z radości, wiedziałam, że będzie tam Jeongguk. Weszłam do budynku i nagle coś się na mnie rzuciło:
- Noona~ Jak ci minął dzień?~ Tęskniłaś za mną?~ - mówił do mnie Kookie z oczami szczeniaczka, nie mogłam w to uwierzyć. Coś jest z nim nie tak? Po chwili dołączył do niego pan K-wong.
- Dzień dobry Eliko. Widzę, że się polubiliście. Cieszy mnie to, wasze głosy dobrze współgrają i dopełniają. Mam nadzieję, że będziecie bliskimi przyjaciółmi.
- Oczywiście wujku~ Nie musisz się martwić~ Mogę iść z Eliką już do studia?~ Prooooszę!~ - powiedział z maślanymi oczami. Mi aż odjęło mowę.
     Kookie złapał mnie za rękę i skierował się w stronę windy. Sala była na drugim piętrze. Drzwi się otworzyły, a ja poczułam intensywne szarpnięcie do środka.
- To co noona~ zaopiekujesz się mną? Przecież nasze głosy się dopełniają... - powiedział z sarkazmem. W jego oczach znowu było widać dominację.
- Słu-Słucham? O czym ty m-mówisz? - spytałam w przerażeniem w oczach.
     Zaczął się do mnie zbliżać. Ja zaczęłam cofać się, lecz zatrzymała mnie ściana. Odległość między nami z sekundy na sekundę malała. Wyprostowałam ręce, którymi go zatrzymałam. Moje dłonie znalazły się na jego klatce piersiowej i nie pozwalały mu się zbliżyć. On spojrzał na nie po czym odparł:
- I co teraz? Chcesz mnie powstrzymać? Od czego? Wiesz co ja chcę zrobić? - Nagle chwycił mnie za nadgarstki i uniósł ręce do góry. Podtrzymywał je jedną dłonią. Nie spodziewałam się, że jest aż tak silny. Nie mogłam się wyrwać z jego ścisku. - I co teraz? Hmmm... Noona?~ - mówił drwiącym głosem. Wolną dłonią złapał mnie za podbródek i uniósł moją głowę lekko do góry. Zaczął zbliżać swoje usta do moich. Dzieliły je już milimetry. Zaczęłam szarpać się i próbowałam poluźnić jego chwyt, lecz nie byłam w stanie. Nagle drzwi od windy otworzyły się, a on odsunął się ode mnie. - To do zobaczenia na próbie Noona~ - odparł i wyszedł z windy.
    Osunęłam się i wylądowałam na podłodze. Moje nogi odmawiały mi posłuszeństwa, całe drżały. Moje usta uchyliły się, a oczy patrzyły w pustą przestrzeń. "Co to miało być przed chwilą? Co on chce osiągnąć?". Nie mogłam uwierzyć w zaistniałą sytuację.
    Na próbie nie mogłam się skupić. Kookie znowu udawał słodkiego i niewinnego dzieciaka. "Czemu on gra? Na co komu to jego aktorstwo?" - nurtowały mnie pytania. Po próbie wróciłam do domu i powędrowałam prosto do łóżka.


Kilka miesięcy później...
Biały dzień (święto japońskie przypadające 14 marca, czyli miesiąc po Walentynkach.)


    Weszłam do szkoły. Dzisiaj nie byłam spóźniona, chyba był to mój pierwszy raz. Przechodziłam korytarzem, a każdy na mnie zerkał. Czułam się nieswojo. Świdrujący wzrok ludzi przyglądający się dokładnie mojej drodze do szafki. Spojrzałam na nią i oniemiałam. Na środku drzwiczek przyklejona była czerwona koperta wraz z białą różą. Chwyciłam kwiat i powąchałam go. Poczułam jego intensywną woń, lecz najbardziej interesowała mnie zawartość małej czerwonej koperty. Stwierdziłam, że pójdę na dach w czasie przerwy i przeczytam ją w ciszy i spokoju.




Po kilku lekcjach....<przerwa>

    Skierowałam się w stronę schodów prowadzących na dach. Weszłam po nich na górę, drzwi były jak zwykle otwarte, woźny zapominał je zamykać, gdy na zewnątrz robiło się ciepło. Usiadłam na ławeczce, która się tam znajdowała. Otworzyłam kopertę i poczułam intensywny zapach róż. Kartka znajdująca się w środku była perfumowana. Rozłożyłam ją i moim oczom ukazało się piękne męskie pismo. List brzmiał:
    " Nie znasz mnie, lecz wiedz, że darzę Cię uczuciem. Nie chodzę do tej szkoły co Ty. W tym liście chciałbym Ci trochę o sobie opowiedzieć, ale raczej nie zdążę. Hehe... Nieważne....
     Gdy Cię pierwszy raz ujrzałem przy drzewie w parku już wiedziałem, że jesteś tą jedyną, ale bałem się tego uczucia. Jestem nieśmiały, pomimo zgrywania twardziela. Moje uczucia z chwili na chwilę stają się coraz intensywniejsze. Osiągnęły maksimum, gdy ujrzałem łzy w Twych oczach. Podbiegłem do ciebie, ale potem momentalnie uciekłem. Chciałem dać Ci chusteczkę, lecz mam nadzieję, że masz ją do dziś. Zmieniając temat: proszę Cię bądź bardziej ostrożna chodząc po mieście. Nie przechodź na CZERWONYM świetle!!! Ono każe nam się zatrzymać. Nie chcę, żeby stała Ci się jakaś krzywda.
     To urocze, że nazywasz mnie "aniołem stróżem", ale gdybyś mnie poznała to zmieniłabyś zdanie.
     Muszę już kończyć, kiedyś na pewno spowoduję, że mnie poznasz. Będę Cię nadal pilnował i troszczył, żebyś sobie krzywdy nie zrobiła.~
                                                                                                                      Oddany Tobie na ZAWSZE
                                                                                                                                               J.M."
- Kim On jest do cholery?! Skąd On to wszystko wie? Boję się.... co on sobie myśli... Hmmm..... Ale z drugiej strony to jest urocze, że mnie wtedy przytulił i zatrzymał przed pasami dla pieszych. Nie wiem co by było ze mną, gdyby nie on.

     Wracałam na lekcje. W głowie miałam mętlik. Wędrując korytarzem potykałam się o własne nogi. Nagle wpadłam na kogoś. Moja twarz wbiła się w białą koszulkę. Nagle zrobiło mi się słabo i zaczęłam mieć ciemno przed oczami. Z zaistniałej sytuacji pamiętam tylko duże, silne dłonie trzymające mnie za ramiona...
___________________________________________________________________________________

A więc na tym zakończę dzisiejszą przygodę Eliki :D
Mam nadzieję, że podoba się Wam moja historia, piszcie w komentarzach wszystkie Wasze odczucia związane z tym opowiadaniem i czekajcie z niecierpliwością na kolejną część. :3

niedziela, 8 lutego 2015

Nowy początek...


     Wybiła północ. W oddali rozbiegał się dźwięk tykającego zegara. Nic nie widziałam. Moje oczy były zakryte jakąś szarfą. Próbowałam poruszyć się, lecz... byłam związana.  Czułam linę,  która uniemozliwiała mi swobodny ruch rąk bądź nóg. Chęć wydania jakiegokolwiek dźwięku szybko uciekła wraz z pomysłem wypowiedzenia słów "Ratunku! Niech mi ktoś pomoże!". Nie wiedziałam, gdzie jestem, jak się tam znalazłam,  kto i po co mnie tu sprowadził......
13 lat temu....
- Cześć mam na imię Elizabet,  ale wszyscy mówią na mnie "Elika". Mam 6 lat. - powiedziałam
- Dziękuję, że się nam przedstawiłaś. Usiądź obok Min, proszę.  Po lekcjach podejdź do mnie to dam ci plan lekcji i rozkład sal, w których odbywać się będą zajęcia.
- Dziękuję~ - powiedzialam z szczerym uśmiechem.
                                                                           * * *
Po zajęciach.....
- Mamo, czemu się tutaj przeprowadziliśmy?  Ja nie chcę tu mieszkać. Nienawidzę tego miasta. Dzieci w szkole mnie nie lubią. Czuje się jak jakiś kosmita.
- Kochanie, przeprowadziliśmy się do Busan, ponieważ twój tata dostał awans. Jego nowe stanowisko wymagało wyjazdu z Polski. Zobaczysz niedługo będziesz kochała to miasto, kraj, jedzenie i obyczaje. - uśmiechnęła się promiennie i dała mi buziaka.
- Dobrze. - powiedziałam ze łzami w oczach.
                                                                          * * *
     Idąc do szkoły, jak zwykle przechodziłam przez park. Droga była krótsza i trwała zaledwie dziesięć minut. Kochałam łono natury. Śpiew ptaków, zieleń traw, różnobarwne odcienie kwiatów, to wszystko powodowało u mnie spokój.
     Zbliżałam się do wielkiego dębu. Wracając ze szkoły zawsze siadałam w jego cieniu, aby zawedrować w dolinę marzeń.
     Gdy minęłam drzewo poczułam ból z tyłu głowy. Kiedy się odwróciłam nic nie zostałam.  Na ziemii leżał kamień. Jak każdy, lecz gdy go podniosłam zauważyłam wyryty na nim napis "EMIGRANTKA". Moje oczy zaczęły zachodzić łzami. Słone krople spływały po moich policzkach, a następnie spadały na ziemię. Nagle poczułam czyjeś ciepło na sobie. Chciałam zobaczyć do kogo ono należy, lecz nie byłam w stanie. Gdy uścisk się poluźnił, a ja chciałam się rozejrzeć postać zniknęła. Na ziemii zauważyłam tylko jedwabną chusteczkę z wyhaftowanymi inicjałami "J.M.".
11 lat później....
     Jak zwykle szykowałam się do szkoły. Byłam już spóźniona na autobus. Mundurek ubrany, buty również, został tylko makijaż i związanie włosów. Podeszłam do biurka, chwyciłam za eyeliner i zrobiłam sobie dwie czarne kreski, następnie ciemniejszy cień, który lekko roztarłam. Moje lazurowe oczy pięknie wyglądały w lekkim smoky eyes. Ich blask dodawał mi wdzięku. Szybko związałam włosy w kitkę. Chwyciłam torbę i wybiegłam z domu. Jak zwykle zapomniałam śniadania. Mój koreański był dobry, lecz polski zaczynał sprawiać mi problemy. Rodzice zawsze mi powtarzali, że język ojczysty muszę znać jak własną kieszeń, lecz ja to puszczałam w niepamięć.
     Zauważyłam autobus stojący na przystanku. Zaczęłam biec w jego stronę, lecz gdy stałam przy drzwiach one się niespodziewanie zamknęły. Zirytowało mnie to. Wiedziałam, że czeka mnie godzinna droga do szkoły i długa pogawędka z dyrekcją. Nie chciałam tego ponownie wysłuchiwać. Ich słowa zawsze brzmiały identycznie:
- Elizabet Grzalska, jak to nam wytłumaczysz? Jedna z najlepszych uczennic w szkole, znowu spóźnia się na zajęcia. Twoje oceny nigdy nie uzupełnią luk w zachowaniu. Jeszcze jedna taka sytuacja a zostaniesz zawieszona.
- Ale proszę pani, ja naprawdę nie chciałam. To są siły wyższe, które niezależnie ode mnie, wyciszają mój budzik i pogłębiają mój sen.
- Co ty za głupoty wymyślasz! Marsz na lekcje i niech ta sytuacja ponownie nie nastąpi!
     Czemu wszystkie zajęcia są na ósma rano? Gdyby szkoły były otwierane na dziesiątą nigdy bym się nie spóźniła. Nagle moje rozmyślania przerwała czyjaś dłoń. Złapała mnie za rękę i zatrzymała centralnie przed pasami. Sygnalizator wyświetlał czerwone światło.  Miałam szczęście. Gdy się odwróciłam nikogo nie zastałam. Pomyślałam o sytuacji sprzed lat, lecz to było nie możliwe. Światło zmieniło się na zielone, a ja ponownie zaczęłam wędrówkę do szkoły. Po czterdziestominutowej przechadce zauważyłam, że zostały mi już tylko trzy ulice do mojej "oazy spokoju". Przyspieszyłam tempa. Zorientowałam się,  że w dniu dzisiejszym mam dwa wf. Moje nogi raczej tego nie zniosą. Stwierdziłam, że zgłoszenie nieprzygotowania będzie wprost idealne. Weszłam do szkoły równo z dzwonkiem. Miała się odbyć trzecia lekcja, była nią historia sztuki. Weszłam do klasy, wszyscy na mnie spojrzeli po czym odwrócili się w swoje strony i kontynuowali rozmowy. Podeszłam do Min, poznałam ją w szkole podstawowej. Była to niezawysoka dziewczyna o brunatnych oczach i kruczoczrnych włosach. Jej cera była nieskazitelnie biała. Smukła sylwetka i drobne ciało,  wskazywałoby, że jest delikatną osobą. Jednakże ta maleńka osóbka jest mistrzynią Korei w walkach kontaktowych. Pozory potrafią mylić.
- Cześć Min, co tam słychać?
- Dobrze, znowu zaspałaś? Ustaw sobie kilka budzików naraz to może wtedy uda ci się przyjść na czas.
- Próbowałam już wszystkiego. Gdy budzik ma zacząć dzwonić on nagle się wyłącza jakby nigdy nic. Min mam pytanko...
- Nie mam zamiaru znowu brać nieprzygotowania na wf. Dobrze zrobi ci trochę więcej gimnastyki.
- Aleee...
- Żadnych "ale" wiesz jaki jest pan Kim. Jego wf potrafi zmarłego przywrócić do życia.
- No wiem, dlatego się boję, że po nim nie będę w stanie wykonać żadnego ruchu. Jego ćwiczenia są coraz to bardziej wymagające.
     Po wykańczającym wf moje nogi płakały. Czułam każdy najdrobniejszy mięsień ciała. Pragnęłam wrócić do domu, rzucić się na łóżko i zasnąć, lecz czekała mnie jeszcze lekcja śpiewu z panem K-wong'iem. Lubiłam śpiewać, było to moje hobby. Nie miałam talentu, nie urodziłam się z anielskim głosem. Moja mama zawsze marzyła o karierze śpiewaczki, lecz ja kocham taniec. Jest on całym moim życiem. Ale od tańca jeszcze bardziej kochałam malowanie. Moje wszystkie szkice są uporządkowane i posegregowane w pudełkach.
     Wyszłam ze szkoły, lecz zatrzymał mnie wychowawca. Upomniał mnie po raz kolejny z powodu spóźnienia i kazał szybko wracać do domu. Wyszłam z budynku, zaczęłam kierować się w stronę studia pana K-wong'a. Lubiłam jego zajęcia, zawsze sprawiały mi wiele radości.  Oprócz mnie na zajęcia miał dzisiaj pojawić się bratanek profesora. Podobno jest młodszy ode mnie.
- Dzień dobry proszę pana.
- Witaj Elika. Co tam słychać? Gotowa na dzisiejsze zajęcia?
- Tak, jak zawsze. Od czego dzisiaj zaczniemy?
- Jak zawsze, najpierw rozgrzewka, a później poćwiczymy kontrolowanie i tonację głosu. Idź do sali, czeka tam Jeon JeongGuk.
- Dobrze. - uśmiechnęłam się i zaczęłam iść w stronę pokoju audio.

     Stałam już przed drzwiami do pokoju. Moje serce jakoś zaczęło szybciej bić. Moja ręką skierowała się w stronę klamki. Nagle drzwi od pomieszczenia otworzyły się, a zza nich wyjrzał chłopak. Miał czarne włosy, których grzywka lekko opadała na oczy. Zza niej rzucały się ciemne tęczówki, które były skierowane prosto na mnie. Chłopak był wyższy ode mnie(choć to wcale nie było dziwne przy mnie wszyscy są olbrzymami.), dlatego wyglądało to jakby patrzył na mnie z góry.
- Cześć. Jestem Elika. Ty jesteś Kookie?
- Hej. Tak to ja. Wejdź.
- Dziękuję - wpuścił mnie do pokoju.
- Słyszałem o tobie wiele ciekawych informacji. - uśmiechnął się z lekkim złowieszczym spojrzeniem.
- Słucham? - powiedziałam siadając na fioletową kanapę, która znajdowała się przy ścianie.
- Słyszałem, że jesteś z zagranicy... - zaczął powoli podchodzić do mnie - nie masz zbyt wielu znajomych - stanął przede mną i skierował wzrok wprost na mnie.
- Wielkie rzeczy, większość osób to wie - odparłam kpiąco
     Nagle jego ręce znalazły się między mną. Jego twarz zbliżała się do mojej. Dzieliło nas może pięć centymetrów. Moje serce dostało palpitacji, nie mogłam spokojnie zebrać powietrza. Odjęło mi mowę, moje oczy patrzyły prosto w jego, jakbym była w transie. Lecz z tego wszystkiego wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi. JeongGuk odsunął się ode mnie i stanął na środku pokoju. Jego mimika nie pokazywała żadnych emocji, zaś moja twarz była lekko zarumieniona, przez co czułam ciepło na moich policzkach.
- Gotowi na próbę? - zapytał pan K-wong
- TAK~ - powiedział dziecinnym głosem Kookie. Nie mogłam uwierzyć w jego drastyczną zmianę. Zachowywał się jak dziecko. Może dlatego, że ma szesnaście lat? Ale jak wyjaśnić sytuacje z przed chwili?!
_________________________________
A więc na tym zakończę pierwszą część. Niedługo powinna pojawić się druga( prawdopodobnie będę wstawiać części w każdą niedzielę). Piszcie w komentarzach swoje odczucia... :3
Jak napisałam we wstępie tu powstanie historia a to jest dopiero jej początek...
Czekajcie na następny fragment ^^