poniedziałek, 30 marca 2015

Fallen Angel

  Miesiąc później...

     Co tydzień rozmawiam z Hopem na Skypie oraz wysyłamy sobie wiadomości. Lecz od czasu kiedy wyjechał dziwne rzeczy się wokół mnie dzieją. Nie rozumiem tego wszystkiego. Pewnego dnia w szkole spotkałam na swojej drodze zabitego ptaszka, innym zaś mało brakowało, a przejechałby mnie samochód.
     Podeszłam do szafki jak zwykle zachowując jednak ostrożność. Otworzyłam ją, a na ziemię spadła koperta. "Kto to?". Podniosłam ją i bez namysłu poszłam na dach. Weszłam po schodach i znalazłam się już na miejscu. Usiadłam na ławeczce, lecz to co znajdowało się w środku przeraziło mnie:
"     Droga Eliko,
   Już o mnie zapomniałaś? Jak mogłaś, znalazłaś sobie kogoś innego? Lepszego ode mnie? Niby w czym? Nie zapomnij, że to ja jestem twoim Aniołem Stróżem. Wiem o czym myślisz, gdzie chodzisz i jak się zachowujesz. Znam każdy ruch, który zamierzasz zrobić, ponieważ jestem zawsze krok przed Tobą. Lepiej przemyśl swoje zachowanie, nie chcę, aby stała Ci się krzywda. Myśl tylko o mnie. Do mnie należysz i to mi wszystko zawdzięczasz!
   Mam nadzieję, że sobie wszystko ponownie przemyślisz.
           Twój na zawsze oddany Anioł Stróż. J.M"
- Co to k*** ma być! - wstałam krzycząc - Czy to są jakieś żarty? Może Hope miał jednak rację, to jest jakiś prześladowca. A co jeśli zrobi komuś krzywdę? - krzyczałam w niebo głosy będąc święcie przekonana, że jestem sama. - Kim on jest, żeby nazywać mnie "swoją własnością"?! Nie jestem RZECZĄ. - zaczęłam kierować się w stronę wyjścia.
     Przed drzwiami zatrzymałam się podarłam kartkę w drobne szczątki i rzuciłam wraz z podmuchem wiatru. Złapałam za klamkę i wyszłam zadowolona z siebie. Zeszłam na korytarz i skierowałam się do sali, w której miałam właśnie historię. Usiadłam do ławki. Położyłam głowę na niej, zamknęłam oczy, ale gdy chciałam już odejść do krainy snów ktoś mi w tym przeszkodził. Nie był to nikt inny jak Min. Moja najukochańsza przyjaciółka. Wparowała do sali z uśmiechem od ucha do ucha. Już się bałam, co nowego miała mi do zakomunikowania. Ona była zdolna do wszystkiego. Raz opowiadała jak uratowała kotka, zaś innym razem jak złapała złodzieja torebki. Podbiegła do mnie:
- Elika! Elika wstawaj!
- Co się stało Min?
- Pamiętasz jak obiecałaś mi, że będziesz u mnie nocować?
     Zastanowiłam się i po chwili przypomniała mi się rozmowa z nią kiedy było mi przykro, gdy Hope wyjechał. Powiedziała, że do jej brata przyjechał jakiś chłopak z wymiany międzyszkolnej i będzie uczęszczał do naszego liceum przez najbliższe półrocze. Miał zacząć chodzić do szkoły już dawno, ale ja go tutaj jeszcze nie widziałam.
- Elika? Pamiętasz naszą rozmowę?
- Tak.. to znaczy tak! Ale kiedy miałaby być ta noc?
- Ten weekend!
- TEN!
- Moi rodzice wyjeżdżają, a brat z tym chłopakiem mają gdzieś również wyjść, więc będziemy miały cały dom dla siebie.
- No dobrze, porozmawiam z rodzicami. Nie powinni mieć nic przeciwko.
- Naprawdę? To cudownie. - odparła niska szatynka
- Dzisiaj wieczorem napiszę ci wiadomość czy mogę, ok?
- Jasne. Więc będę czekała na nią!

 Po lekcjach...

     Dzisiaj znowu czekała mnie lekcja śpiewu. Przez ten miesiąc nie uczęszczałam na próby. Jest to moja pierwsza próba od wyjazdu Hoseoka. Moja mama jak usłyszała, że chcę się zająć muzyką na poważnie była ze mnie dumna. Pozwoliła mi zrobić sobie przerwę, ale no cóż czas wrócić do rzeczywistości. Muszę się zebrać, aby osiągnąć sukces jak Hope-oppa.
- "Zawsze powinniśmy stawać sobie wielkie cele." - pamiętaj Elika. powtarzałam sobie słowa Hoseoka.
     Weszłam do budynku. Wiedziałam, że zaraz przyjdzie mały diabeł, ale muszę być twarda i mu się w końcu przeciwstawić.
- Dzień dobry Eliko.
- Dzień dobry panie K-wong.
- Długo cię nie było. Dobrze, że twoja mama zadzwoniła do mnie, bo martwiłbym się, że coś ci się stało. Bądź, że zajęcia ci się już znudziły.
- Nie to nie tak. Mój przyjaciel dał mi do myślenia. Mam cel, do którego chcę dążyć.
- Cel? Niby jaki?
- Chcę zostać IDOLEM!
    Kookie wyszedł z jakiegoś pomieszczenia i zaczął się kierować w naszą stronę.
- Idolem?
-  Tak! - odpowiedziałam stanowczo
- Ale Elika wiesz, że to jest bardzo trudne. Będziesz musiała liczyć się z opinią innych ludzi, swoich fanów, menagerów.
- Wiem panie K-wong. Jestem na po przygotowana. Jestem całkowicie oddać się muzyce, zatracić się jej.
- A więc dobrze. Dzisiaj i ja dam z siebie wszystko. - odparł Kookie, który nagle znalazł się obok mnie.
- Jak dobrze, że się dogadujecie i wzajemnie wspieracie. Nie pozostaje mi nic innego jak tylko wspierać was ze wszystkich sił. Idźcie na górę przygotować się.
- Dobrze! - powiedzieliśmy razem
     Pan Kwong odszedł od nas. Spojrzałam na Kookiego. Był ubrany w ciemne ubrania jak zawsze.
- Ha ha ha...
- Co cię tak niby bawi? - odparłam
- Ty i twój cel! Idolka? Boki zrywać - kpił ze mnie
- Coś ci się w tym nie podoba?
- Tak
- Co niby?
- Ty! Nie wierzę, że taka mała osóbka jak ty zdolna byłaby osiągnąć sukces!
- Nie wiesz do czego jestem zdolna - powiedziałam ze śmiertelną powagą
- Nie wiem? - powiedziałam powstrzymując się od śmiechu
- TAK! Jestem prawdziwa, nie udaję przed najbliższymi nikogo. Jestem sobą i mam zamiar taka pozostać! Śmiejesz się ze mnie? Dobrze, ale wiedz, że to mnie jeszcze bardziej motywuje do pracy. Jeszcze ci pokażę!
    Kookie zaniemówił. Odwróciłam się od niego i zaczęłam kierować się w stronę windy. Po chwili mój krok nabrał tępa, ponieważ przypomniałam sobie ostatni incydent z tamtego miejsca. Nie chciałam do tego wracać. Weszłam do windy, gdy drzwi już się zamykały czyjaś dłoń je zatrzymała. Nie był to nikt inny jak Kookie.
- Elika, ja...
- Nie mów nic, nie interesuje mnie to... - powiedziałam naciskając przycisk zamykający drzwi.
     On spojrzał na mnie smutnym wyrazem twarzy i puścił drzwi, które od razu zamknęły się.
- "Co to miało być? Nigdy nie widziałam go od tej strony. Zawsze był podły i okrutny dla mnie. Elika nie interesuj się nim, bo pewnie udaje, aby potem się z ciebie śmiać." - mówiłam do siebie.
     Winda wjechała na odpowiednie piętro. Kiedy drzwi otworzyły się na ziemi leżała czarna koperta. Podniosłam ją, napisane na niej było "do Eliki". Przeraziłam się tego, co może być w jej zawartości. Otworzyłam ją i wyjęłam list, który brzmiał następująco:
" Pamiętaj, jesteś moja i nikt tego nie zmieni. To ja mam nad wszystkim kontrolę. Bądź grzeczna, bo inaczej tego pożałujesz!
                                                                                                        Twój kochany na zawsze J.M"
- To zaczyna być coraz bardziej przerażające!
 Weszłam do sali, w której czekał na mnie już pan K-wong. Piosenkę, którą ćwiczyłam była: Song Ji-Eun ft. Bang Yong-Gook - Going Crazy (https://www.youtube.com/watch?v=n1TLaZp1i8E). Cały ten dzień był wielkim nieporozumieniem.
     Po próbie wróciłam do domu i od razu pobiegłam do mamy spytać o noc u Min. Tak jak myślałam zgodziła się. Napisałam wiadomość Min, żeby poinformowała rodziców. Położyłam się na łóżko, ale całą noc myślałam o tym co miało dzisiaj miejsce.
_______________________________________________________________________________
Na tym zakończę już ósmy rozdział. Mam nadzieję, że się spodobał. Przepraszam, że znowu wstawiam rozdział w poniedziałek, lecz nie był on skończony. Piszcie w komentarzach co o nim myślicie. Jeśli są jakieś błędy również możecie mnie w nich poinformować. ^^

poniedziałek, 23 marca 2015

Nightmare..?

     Widziałam tylko mały skrawek otaczającego mnie świata. Wszystko wokół było czarne. Nade mną wisiała żarówka, która dawała swoje ostatnie tchnienia. "Co ja mam teraz zrobić? Zaraz mnie znajdzie. Boje się." Szłam ciemnym korytarzem. Moje ubrania były rozdarte. Bosymi stopami próbowałam jak najszybciej przemierzyć jak największą odległość. Doszłam do skrzyżowania dwóch korytarzy. "I gdzie teraz?"
- ZNAJDĘ CIĘ! NIE UCIEKNIESZ MI ELIKA! - usłyszałam przerażający głos za sobą.
     Moje ciało całe drżało. Nie wiedziałam co teraz. Wybrałam prawy korytarz. Moje kroki przyśpieszyły, po chwili zmieniły się w sprint. Korytarz się nie kończył, a odgłosy się zbliżały. Nagle na ścianach ujrzałam plamy po krwi. Przeraziłam się. Pod moimi nogami czułam wilgoć, a stopy były mokre. Na korytarzu było coś rozlane. Modliłam się w tej chwili, żeby tylko nikt nie zapalił światła. Silny podmuch wiatru otworzył drzwi, które właśnie minęłam, a za sobą usłyszałam kilka krzyków brzmiących tak samo jak przedtem. "Co teraz? Co teraz? Co ze mną będzie?".
     Doszłam do schodów. Coś mi podpowiadało, żebym poszła na górę. Nie zastanawiając się dłużej pobiegłam na wyższe piętro. Po chwili okazało się, że droga prowadziła na strych. Drzwi były otwarte. Weszłam do środka. W tym momencie żałowałam swojej decyzji. Strych był pusty. Na środku stały jedynie dwa krzesełka. Jedno było puste, zaś na drugim siedziała lalka. Była ona porcelanowa. Miała blond włosy i śnieżnobiałą sukienkę, lecz krwistoczerwone plamy na niej przerażały mnie. Za krzesłami ujrzałam drzwi, które były uchylone. Prawdopodobnie prowadziły na dach. Zaczęłam powoli zmierzać w stronę drzwi.
     Gdy minęłam połowę drogi, zorientowałam się, że głowa lalki podążała za mną, a z pozoru puste krzesło miało na sobie nóż. Lecz nie byle jaki, był on cały w czerwonej cieczy. Modliłam się, aby dojść do tych drzwi i uciec z tego pomieszczenia. Dotarłam do nich, gdy miałam złapać za klamkę, usłyszałam czyjeś kroki. Gdy zerknęłam na krzesła były puste. Nie zastanawiając się zaczęłam uciekać przed drzwi. Korytarz zaprowadził mnie na dach. "I co teraz?". Zastanawiałam się czy skoczyć. Podeszłam do krawędzi budynku. Gdy odwróciłam się ujrzałam lalkę, która powolnym krokiem kierowała się w moją stronę. Na jej twarzy widniał przerażający uśmiech. W ręce miała nóż, który ciągnęła za sobą. Pozostawiał za sobą czerwoną smugę. Zaczęłam się cofać, gdy nagle lalka skoczyła i popchnęła mnie...

     *Usłyszałam telefon*

- Słucham? - powiedziałam zaspanym głosem
- Dodzwonić się do ciebie to naprawdę jest wyczyn. Naprawdę masz twardy sen... - usłyszałam śmiech w słuchawce
- Coo..? - zapytałam półprzytomna przecierając oko dłonią
- Nie pamiętasz o co mnie prosiłaś? Miałem cię obudzić.
- ... - po chwili przypomniałam sobie wszystko - Hope przepraszam cię.
- Nie szkodzi, pośpiesz się i zbieraj, bo mnie prędko nie zobaczysz.
- Już się szykuję...na którą mam być na dworcu?
- Przypominam ci, że o czternastej mam wyjazd. Jest dopiero dziesiąta, ale próbuję się do ciebie dodzwonić od siódmej trzydzieści. Trochę mi to czasu zajęło. Miałaś rację i w ogóle się nie dziwię teraz czemu zasypiasz na pierwsze lekcje.
- Hehe... dobrze to ja idę się szykować i zaraz wychodzę.
- Ok. Jung Daehyun podjedzie po ciebie, bo będzie jechał w twoim kierunku.
- Naprawdę? Dziękuję.
- Dobra to ja ci nie przeszkadzam. Będę czekać na miejscu.
- Ok. Pa.
     Rozłączyłam połączenie i poszłam się szykować. Ubrałam kwiecistą sukienkę przed kolano, na to beżowy sweterek do kolan. Podwinęłam lekko jego rękawy. Włosy zaplotłam w dwa warkocze i zawiązałam je białą wstążką. Na nogi założyłam białe conversy przed kostkę. Makijaż to chyba już oczywiste było. Jak zawsze ten sam. Tym razem użyłam intensywniejszej pomadki. Był to kolor brudnego różu, który idealnie komponował się z całym ubiorem. Wyszłam przed dom, a przed nim czekał już chłopak w platynowych włosach. Na jego twarzy widniał szczery uśmiech.
- Pięknie dzisiaj wyglądasz. A więc ruszamy?
- Tak! - powiedziałam podekscytowana
- A więc zapraszam - otworzył drzwi dla pasażera
- Dziękuję.
     Jechaliśmy około piętnastu minut, aż dotarliśmy na miejsce. Zatrzymaliśmy się na parkingu.
- Idź do niego, zapewne już czeka, a ja gdzieś zaparkuję.
- No dobrze. Dziękuję za... - nagle przerwał mi
- Leć już.
     Wysiadłam z samochodu. Szłam przed siebie, aż doszłam do budynku, w którym Hope czekał na autobus. Wchodząc przez drzwi poczułam gwałtowne pchnięcie. Ta siła spowodowała, że upadłam na podłogę. Obejrzałam się a osobą, która to zrobiła był jakiś chłopak. Nawet na mnie nie spojrzał. Pobiegł przed siebie nie zatrzymując się. Po chwili ktoś podszedł do mnie i wyciągnął rękę. Chwyciłam za dłoń i spojrzałam na twarz mojego wybawcy. Był to Hoseok.
- Właśnie miałam zacząć cię szukać.
- Może się przejdziemy? - kiwnęłam głową zgadzając się na jego propozycję
     Wyszliśmy przed budynek. Spacerowaliśmy wokół.
- Więc jednak dobudziłem cię.
- Hehe. Udało się, ale przepraszam, że aż tyle razy musiałeś dzwonić.
- To było nawet zabawne, nie spodziewałem się, że to będzie aż tak wymagające.
- Przepraszam cię jeszcze raz.
- Nie masz za co. Podjęłaś decyzję?
- TAAK! Zdecydowałam, że chcę się poświęcić muzyce jak ty! Chcę podążać twoim śladem.
- Oooo... jakie to urocze. - przytulił mnie po czym zmierzwił mi włosy
- Chcesz, żebym stał się twoim mentorem?
- Jeśli się dostanę na tą uczelnie, to chciałabym, abyś mnie oprowadził...
- Zobaczę, co da się zrobić.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się do niego nieśmiale jednocześnie zerkając w jego oczy. - A więc kiedy teraz przyjedziesz?
- Nie wiem. Najchętniej to bym tu został. Świetnie się z tobą bawię.
- Naprawdę? Miło to usłyszeć.
- Może w przerwie po sesji mi się uda przyjechać, ale to dopiero za cztery miesiące.
- Trochę się nie będziemy widzieć.
- To, że się nie widzimy nie oznacza, że nie będziemy utrzymywać kontaktu. Mailowo i na video-chatach możemy się kontaktować. Będę ci video wiadomości wysyłać na kakaotalku.
- Fajnie. Już nie mogę się doczekać.
- Już się chcesz mnie pozbyć?
- No coś ty. Hehe
     Śmialiśmy się i rozmawialiśmy przez cały ten czas. Później Hope musiał wracać na uniwersytet. Było mi smutno, ponieważ był jedną z niewielu osób, które ubarwiały moje codzienne życie.
     Skierowałam się w stronę wyjścia. Moje oczy dostrzegały chłopaka, który doprowadził do wcześniejszego incydentu. Szedł z kimś. Był to chłopak o rudych włosach. Ubrany był w czarną skórzaną kurtkę oraz ciemne spodnie.
- Kim oni są? Co oni sobie myślą?
_______________________________________________________________________________
Przepraszam, że taki krótki rozdzialik, ale mam nadzieję, że wam się spodobał ^^
Jak zwykle piszcie w komentarzach czy wam się podobał no i czekajcie na następny rozdział :D

niedziela, 15 marca 2015

Trainee..?!

     Ciągnął mnie za sobą energicznym ruchem. Nie mogłam za nim nadążyć. Moje nogi plątały się. Po chwili zatrzymał się, staliśmy pod wielkim budynkiem. Gdy podniosłam głowę do góry, chmury zasłaniały mi dach wieżowca.
- Gotowa na niespodziankę? - uśmiechnął się robiąc smile eye
- Jaką niespodziankę?
- Odwróć się na chwilę
- Po co? Co ty kombinujesz?
     Odwróciłam się niepewnie do niego plecami. Nagle nastała ciemność.
- Co się dzieje?
- Nie martw się i po prostu mi zaufaj. - poczułam dotyk jego delikatnych dłoni, które chwyciły moją. Byłam pewna, że teraz na jego twarzy widnieje uśmiech, pokazujący również jego śnieżnobiałe zęby.
     Dotknęłam dłonią przepaski na oczach. Prowadził mnie powoli przed siebie. Szliśmy chwilę, miałam wrażenie, że wchodzimy do windy. Gdy usłyszałam dzwonek wyszliśmy z pomieszczenia i znowu szliśmy przed siebie. Nagle zatrzymał się, puścił moją dłoń i stanął za mną. Złapał mnie za ramiona i prowadził do przodu. Zatrzymał się:
- Jesteśmy u celu. Gotowa? Mam nadzieję, że ci się spodoba.
     Rozwiązał chustkę i zabrał ją z moich oczu. Nie mogłam uwierzyć w to co widziałam. Ujrzałam całą panoramę Busan. Nie zauważyłam kiedy zapadł wieczór. Całe miasto było oświetlone latarniami. Nie spodziewałam się, że to miasto może być aż tak piękne. Ten widok na zawsze pozostanie w mojej pamięci.
     Odwróciłam się do J-Hopa i ujrzałam stolik. Na środku stał mały stolik okryty błękitnym obrusem. Przy nim znajdowały się dwa krzesła. One również pokryte były materiałem, lecz w ciemniejszej tonacji. Na stole stała czerwona świeca, dwa talerze i dwa duże kieliszki. Kształt miały jak te do czerwonego wina. "Co on kombinuje? Chyba nie chce nic mi zrobić?". Talerze były jak dwa księżyce ich biel odbijała światło bijące z ulicznych reflektorów. J-Hope chwycił nie za rękę i pociągnął do stolika.
- Proszę - wskazał dłonią, abym usiadła jednocześnie odsuwając krzesło od stołu.
- Dziękuję - kiwnęłam głową i usiadłam
     Usiadł naprzeciwko mnie.
- Podoba się niespodzianka?
- T-tak... nie spodziewałam się, że zaprowadzisz mnie do tak pięknego miejsca.
- Gdy byłem mały często przychodziłem tu z rodzicami. Teraz jest to zwykły biurowiec, lecz wtedy była to wspaniała restauracja, którą charakteryzował piękny widok na panoramę Busanu. Pewnego razu, gdy przyszliśmy tu z rodzicami zapomnieli o mnie i całą noc spędziłem właśnie w tym miejscu. Przez cały ten czas podziwiałem gwiazdy.
- Ta historia jest cudowna i przerażająca za jednym razem. Jak oni mogli o tobie zapomnieć?
- Jako dziecko byłem spokojny i raczej małomówny. Nie zawierałem przyjaźni i wolałem spędzać czas w swoim towarzystwie.
- Nie czułeś się osamotniony?
- Nie, kochałem być sam. Miałem swój taniec. Wtedy już wiedziałem, że chcę z nim wiązać całe życie.
- Taki mały chłopiec, a myśli jak dorosły.
- Moi rodzice nie mieli zbytnio czasu na rozpieszczanie mnie. Traktowali mnie surowo. Chcieli, żebym miał dobre oceny i skończył jedną z najlepszych uczelni w Korei.
- Nie mieli nic przeciwko twojej pasji?
- W szkole podstawowej starałem się być najlepszy. Miałem same wzorowe oceny, na egzaminach końcowych miałem 100%, więc rodzice pozwalali mi uczęszczać na różne kursy tańca, lecz wszystko zaczęło się później.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- W gimnazjum coraz bardziej przykładałem wagę na taniec, a niżeli na oceny. Wtedy zacząłem buntować się ideą mojego ojca. Uciekałem z domu, zacząłem być otwarty na ludzi.
- Ale mam nadzieję, że teraz jest już ok...?
- W liceum mój tata przyszedł na występ. Nie wiedział, że ja też biorę w nim udział. Gdy mnie zobaczył coś w nim pękło. Dotarło do niego jak bardzo się mylił. Od tamtej pory nie ma nic przeciwko, nawet zaczął mnie wspierać.
- Miło z jego strony. Szkoda tylko, że zajęło mu to trochę czasu.
- Ja nie narzekam, chociaż to prawda, że czasami było naprawdę ciężko. Ale nie ważne... Jak było z tobą opowiadaj... - uśmiechnął się
- Już wspominałam, że przeprowadziłam się tu z Polski. Mój tata dostał możliwość zarobienia większych pieniędzy, lecz był mały haczyk. Musiał zmienić miejsce pracy.
- Ciężko ci było pewnie rozstać się z przyjaciółmi.
- Nie miałam żadnych przyjaciół. Każdy uważał, że jeśli jestem z dobrego domu to będę wszystko przygarniać dla siebie. Czasami chciało mi się płakać, ponieważ wytykali mnie palcami, olewali itp.
- Brzmi strasznie...
- W Korei było podobnie... Lecz powodem tutaj jest tym razem mój wygląd. Moja "inność". Ludzie ignorowali mnie, ponieważ mam białą karnację i nie mam azjatyckich rys.
- Choć tu do mnie - gwałtownie wstał i podbiegł do mnie, aby się przytulić. Pogłaskał moją głowę, składając na czole delikatny pocałunek. W tym momencie świeczka zgasła, a ja wzdrygnęłam się.
-Co to było? - zapytałam się
- To musiał być wiatr. - wziął zapałkę i ponownie zapalił świeczkę, po czym powróć do obejmowania mnie.
- Dziękuję, za troskę, ale przyzwyczaiłam się już do tego.
- Jak oni mogą. Ja im pokażę. Nikt nie będzie ranił uczuć "mojej" Eliki.
- "Twojej"?
-Taak~!
- Co masz na myśli mówiąc w ten sposób?
- Że nie pozwolę nikomu cię zranić i poświęcę nawet swoje życie.
- Nie mów w ten sposób!
- Dlaczego?
- Ponieważ chcę zobaczyć więcej twojego hipnotyzującego tańca.
- Hmm..?! - odparł zaskoczony moimi słowami - Naprawdę?
- TAK!
- Więc studiuj za mną na uczelni!
- Ale ja jestem dopiero w pierwszej klasie liceum!
- Ja jestem dopiero na pierwszym roku. A trwają one cztery lata, więc będę twoim starszym oppa~
- Ale ja nic nie potrafię. A zresztą to jest najlepsza uczelnia w Seulu...nie dziękuję to nie dla mnie...
- Zawsze powinniśmy stawiać sobie wielkie cele!
- A ty masz jakie?
- Ja chcę zostać najlepszym tancerzem na świecie.
- Mogłam się domyślić...
- A ty nie chciałabyś zostać wielką piosenkarką?
- Nie to nie dla mnie...
- Dlaczego? Masz piękny głos, na pewno cudownie tańczysz...Hmm.. ZOSTAŃ  IDOLEM!
- Idolem? Sama nie wiem. Nie odnajdę się w blasku reflektorów.
- Ty nie dasz rady? Żarty sobie stroisz? Na pewno dasz, każdy cię pokocha!
- Nie wiem czy to dobry pomysł. Tańczyłam, ale już zakończyłam ten etap i nie chciałabym do niego ponownie wracać.
- Dlaczego?
- Nie chcę o tym mówić... - spuściłam głowę ze smutnym wyrazem twarzy
- No dobrze, nie będę się już dopytywać.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się do niego
- Nie martw się. Uczelnia sprawia tylko pozory wymagającej. Jeśli masz pasję i się w niej zatracisz to będziesz w stanie osiągnąć wszystko!
- Wszystko?
- Tak. Zatrać się w swojej muzyce, w swoim wokalu, a zobaczysz, że będziesz mi jeszcze kiedyś dziękować.
- Naprawdę?
- Gdy będziesz żyć muzyką to zobaczysz, że będziesz mogła dosięgnąć gwiazd.
- Nie dam rady. Nie mam tyle odwagi w sobie.
- Nie dowiesz się, póki nie spróbujesz.
- No dobrze. Ale zmieniając temat, jutro już wyjeżdżasz?
- Tak, to była tylko krótka przerwa od codziennych treningów.
- Codziennych?
- Aby być w formie potrzebny jest trening.
- To jest oczywiste.
     Zerknęłam na zegarek, który wskazywał godzinę dwudziestą drugą.
- Już tak późno?! Jak ten czas szybko upływa w dobrym towarzystwie.
- Hehe. Miło to usłyszeć. - uśmiechnął się pokazując śnieżnobiałe zęby i drapiąc się tył głowy.
- Muszę już zbierać się. Rodzice zaczną się zamartwiać jeśli wrócę późno.
- No dobrze... - widać było na jego twarzy smutek
- O której jutro masz autobus?
- Chyba o czternastej.
- Jak mój budzik nie będzie miał humorków i mnie obudzi to przyjdę się z tobą pożegnać. Okey?
- Naprawdę? - jego oczy zaczęły błyszczeć - Może ja cię obudzę? Powiedz, o której to ja będę dzwonić jako twój osobisty budzik - zaczął się śmiać
- Zgoda. Tylko jak śpię to mam problemy ze wstaniem. Więc mogę nieświadomie rozłączać cię.
- Potrafię być upierdliwy i nie zniechęcę się to ci mogę obiecać.
"Chyba wiem o czym mówi" - powiedziałam do siebie.
- Ok. To zadzwoń do mnie o ósmej rano.
- Dobrze, więc jesteśmy umówieni, ale musisz podać mi swój numer.
     Wymieniliśmy się numerami telefonu, a później wyszliśmy z budynku. Hoseok odprowadził mnie pod sam dom. Gdy weszłam do domu moja mama od razu zaczęła zadawać tysiąc pytań, lecz ja krótko jej odpowiedziałam:
- To mój przyjaciel, na którym bardzo mi zależy. - odwróciłam się w stronę schodów i powędrowałam do pokoju.
_______________________________________________________________________________

No i koniec szóstej części. Jak one szybko przybywają ^^
Siódmy rozdział powinien się wam spodobać wyczekujcie go z niecierpliwością i pamiętajcie
piszcie wasze odczucia w komentarzach :D

poniedziałek, 9 marca 2015

Kim ON dla ciebie jest?!

     Byłam cała rozpalona. Nie potrafiłam zebrać myśli. Osunęłam się po drzewie i znalazłam się na miękkim zielonym trawniku. Moja twarz skierowana była w  jakiś punkt w oddali. Mimika twarzy nie wyrażała żadnych emocji. Twarz była cała czerwona jak burak i biło od niej ciepło. Jeszcze przez chwilę siedziałam bez życia.
     Po chwili powróciłam do życia i przypomniałam sobie gdzie jestem. J-HOPE! Zapomniałam o nim jak mogłam? Wstałam, otrzepałam się z trawy i pobiegłam do niego.
- Co tak długo? Zamartwiałem się. Szukałem cię wszędzie, myślałem, że już się rozmyśliłaś...
- Niee... no co ty - nie wiedziałam co powiedzieć
- Coś się stało? Masz straszne rumieńce? - powiedział ze zmartwionym wyrazem twarzy
- Nic ważnego.. spotkałam pewną osobę, ale to było nieporozumienie... Może pójdziemy do kolejki? Tym razem już cię nie zostawię, obiecuję. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.
- No dobrze skoro tak mówisz. - odpowiedział niepewnie
     Skierowaliśmy się w stronę kolejki. Była większa niż poprzednio. W mojej głowie nadal panował mętlik. Nadal miejsca, które były dotykane przez Kookiego pulsowały. Pojedyncze punkciki na mojej skórze płonęły i powodował, że rumieńce nie przestawały blednąć. Moja twarz nie wyrażała żadnych emocji, wzrok był pusty.
- Elika? - zaczął machać mi przed twarzą Hoseok - Elika, słuchasz mnie? - po chwili ocknęłam się jakby z transu
- Słucham? - spojrzałam mu nagle prosto w oczy. Były jak dwa czarne punkciki. Błyszczały, gdy promienie słoneczne padały prosto na nie.
- Co się stało? Chcesz może jednak pogadać o tym?
- Nieee..., dzięki za troskę, ale wolę jednak zostawić to wszystko dla siebie.
- No dobrze, ale wiedz, że zawsze możesz mi o wszystkim powiedzieć.
     Po jakiś piętnastu minutach dostaliśmy się na początek kolejki. Weszliśmy do kabiny i usiedliśmy na przeciwko siebie. Na początku panowała niezręczna cisza, próbowałam nakierować swój wzrok na jakiś martwy punkt za oknem, ale nie udało mi się to. Wzrok Hoseoka powodował u mnie podobne uczucie jakie miałam podczas spotkania Kookiego. Jego wzrok był cały czas zawieszony na mnie:
- Coś się stało? - zapytałam
- Nieee... Zastanawiałem się tylko...jak podobało ci się przedstawienie?
- Było niesamowite, aktorzy idealnie odegrali swoje role
- A ja? Nie podobałem ci się?
- BYŁEŚ CUDOWNY!! Bardzo mi się podobało. Gdy tańczysz to powodujesz, że nie można oderwać od ciebie wzroku.
- Nie gadaj głupot. Bo zaraz ci coś zrobię. - roześmiał się i pokazał białe zęby
- Zrobisz mi coś? Uuuu.... Już się boję. - zaczęłam się śmiać
- A żebyś się nie zdziwiła. Chcesz się przekonać? - Po zakończeniu zdania Hoseok nagle znalazł się przede mną. Jego dłonie trzymały się oparcia. Byłam zablokowana przez niego.
- Co ty kombinujesz? - zarumieniłam się
- Ja? Nic. O czym teraz myślisz? - zaczął przybliżać swą twarz do mojej, patrząc  mi się prosto w oczy
- A o czym miałabym myśleć?
- No ja nie wiem, chce usłyszeć z twych ust o czym teraz myślisz.... - przerwał zatrzymując twarz kilka centymetrów od mojej.
- Zaskoczona byłam miejscem, które dla mnie przygotowałeś.
- Podobało ci się?
- Byłam naprawdę zaskoczona i...
- I..?
- I nie spodziewałam się tego. Czemu to zrobiłeś?
- Bo chciałem, abyś miała najlepsze miejsce. Przy okazji mogłaś oglądać mnie z bliska - po tych słowach zaczerwieniłam się. Spojrzał się na mnie, lecz po chwili ujrzał wisiorek na mej szyi i usiadł z powrotem na miejsce.
- Skąd masz te piórko?
- Leżało na krześle po antrakcie. A właśnie dlaczego zmieniłeś kolor płótna?
- Ja? Ja nic nie zmieniałem, Nie miałbym nawet kiedy to zrobić. Podczas występu zauważyłem, że twoje miejsce nie przykuwa uwagi kolorem. Nie otaczał cię już piękny niebieski odcień tła.
- Czyli to wszystko jego zasługa - pomyślałam sobie - Jak przyszłam do sali płótno było już zmienione. Myślałam, że to ty zmieniłeś. Na krześle leżało pudełko z właśnie taką zawieszką. Na początku nie wiedziałam o co chodzi, ale po przeczytaniu kartki już zrozumiałam. Może nie tak do końca - roześmiałam się
- Pierwszy raz widzę takie ładne piórko, widać, że komuś na tobie bardzo zależy. Chyba ta osoba chcę cię chronić, ponieważ on trochę wygląda jak talizman.
- Talizman?
- Ma cię chronić przed niebezpieczeństwem, ale dlaczego akurat piórko?
- Hmm... To mój J.M Angel
- J.M?
- Tak. Za długa historia, żeby opowiadać.
- Jest on kimś ważnym dla ciebie?
- Można tak powiedzieć...dzięki niemu nadal żyję i nie wpadłam w depresję... Uratował mi życie oraz pocieszył mnie, gdy nie miałam najlepszego humoru.
- Rozumiem, ale dlaczego J.M i anioł?
- Ponieważ znam tylko jego inicjały "J.M", nigdy go nie widziałam. A gdy się pojawia to zaraz znika, zachowuje się jak anioł stróż, dlatego tak go po części traktuje. - roześmiałam się
- Nie wiem co jest w tym takiego zabawnego. Moim zdaniem można to zaliczyć do prześladowania. To się zaczyna robić niebezpieczne.
- Z początku bałam się, ale jakoś czuję się teraz bezpieczna.
- Czyli uważasz, że prześladowanie jest miłym gestem..? - powiedział ironicznie
- To nie tak! - uniosłam się - To..to nie tak...to..to tylko.. Możemy o tym nie rozmawiać..
- Dlaczego? - zaczął przeszywać mnie wzrokiem
- PRZESTAŃ - odwróciłam wzrok - Proszę - powiedziałam, a po moich policzkach spłynęło kilka łez
- No dobrze. Przepraszam już nie będę ciągnąć tematu... - usiadł koło mnie po czym mnie przytulił. Oparł moją głowę na swojej klatce piersiowej. Po chwili głaskał moją głowę.
     Siedzieliśmy tak w ciszy. Miałam ochotę rozpłakać się, ale nie wiedziałam dlaczego? Co jest ze mną nie tak? Przecież J.M mnie strzeże, on jest moim aniołem, nie potrafiłby zrobić mi krzywdy. Prawda? J-Hope myli się na pewno!
     Kolejka wylądowała. Wysiedliśmy z niej zaczęliśmy kierować się w stronę wyjścia. Szłam z pustym wzrokiem skierowanym przed siebie.
- Elika-Elika! - zaczął krzyczeć Hoseok. Nie reagowałam. Nagle dotknął gwałtownie mojego ramienia, po czym zatrzymałam się przed wyjściem z wesołego miasteczka. Ocknęłam się i rozejrzałam wokoło.
- C-co się stało? - zapytałam
- Szłaś taka przybita, przejdziemy się jeszcze gdzieś? Chciałbym Ci pokazać jeszcze jedno miejsce przed pożegnaniem.
- D-dobrze.. - uśmiechnęłam się niewinnie
- A więc ruszamy - uśmiechnął się, chwycił moją dłoń i ruszył żwawo przed siebie.
_____________________________________________________________________________
Na tym zakończę piąty już rozdział. Cieszę się tym, że podobają się wam rozdziały przeze mnie pisane. Jak zwykle możecie pisać wasze odczucia w komentarzach. Czekajcie na kolejne przygody Eliki. ^^

niedziela, 1 marca 2015

Heaven and hell...

     Nagle poczułam ciepło i uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Wzięłam karteczkę i zajęłam miejsce. Wszyscy spoglądali na mnie jakbym była ufo. Mnie jakoś to specjalnie nie interesowało, wpatrywałam się z niecierpliwością na scenę zasłoniętą kurtyną.
     Po pewnej chwili światło zgasło, a scena rozbłysła blaskiem reflektorów. Na scenie pojawiła się grupka tancerzy. Wśród nich ujrzałam Hoseoka. Był na boso, przyodziany tylko w białą koszulę i czarne spodnie. Włosy były w lekkim nieładzie i co chwila zmieniały miejsce. Wszystko było w nim perfekcyjne, mój podziw coraz bardziej rósł. Lecz jego oczy pokazywały wszystkie emocje, jakie nim w tej chwili kierowały. Hoseok wyróżniał się, ponieważ pozostali byli cali w bieli. Nawet włosy i skórę mieli uchakteryzowane. Wyglądali jak cienie czy duchy. Wszystko to wyglądało zjawiskowo. Spektakl się rozpoczął.
     Po około godzinie nastąpiła przerwa. Tancerze zniknęli za kurtyną. Światło ponownie rozbłysło na całej sali. Zapewne chcieli zmienić scenografię i  przebrać się. Wstałam i udałam się do toalety. Idąc korytarzem, w którym była spora grupka ludzi poczułam intensywne uderzenie. Ktoś na mnie wpadł, ale nie widziałam twarzy, gdy się obejrzałam winowajcy już nie było.
     Gdy wróciłam do sali coś przykuło ponownie moją uwagę. Było to, to samo krzesełko, lecz nieco różniło się od poprzedniego. Była na nim ciemna płachta. Na niej leżała srebrna poduszka, ale to co mnie najbardziej zaintrygowało to mały przedmiot na poduszce. Było to małe czerwone pudełko z przyczepioną do niego karteczką. Wzięłam je w dłonie i zajęłam miejsce. Otworzyłam pudełko, a jego zawartość odebrała mi dech w piersiach. Było w nim małe piórko. Zawieszka na szyję, było przy nim również oczko o barwie zbliżonej do moich oczu. Otworzyłam karteczkę, a to co w niej było:
 
 
 
"Pamiętaj, że Twój anioł stróż
 czuwa nad Tobą
 i nie pozwoli, aby
ktoś inny mu Cię zabrał.
Zawsze jestem i będę przy Tobie. J.M."
spowodowało u mnie zanik mowy.
     Znowu "J.M." kim on jest? Od początku mi pomaga, ale skąd on się wziął? Czemu mu tak na mnie zależy? Kim ja dla niego jestem? Wzięłam piórko do ręki. Od małego nosiłam na szyi łańcuszek z literą mojej grupy krwi. Skąd on wiedział, że mam coś na szyi? To się zaczyna robić coraz bardziej przerażające. Obejrzałam dokładnie zawieszkę. Było to srebrne piórko z lazurowym serduszkiem na trzonku. Ale co mnie najbardziej zdziwiło to małe literki "J.M" zaraz pod sercem. Kamień wyglądał jak akwamaryn. Był jednym z moich ulubionych. Od zawsze kochałam wszystkie odcienie niebieskiego. Z nie byle powodu kiedyś w wakacje koloryzowałam sobie włosy na ten właśnie kolor. Planowałam już od pewnego czasu wrócić do tego koloru, ale jeszcze moje włosy nie zregenerowały się.
     Zdjęłam łańcuszek i zawiesiłam na nim prezent. Zapięłam naszyjnik i jednocześnie światło ponownie zgasło. Kurtyna odsłoniła całą scenę i spektakl się rozpoczął.
     Scena ponownie rozbłysła blaskiem reflektorów. Wszystko wyglądało inaczej: scenografia i bohaterowie.
     Po zakończeniu przedstawienia wstałam i wyszłam przed budynek. Z wychodzącego tłumu próbowałam znaleźć J-Hopa.  Nagle moje oczy zostały zakryte czyimiś dłońmi. Nie wiedziałam kto to mógł być, tylko jedna osoba przychodziła mi do głowy:
- Hoseok?
- Skąd wiedziałaś? - zabrał ręce z mojej twarzy i spojrzał na mnie uśmiechając się. - To ruszamy?
- Gdzie idziemy?
- To niespodzianka. - pokazał język - Jutro wracam do Seulu na uczelnię.
- Co?? - zmartwiłam się - Dlaczego tak szybko musisz wracać?
- Zaczynam trenować jako trainee
- Wow. Gratulacje~
- To ruszajmy. Nie chce stracić ani jednej chwili spędzonej z tobą - zarumieniłam się, gdy to usłyszałam
- A, więc prowadź...
     Szliśmy przez miasto, aż doszliśmy do bramy. Za nią rozstawione było wesołe miasteczko. Moje oczy zabłysły, gdy dostrzegły diabelski młyn.
- Widzę, że spodobała Ci się moja niespodzianka.
- TAK~ JA CHCĘ TAM!~ - wskazałam palcem na diabelski młyn
- Domyśliłem się - zrobił smile eye - lecz najpierw chce zobaczyć co dla mnie przygotowałaś....
- Myślałam, że już zapomniałeś...
- Takich rzeczy nie potrafiłbym zapomnieć
     Poszliśmy na polanę niedaleko lunaparku. Usiadł pod drzewem i zaczął mi się dokładnie przyglądać. Zastanawiałam się o co mu chodzi. Ubrana byłam w czerwoną rozkloszowaną sukienkę w czarną kratkę,  czarne rajstopy i białe conversy. Moje oczy jak zwykle podkreślone były smoky eye, a usta brzoskwiniowym błyszczykiem.
- Coś się stało? - zasmuciłam się
- Nieee - zarumienił się - Pięknie dziś wyglądasz~ - cała poczerwieniałam
- Dziękuję
- Gotowa?
- No nie wiem... Jesteś tego pewny?
- TAAK~ Zaczynaj już, bo zaraz umrę z ciekawości
- No dobrzee...
     Zaśpiewałam mu piosenkę Ailee - Heaven (https://www.youtube.com/watch?v=L9ro1KjkJMg). Zatraciłam się, ale miałam wrażenie, że ktoś na mnie patrzy. Lecz to nie był wzrok Hoseoka. Czułam świdrujący wzrok z tyłu głowy. Gdy skończyłam śpiewać, rozejrzałam się, ale nikogo nie zauważyłam.
- Coś się stało?
- Nie-e... - miałam widoczny strach w oczach
- Twoja mina mówi coś innego... - powiedział troskliwie
- Nic się nie stało,  naprawdę. Może chodźmy gdzieś. Okey? - powiedziałam z uśmiechem
- No dobrze, to chodźmy teraz na ten diabelski młyn, zgoda?
- TAK!~
     Poszliśmy w stronę kasy. J-Hope kupił bilety i powędrował na koniec kolejki. Ja ruszyłam w stronę toalet.
     Szłam uliczką, przy której rosły drzewa i krzewy. Minęłam grupkę ludzi, gdy nagle poczułam mocne szarpnięcie za przedramię. Odruchowo zamknęłam oczy. Kiedy próbowałam je otworzyć, czyjaś dłoń je zakryła. Moje ciało zostało przyparte do drzewa. Chciałam się wyrwać, lecz obie ręce miałam uniesione do góry i podtrzymywane za nadgarstki przez tajemniczą osobę. Czułam przerażenie, nie wiedziałam co może się ze mną stać.
- Kim jesteś? Czego ode mnie chcesz? - powiedziałam próbując zachować spokój w głosie
- Ha ha ha.... Co ja mogę od ciebie chcieć?! Hmmm...zastanówmy się chwilę... - urwał. Znałam go, lecz nie mogłam sobie przypomnieć skąd. Lecz po chwili sobie uświadomiłam kim jest ta osoba
- KOOKIE! Co ty tu robisz?
- Eh... Rozpoznałaś mnie, myślałem, że będę mógł jeszcze trochę podręczyć cię w niewiedzy - odparł odsłaniając moje oczy
     Ubrany był w czerwoną koszulkę, na której miał skórzaną kurtkę. Włosy miał w lekkim nieładzie, a grzywka jak zwykle opadała na jego oczy. Puścił moje dłonie, lecz gdy je opuściłam, zaraz zostałam otoczona przez niego. Po obu stronach mojej twarzy znalazły się jego dłonie. Zamurowało mnie. Jak taki miły chłopak może przy mnie zachowywać się jak diabeł. Jego złowieszczy uśmiech powodował u mnie lekką obawę, a przeszywające spojrzenie przechodziło przeze mnie na wylot.
- Piękny masz głos, kochana - nagle złapał za mój podbródek i uniósł do góry, kciukiem pieszcząc mój policzek
- Skąd ty....
- Jestem bardziej spostrzegawczy niż ci się wydaje
     Nagle jedna z jego dłoni zaczęła kierować się w stronę moich bioder. Przeszły mnie dreszcze. Jego palce lekko zaczęły lekko dotykać mojej skóry. Miejsca, które zetknęły się z jego opuszkami zaczęły płonąć. Moje ciało paliło, miałam wrażenie, że wpadam w jakiś trans. Jego pieszczoty nagle ustały, wszystko to zostało przerwane w jednym momencie. Moje ciało wariowało. Tysiące myśli plątało się w mojej głowie. Moja twarz była cała czerwona.
- Dobrze, więc ja uciekam. A to jest nauczka dla ciebie, wiec do zobaczenia na próbie. Pa pa~ - uśmiechnął się dziecinnie i odszedł.
_____________________________________________________________________________
 
Czwarta część zakończona. Czkajcie z niecierpliwością na kolejną. Mam nadzieję, że spodobała się wam ta część. Czekam na wasze odczucia w komentarzach :D