Strony

środa, 25 listopada 2015

Halloweenowy oneshot

A tu drugi shot.. Halloween mnie trochę natchnęło ^^ Mam nadzieję, że przypadną Wam do gustu :3
Dostosowujcie się do regół, muzyka tu odgrywa naprawdę ważną rolę, więc proszę nie zapominajcie o niej :*
Nie zajmuję już mam czasu i zapraszam do czytania ~ ♥♥♥

Uwaga! Słuchaj muzyki w tle, dodaje nastrój, bez niej nie robi to takiego wrażenia.


* * *
 

                Dobiegała północ. Szłaś ulicą, która była słabo oświetlona. Nikt nie spodziewałby się, że ty, która uwielbiasz horrory bałabyś się iść nocą. Od domu dzieliło cię zaledwie sto metrów. Rodzice zapomnieli, że dzisiaj jest Halloween, przez co po zaledwie kilku grupkach dzieci wszystkie słodkości z twojego domu zniknęły. A jedyną osobą, która mogła po nie iść byłaś ty. (No, bo kto inny? Ktoś musi przeżyć historię.) Niosłaś kilogramowy worek cukierków w ręce. Czarna peleryna, rozpuszczone długie włosy. Lekko powiewały na wietrze w czasie marszu. Makijaż… lekko rozjaśniona cera, ciemniejszy cień na powiekach, przyciemnione policzki i kości żuchwy. Czarownica malowana. Czapki również nie zabrakło. Nie zmieniało to jednak faktu, że już dawno byłaś pełnoletnia.

                Ostatnia ulica. Zero lamp. Prosta ulica. Pominęłam jeden fakt? Ulicę z obu stron otaczało pole. Normalnie za dnia nie sprawiłoby ci to żadnego problemu, ale w tejże chwili? I to jeszcze w Halloween? Zwolniłaś tępo, rozejrzałaś się w prawo, gdy nagle usłyszałaś szelest ze swojej lewej. Gwałtownie się odwróciłaś…

           pusto. Ani żywej duszy. Nagle ponowny szelest tylko tym razem z prawej, ponowiłaś ten sam ruch. Pusto. Jednak…

               nie…

                        chwila, coś się poruszyło. Stanęłaś jak zaklęta. Strach nie pozwalał ci nawet spokojnie oddychać. Przełknęłaś nerwowo ślinę. Czekałaś na oprawcę. Zboże coraz bardziej zaczęło się poruszać, gdy nagle przed tobą stanął…

                                  kot. Ale nie byle jaki. Czarny? Nie do końca? Można tak powiedzieć, co prawda na jego sierści przeważała czerń, ale miał biały krawat oraz przednią prawą łapkę rudawą. Jego oczy mieniły się blasku księżyca. Przypomniało ci to dobrze, że dzisiaj dodatkowo jest jeszcze pełnia. Księżyc tak ładnie oświetlał niebo. Bezchmurne niebo. Nic piękniejszego. Rozejrzałaś się ponownie w obie strony, gdy doszłaś do wniosku, że nic więcej na ciebie nie czyha, ponownie wróciłaś do marszu.

                W domu przełożyłaś cukierki do miski. Jednak po chwili po pomieszczeniu rozniósł się dźwięk telefonu. Odebrał go twój tata. Po około piętnastominutowej rozmowie okazało się, że musi pilnie wyjść (sprawy służbowe). Rodzeństwo spędzało cudownie czas u kuzynostwa, a mama miała nockę w pracy. Zostałaś sama jak palec. Drzwi zamknięte, ale co gdy ktoś zadzwoni po cukierki? Nie należałaś do osób, które zgaszą światło i będą udawały, że nikogo nie ma w domu. Postanowiłaś porozpalać wszystkie światła, ale i tak nie czułaś się spokojniejsza. Z rozmyśleń oderwał cię dzwonek do drzwi. Wzdrygnęłaś się i podeszłaś spięta do nich. Uchyliłaś je lekko i ze spokojem odetchnęłaś, gdy ujrzałaś gromadkę dzieciaków poprzebieranych za przeróżne postacie. Po poczęstowaniu ich słodyczami, zostałaś ponownie sama. Zamknęłaś drzwi na klucz i osunęłaś się po nich na podłogę. Oddychałaś ciężko.

                Dzwonek…

                                      

                                               Sygnał telefonu.... podeszłaś szybko. Miałaś nadzieję, że to twój tata. Chwyciłaś słuchawkę i przyłożyłaś do ucha.

*Pip*

         *pip*

                 *pip*... cisza. Odłożyłaś go.

                Po chwili rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Chwyciłaś cukierki i przekręciłaś zamek. Otworzyłaś je i znowu odetchnęłaś z ulgą. Tym razem było ich mniej. I troszkę starsi. Wcześniej grupka była w wieku szkoły podstawowej, a tym razem byli już to gimnazjaliści. Poczęstowałaś ich słodyczami. Odeszli. Zakluczenie drzwi. Już chciałaś odetchnąć, gdy...

                                                          

   ...telefon.

                Znowu dzwonił. Pośpieszyłaś do niego ponownie. Jeszcze szybciej niż ostatnim razem.

*szszsz*

              *szszsz*

                            *szszsz*

                                          *tik*telefon ucichł.

 Miałaś tego dosyć. Do głowy przychodziły ci różne rzeczy. Jak zwykle? Ktoś sobie robi żarty... jednak to nie było ani trochę zabawne ... przynajmniej nie dla ciebie.

                Już chciałaś usiąść na kanapie i włączyć telewizor, gdy nagle

*ding* *dong*

To było już nudne. Wzięłaś cukierki, przekręciłaś zamek i bez namysłu otworzyłaś drzwi.

- Buuu! Cukierek albo psikus! - usłyszałaś

                Podskoczyłaś ze strachu, gdy ujrzałaś przed sobą postać wyższą od ciebie. Ubrana była na czarno, a twarz miała zakrytą maską z "Krzyku".

-P-proszę. - powiedziałaś lekko spięta.

- Przestraszyłem cię? Przepraszam. - odezwał się męski głos spod maski.

- N-nie. Znaczy może trochę. - powiedziałaś nadal lekko spięta

- Przepraszam. - powiedział ponownie męski głos. - Przepraszam, zdejmę może to ustrojstwo. - powiedział po chwili zdjął maskę.

- ... - odjęło ci mowę. Stałaś jak zaklęta, gdy okazało się, że tą osobą jest chłopak niewiele starszy od ciebie.

- Nazywam się Do Kyung-soo. Mieszkam tutaj od niedawna.

                Rozmawialiście chwilę, ta rozmowa trochę ci pomogła, jednak nie chciałaś go dłużej przetrzymywać. Pożegnaliście się i znowu to samo....



* * *


                Dochodziła trzecia w nocy. Od półgodziny nikogo nie było, więc postanowiłaś wziąć kąpiel i pójść spać. Udałaś się do pokoju, wzięłaś ręcznik, piżamę i zaniosłaś ją do łazienki. Stwierdziłaś, że udasz się jeszcze do kuchni i zrobisz herbatę. Po kąpieli powinna być akurat do wypicia.

                Zaczęłaś schodzić po schodach. Pierwszy, drugi i ... ciemność. Światło zgasło. Czwarty i ponownie się zapaliło. Piąty, szósty mrok. Dziewiąty - i znów wszystko widziałaś. Stałaś w połowie i zastanawiałaś się co teraz? Już miałaś zejść po kolejnym, gdy usłyszałaś kroki.

*tup*

        *tup*

                       Cisza...

                                      

                                           …i nagle telefon

I co teraz? Co jeśli to tata? Co jeśli znowu kolejny żart? Nie mogłaś ryzykować.

*tup*

stopień

*tup*

kolejny

Rozejrzałaś się wokół siebie i nic. Pustka. Nic się nie zmieniło. Wzięłaś głęboki wdech i szybko zbiegłaś po pozostałych stopniach. Podbiegłaś do telefonu, szybko łapiąc go w dłonie. Przyłożyłaś słuchawkę do ucha…

*ehh*

           *ehh*

       *…*

*piiip* i… cisza.

Te oddechy nie były zabawne. Odłożyłaś telefon. Rozejrzałaś się wokoło i dostrzegłaś, że drzwi, które prowadziły do garażu są uchylone. Nie otwierałaś ich, zazwyczaj są zamknięte na klucz. Czyżby tata wrócił? Ale raczej zadzwoniłby, jakby jechał. Może nie chciał cię obudzić? Hmm….?

                Podeszłaś powoli do drzwi. Spojrzałaś przed dziurkę od klucza.

‘Pali się światło.’


Chwyciłaś powoli za klamkę i delikatnie popchnęłaś je do siebie. Ostatnio trochę zaczęły skrzypieć, musisz o tym tacie przypomnieć, gdy będzie miał wolną chwilę.

                Weszłaś do garażu. Pusto. Samochodu nie ma. Jednak dostrzegłaś coś innego. Na parapecie po drugiej stronie okna siedział ten sam kot. Wpatrywał się w ciebie swoimi ślepiami. Wtedy dostrzegłaś, że były one brązowego koloru. Wcześniej blask księżyca uniemożliwiał ci dokładnie się temu przyjrzeć. Podeszłaś powoli do okna, jednak nagle miauknął i uciekł. W tym samym momencie drzwi od garażu zamknęły się i światło w pomieszczeniu zgasło. Przerażona kucnęłaś. Starałaś się oddychać najciszej jak tylko mogłaś i próbowałaś zebrać myśli. Wtedy usłyszałaś skrzyp drzwi i kroki.

*tup*

*tup*

Postać zbliżała się, jego odgłosy były coraz bardziej wyraźne. Nie mogłaś oddychać…

                Gdy nagle *puf* światło rozbłysło. Pomieszczenie było w takim samym stanie co przedtem. Drzwi były uchylone jak je zostawiłaś, ale jedno się zmieniło… Przy nich leżała torebka. Podeszłaś do niej. Zajrzałaś do środka. W jej wnętrzu znajdowała się maska. Ta sama, którą miał na sobie ten chłopak. Wyjęłaś ją ostrożnie ze środka, lecz to co pod nią zobaczyłaś przeraziło cię. Nóż. Lecz nie byle jaki. Był w krwi. Przełknęłaś i zastanawiałaś się co zaraz nastąpi. Telefon?

                I wtedy usłyszałaś dzwonek telefonu.

                Wyszłaś z garażu. Nie zgasiłaś, jednak w nim światła. Zamknęłaś drzwi i udałaś się do telefonu. Podniosłaś słuchawkę do ucha, byłaś gotowa na ponowne szmery i odgłosy, jednak nie tym razem:

- Kochanie, pilna sprawa w pracy, przyjadę dopiero rano. Mam nadzieję, że cię nie obudziłem córeczko.

- N-nie. Dziękuję, że mnie poinformowałeś, zaczynałam się już trochę niepokoić.

- Spokojnie, jestem cały i zdrowy. Kładź się spać i wyśpij spokojnie. Kocham cię.

- Ja ciebie też tatusiu.

- Śpij dobrze.

                Odłożyłaś telefon i udałaś się do kuchni. Odkręciłaś kran. Odwróciłaś się po czajnik. Gdy ponownie spojrzałaś na wodę, znowu zaczęłaś szybciej oddychać. Woda nie była przejrzysta. Była to krew. Przetarłaś delikatnie oczy. Nie potrafiłaś w to uwierzyć. Musiałaś się przekonać. Upewnić na sto procent. Skierowałaś, więc dłoń w ściek „cieczy”. Ręka coraz bardziej się trzęsła. Już miałaś zamoczyć ją pod strumieniem, gdy woda przestała płynąć. Chwyciłaś za kurek, ale nic to nie dało. Nie chciała płynąć. Jak ty teraz weźmiesz kąpiel? Westchnęłaś.

*ding* *dong*

Usłyszałaś dzwonek do drzwi.

‘Która to godzina? Ludzie co wy nie śpicie jeszcze?’

Spojrzałaś na zegarek. Była za dwadzieścia czwarta.

‘Człowieku, co ty robisz ze swoim życiem? Idź spać.’  - Mówiłaś do siebie.

Podeszłaś do drzwi. Już łapałaś za zamek, gdy usłyszałaś pukanie.


*puk*

*puk*

Słyszałaś je coraz wyraźniej. Było ono przerażające. Bezszelestnie odsunęłaś się, jednak od drzwi. Uświadomiłaś sobie, że naprzeciwko drzwi wejściowych, od strony salonu znajdują się drzwi tarasowe, które są całe oszklone. Odwróciłaś się i ujrzałaś krwistoczerwony księżyc. Z wrażenia osunęłaś się na podłogę. Serce waliło ci jak dzwon. I znowu tupot, jednak tym razem dobiegał on z góry. Miałaś już tego naprawdę serdecznie dosyć. Chciałaś iść spać i nie zamartwiać się tym, co się właśnie wokół ciebie dzieje.

                Postanowiłaś darować sobie kąpiel. Poszłaś na górę i powędrowałaś do łazienki, gdzie szybko przebrałaś się w piżamę. Podeszłaś do umywalki. Spojrzałaś w lustro. Postanowiłaś zmyć makijaż, przecież nie będziesz spała w takim stanie. Chwyciłaś wacik i zamoczyłaś go mleczkiem do demakijażu. Ponownie spojrzałaś w lustro, jednak gdy zbliżałaś wacik do twarzy ujrzałaś za sobą twarz. Nie była to jednak zwykła twarz. Była to maska. Maska z „Krzyku”. Jednym zwinnym rucham obróciłaś się, jednak pomieszczenie było puste. Wróciłaś do czynności z wcześniej. Po dokładnym umyciu twarzy, związałaś włosy w lekki warkocz. Umyłaś zęby i skierowałaś się do drzwi. Chwyciłaś za klamkę, jednak nim je otworzyłaś rozejrzałaś się jeszcze za siebie, tak dla pewności. Nie dostrzegając żadnej zmiany wyszłaś i udałaś się do swojego pokoju. Zapaliłaś światło.

*trzask*

‘Wywaliło bezpieczniki. Świetnie. Idealnie spędzona noc?’

(oczywiście, że tak.)

Czego chcieć więcej?

(może świeczki? )

                Udałaś się po omacku do biurka. Pamiętałaś, że stoją na nim dwie zapachowe świeczki, a w górnej szufladzie powinnaś znaleźć zapałki. Dotarłaś do krzesła. Obróciłaś je i jednym zwinnym ruchem usiadłaś na nim. Rozsunęłaś szufladę i zaczęłaś poszukiwania.

‘Mam’

(znalazłaś je szybciej niż przypuszczałam. )

Wyprostowałaś rękę i dotknęłaś ku swojemu zdziwieniu czegoś miękkiego. Z tego co pamiętałaś, nie posiadałaś, żadnych pluszaków na biurku. Chciałaś zobaczyć, co to jest. Wyciągnęłaś zapałkę z opakowania i czym prędzej ją zapaliłaś, jednak w tym samym momencie ponownie rozpaliły się światła w całym domu.

‘Cudowne są te zbiegi okoliczności.’

Spojrzałaś na biurko, a to co na nim się znajdowało był to kot. Ten sam. Nic się w nim nie zmieniło. Tylko skąd on się znalazł w mieszkaniu? Drzwi pozamykane, okna również. Nie było żadnej możliwości.  Kot wpatrywał się w ciebie swoimi brązowymi ślepiami. Po chwili robiło się to coraz bardziej przerażające. Wstałaś z krzesła i zbliżyłaś do łóżka. Kot zeskoczył z biurka i powolnym krokiem kierował się w twoją stronę.

‘Jak się go pozbyć?’

Zbliżyłaś się do drzwi balkonowych. Jednak z rozmyślań oderwał cię ponownie księżyc. Tym razem był większy. Dużo większy niż poprzednio. Jego kolor jednak się nie zmienił. Nadal był krwistoczerwonej barwy. Jednak to co się w nim zmieniło oprócz rozmiaru - jego grubość. Księżyc znikał. Był duży, ale coraz bardziej przekształcał się w rogalik. A po chwili patrzenia się prosto na niego zauważyłaś, że całkiem zniknął. Wtedy wszystkie światła w okolicy zgasły. Najpierw te uliczne, potem w domach. I wtedy nastała ciemność.

*trzask*

Usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła.

*ding* *dong*

Dzwonek?

                            *szsz*

Odkręcony kran?

‘Co się u licha dzieje?!’ - Te wszystkie zjawiska cię przerażały.

*tup*

*skrzyp*

*tup*

Słyszałaś powolne kroki wchodzenia po schodach.

*kap*

*kap*

Woda?...

Krew?...

Coś kapało? Tylko co? Za dużo myśli szalało w twojej głowie naraz. Mętlik. Za dużo negatywnych emocji naraz. Bezszelestnie wskoczyłaś na łóżko i zakryłaś się po głowę kołdrą.

*miau*

*skrzyp*

                Kot nadal się znajdował w twoim pokoju, ale nie tylko on jeden. Ktoś jeszcze w nim był.

- Hahaha!

                Usłyszałaś głośny i wyraźny śmiech. Bałaś się poruszyć. Leżałaś na wznak, nawet nie oddychałaś. Nie spodziewałaś, że aż tak długo jesteś w stanie wytrzymać, bez powietrza. Robiło ci się powoli gorąco. Brak tlenu i ciepło wytwarzane przez kołdrę. Traciłaś kontakt z rzeczywistością, ale nie mogłaś się poddać!

*tup*

*tup*

Kroki zbliżały się do ciebie. Ktoś chwycił brzeg twojej kołdry. Zacisnęłaś oczy, jednak gdy kołdra została odkryta, oczy otworzyły się. I ujrzałaś go! Czarna płachta na sobie, maska z „Krzyku” i zakrwawiony nóż w dłoni. Z wnętrza maski dostrzegłaś jego oczy. To był ten sam chłopak. Ale jak?!

- Nie będzie boleć… Ciii….Będziesz CIERPIEĆ! – powiedział i wbił w ciebie nóż.



Słuchaj w między czasie:


* * *

 

Poderwałaś się szybko do siadu. Biel. Za oknem świeciło słońce. Było na pewno już południe. Rozejrzałaś się wokoło. Biel. Było to aż przytłaczające. Śnieżnobiałe ściany odbijały promienie słoneczne, przez co raziły twoje oczy. Przetarłaś oczy dłoniami. Całe pomieszczenia było olbrzymie. Białe meble, dywan na środku pokoju. Kryształowy żyrandol. Śnieżnobiałe firanki, z srebrnymi wstążkami. Chciałaś się poruszyć, jednak coś ci to uniemożliwiło. Nie ‘coś’, a bardziej ‘ktoś’. Męska dłoń przepasała twoje biodra. Podążyłaś wzrokiem w stronę ciała. Chłopak nie miał koszulki. Promienie słoneczne podkreślały jego bladą skórę. Leżał na brzuchu i smacznie spał. Ciemnobrązowe włosy odznaczały się na białej pościeli.

‘Co się stało? Co on tu robi? Zz-ar-az przecież to TEN SAM chłopak?!’

Zauważyłaś, że był to ten sam chłopak co w śnie.

‘Co on tu robił? Co się działo?’

Słuchaj w między czasie:


Zerkałaś otępiałym wzrokiem przed siebie. Zauważyłaś, że masz na sobie jedynie bieliznę. Nic nie pamiętałaś. Podniosłaś delikatnie jego dłoń w nadgarstku. Już chciałaś się podnosić, gdy poczułaś jak jego dłonie oplątują cię w pasie i przyciągają do siebie. Jego oddech nagle zaczął odznaczać ci się na plecach. Czułaś ciepłe punkty. Po chwili na twarzy pojawiły ci się samoistne rumieńce. Kim on był, że tak na ciebie działał? Nagle zaczął przesuwać po twoich plecach nosem.

Jego dotyk był delikatny. Jego ruchy zaczęły kierować się bardziej w górę. Opuszki palców sunęły po twoim brzuchu, lekko muskając go. Każde tyknięcie pozostawiało jeden rozgrzany do czerwoności ślad, który normalnie gołym okiem się nie dostrzeże. Jedna z rąk zaczęła delikatnie zsuwać twoją dolną bieliznę. Zębami odpiął stanik, który stanął mu na przeszkodzie. Delikatnie językiem sunął dalej i pojechał do karku. Owiał go ciepłym oddechem, powodując na tobie falę ciepła. Składał pocałunki po twoim ramieniu, schodząc kolejno aż do dłoni.

W międzyczasie zdjął ramiączka i rzucił twój stanik za łóżko. Leżałaś na łóżku naga, pełna rozkoszy. Jego delikatne usta. Czułaś je wszędzie. Jak on to robił, że powodował w tobie tyle sprzecznych uczuć. Mętlik w głowie dodatkowo cię podkręcał. Nagle odwrócił cię i znalazłaś się pod nim. Z nadmiaru wrażeń samoistnie zamknęłaś oczy. Nawet nie wiedziałaś kiedy to nastąpiło. Wszedł w ciebie, a ty powoli dałaś się ponieść chwili. Wszystkie sprzeczne emocje. Ucichły. Liczyła się obecna chwila. Rozkosz. Ta błogość. Wydawałaś delikatne pomruki. Nagle otworzyłaś delikatnie oczy, a on spojrzał na ciebie ucałował twe usta. Po chwili jednak dodał:
- Ciii.. Nie będzie boleć… Ciii….Będziesz CIERPIEĆ! – powiedział gładząc delikatnie twój policzek.

Zastanawiałaś się skąd to kojarzysz. Już gdzieś słyszałaś taką wypowiedź Po chwili wszystko sobie przypomniałaś! Dom. Mrok. Maska. On. Próbowałaś się poruszyć, jednak twoje nadgarstki były związane. Czerwona wstążka trzymała je łóżka i nie pozwalała na jakikolwiek ruch z twojej strony.

Wtedy dostrzegłaś…

                                               nóż w jego ręce. Wszedł w ciebie kilka razy mocniej, doprowadzając cię do szaleństwa. Rozkosz tłumiła cały strach, który czułaś jeszcze przed momentem. Gdy doszłaś, uderzył jeszcze raz,

drugi,

i za trzecim, gdy doszedł wbił w ciebie nóż mówiąc:

- Już nigdy nie ucierpisz z ręki żadnego mężczyzny.

 

Koniec. ~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz