Dostosowujcie się do regół, muzyka tu odgrywa naprawdę ważną rolę, więc proszę nie zapominajcie o niej :*
Nie zajmuję już mam czasu i zapraszam do czytania ~ ♥♥♥
Uwaga! Słuchaj muzyki w tle, dodaje nastrój,
bez niej nie robi to takiego wrażenia.
* * *
Dobiegała
północ. Szłaś ulicą, która była słabo oświetlona. Nikt nie spodziewałby się, że
ty, która uwielbiasz horrory bałabyś się iść nocą. Od domu dzieliło cię
zaledwie sto metrów. Rodzice zapomnieli, że dzisiaj jest Halloween, przez co po
zaledwie kilku grupkach dzieci wszystkie słodkości z twojego domu zniknęły. A
jedyną osobą, która mogła po nie iść byłaś ty. (No, bo kto inny? Ktoś musi przeżyć
historię.) Niosłaś kilogramowy worek cukierków w ręce. Czarna peleryna, rozpuszczone
długie włosy. Lekko powiewały na wietrze w czasie marszu. Makijaż… lekko
rozjaśniona cera, ciemniejszy cień na powiekach, przyciemnione policzki i kości
żuchwy. Czarownica malowana. Czapki również nie zabrakło. Nie zmieniało to
jednak faktu, że już dawno byłaś pełnoletnia.
Ostatnia
ulica. Zero lamp. Prosta ulica. Pominęłam jeden fakt? Ulicę z obu stron
otaczało pole. Normalnie za dnia nie sprawiłoby ci to żadnego problemu, ale w
tejże chwili? I to jeszcze w Halloween? Zwolniłaś tępo, rozejrzałaś się w
prawo, gdy nagle usłyszałaś szelest ze swojej lewej. Gwałtownie się odwróciłaś…
pusto. Ani żywej duszy. Nagle ponowny szelest tylko tym razem z
prawej, ponowiłaś ten sam ruch. Pusto. Jednak…
nie…
chwila, coś się poruszyło. Stanęłaś jak zaklęta. Strach nie pozwalał ci
nawet spokojnie oddychać. Przełknęłaś nerwowo ślinę. Czekałaś na oprawcę. Zboże
coraz bardziej zaczęło się poruszać, gdy nagle przed tobą stanął…
kot. Ale nie byle jaki. Czarny? Nie do końca? Można tak
powiedzieć, co prawda na jego sierści przeważała czerń, ale miał biały krawat
oraz przednią prawą łapkę rudawą. Jego
oczy mieniły się blasku księżyca. Przypomniało ci to dobrze, że dzisiaj dodatkowo
jest jeszcze pełnia. Księżyc tak
ładnie oświetlał niebo. Bezchmurne
niebo. Nic piękniejszego. Rozejrzałaś się ponownie w obie strony, gdy doszłaś
do wniosku, że nic więcej na ciebie nie czyha, ponownie wróciłaś do marszu.
W domu
przełożyłaś cukierki do miski. Jednak po chwili po pomieszczeniu rozniósł się
dźwięk telefonu. Odebrał go twój
tata. Po około piętnastominutowej rozmowie okazało się, że musi pilnie wyjść
(sprawy służbowe). Rodzeństwo spędzało cudownie czas u kuzynostwa, a mama miała
nockę w pracy. Zostałaś sama jak palec. Drzwi zamknięte, ale co gdy ktoś zadzwoni po cukierki? Nie należałaś do
osób, które zgaszą światło i będą udawały, że nikogo nie ma w domu. Postanowiłaś
porozpalać wszystkie światła, ale i tak nie czułaś się spokojniejsza. Z
rozmyśleń oderwał cię dzwonek do drzwi. Wzdrygnęłaś się i podeszłaś spięta do
nich. Uchyliłaś je lekko i ze spokojem odetchnęłaś, gdy ujrzałaś gromadkę
dzieciaków poprzebieranych za przeróżne postacie. Po poczęstowaniu ich
słodyczami, zostałaś ponownie sama. Zamknęłaś
drzwi na klucz i osunęłaś się po nich na podłogę. Oddychałaś ciężko.
Dzwonek…
…
Sygnał telefonu.... podeszłaś szybko. Miałaś
nadzieję, że to twój tata. Chwyciłaś słuchawkę i przyłożyłaś do ucha.
*Pip*
*pip*
*pip*... cisza. Odłożyłaś go.
Po
chwili rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Chwyciłaś cukierki i przekręciłaś zamek. Otworzyłaś
je i znowu odetchnęłaś z ulgą. Tym razem było ich mniej. I troszkę starsi.
Wcześniej grupka była w wieku szkoły podstawowej, a tym razem byli już to
gimnazjaliści. Poczęstowałaś ich słodyczami. Odeszli. Zakluczenie drzwi. Już chciałaś odetchnąć, gdy...
…
...telefon.
Znowu
dzwonił. Pośpieszyłaś do niego ponownie. Jeszcze szybciej niż ostatnim razem.
*szszsz*
*szszsz*
*szszsz*
*tik* …telefon
ucichł.
Miałaś tego dosyć.
Do głowy przychodziły ci różne rzeczy. Jak zwykle? Ktoś sobie robi żarty...
jednak to nie było ani trochę zabawne ... przynajmniej nie dla ciebie.
Już
chciałaś usiąść na kanapie i włączyć telewizor, gdy nagle
*ding* *dong*
To było już nudne. Wzięłaś cukierki, przekręciłaś zamek i
bez namysłu otworzyłaś drzwi.
- Buuu! Cukierek albo psikus! - usłyszałaś
Podskoczyłaś
ze strachu, gdy ujrzałaś przed sobą postać wyższą od ciebie. Ubrana była na
czarno, a twarz miała zakrytą maską z "Krzyku".
-P-proszę. - powiedziałaś lekko spięta.
- Przestraszyłem cię? Przepraszam. - odezwał się męski głos
spod maski.
- N-nie. Znaczy może trochę. - powiedziałaś nadal lekko
spięta
- Przepraszam. - powiedział ponownie męski głos. -
Przepraszam, zdejmę może to ustrojstwo. - powiedział po chwili zdjął maskę.
- ... - odjęło ci mowę. Stałaś jak zaklęta, gdy okazało
się, że tą osobą jest chłopak niewiele starszy od ciebie.
- Nazywam się Do
Kyung-soo. Mieszkam tutaj od niedawna.
Rozmawialiście
chwilę, ta rozmowa trochę ci pomogła, jednak nie chciałaś go dłużej
przetrzymywać. Pożegnaliście się i znowu to samo....
* * *
Dochodziła
trzecia w nocy. Od półgodziny nikogo nie było, więc postanowiłaś wziąć kąpiel i
pójść spać. Udałaś się do pokoju, wzięłaś ręcznik, piżamę i zaniosłaś ją do
łazienki. Stwierdziłaś, że udasz się jeszcze do kuchni i zrobisz herbatę. Po
kąpieli powinna być akurat do wypicia.
Zaczęłaś
schodzić po schodach. Pierwszy, drugi i ... ciemność. Światło zgasło.
Czwarty i ponownie się zapaliło. Piąty, szósty mrok. Dziewiąty -
i znów wszystko widziałaś. Stałaś w połowie i zastanawiałaś się co teraz? Już
miałaś zejść po kolejnym, gdy usłyszałaś kroki.
*tup*
*tup*…
Cisza...
…
…i nagle telefon…
I co teraz? Co jeśli to tata? Co
jeśli znowu kolejny żart? Nie mogłaś ryzykować.
*tup*
stopień
*tup*
kolejny
Rozejrzałaś się wokół siebie i
nic. Pustka. Nic się nie zmieniło. Wzięłaś głęboki wdech i szybko zbiegłaś po
pozostałych stopniach. Podbiegłaś do telefonu, szybko łapiąc go w dłonie.
Przyłożyłaś słuchawkę do ucha…
*ehh*
*ehh*
*…*
*piiip* i… cisza.
Te oddechy nie były zabawne.
Odłożyłaś telefon. Rozejrzałaś się wokoło i dostrzegłaś, że drzwi, które
prowadziły do garażu są uchylone. Nie otwierałaś ich, zazwyczaj są zamknięte
na klucz. Czyżby tata wrócił? Ale raczej zadzwoniłby, jakby jechał. Może nie
chciał cię obudzić? Hmm….?
Podeszłaś
powoli do drzwi. Spojrzałaś przed dziurkę od klucza.
‘Pali się światło.’
Chwyciłaś powoli za klamkę i
delikatnie popchnęłaś je do siebie. Ostatnio trochę zaczęły skrzypieć, musisz o
tym tacie przypomnieć, gdy będzie miał wolną chwilę.
Weszłaś
do garażu. Pusto.
Samochodu nie ma. Jednak dostrzegłaś coś innego. Na parapecie po drugiej
stronie okna siedział ten sam kot. Wpatrywał się w ciebie swoimi
ślepiami. Wtedy dostrzegłaś, że były one brązowego koloru. Wcześniej blask
księżyca uniemożliwiał ci dokładnie się temu przyjrzeć. Podeszłaś powoli do
okna, jednak nagle miauknął i uciekł. W tym samym momencie drzwi od garażu
zamknęły się i światło w pomieszczeniu zgasło. Przerażona kucnęłaś. Starałaś
się oddychać najciszej jak tylko mogłaś i próbowałaś zebrać myśli. Wtedy
usłyszałaś skrzyp drzwi i kroki.
*tup*
*tup*
Postać zbliżała się, jego odgłosy
były coraz bardziej wyraźne. Nie mogłaś oddychać…
Gdy
nagle *puf* światło rozbłysło. Pomieszczenie
było w takim samym stanie co przedtem. Drzwi były uchylone jak je zostawiłaś,
ale jedno się zmieniło… Przy nich leżała torebka. Podeszłaś do niej. Zajrzałaś
do środka. W jej wnętrzu znajdowała się maska. Ta sama, którą miał na sobie ten
chłopak. Wyjęłaś ją ostrożnie ze środka, lecz to co pod nią zobaczyłaś
przeraziło cię. Nóż. Lecz
nie byle jaki. Był w krwi. Przełknęłaś i zastanawiałaś się
co zaraz nastąpi. Telefon?
I
wtedy usłyszałaś dzwonek telefonu.
Wyszłaś
z garażu. Nie zgasiłaś, jednak w nim światła. Zamknęłaś drzwi i udałaś się do telefonu.
Podniosłaś słuchawkę do ucha, byłaś gotowa na ponowne szmery i odgłosy, jednak
nie tym razem:
- Kochanie, pilna sprawa w pracy,
przyjadę dopiero rano. Mam nadzieję, że cię nie obudziłem córeczko.
- N-nie. Dziękuję, że mnie
poinformowałeś, zaczynałam się już trochę niepokoić.
- Spokojnie, jestem cały i
zdrowy. Kładź się spać i wyśpij spokojnie. Kocham cię.
- Ja ciebie też tatusiu.
- Śpij dobrze.
Odłożyłaś
telefon i udałaś się do kuchni. Odkręciłaś kran. Odwróciłaś się po
czajnik. Gdy ponownie spojrzałaś na wodę, znowu zaczęłaś szybciej oddychać.
Woda nie była przejrzysta. Była to krew. Przetarłaś delikatnie oczy. Nie
potrafiłaś w to uwierzyć. Musiałaś się przekonać. Upewnić na sto procent.
Skierowałaś, więc dłoń w ściek „cieczy”. Ręka coraz bardziej się trzęsła. Już
miałaś zamoczyć ją pod strumieniem, gdy woda przestała płynąć. Chwyciłaś za
kurek, ale nic to nie dało. Nie chciała płynąć. Jak ty teraz weźmiesz kąpiel?
Westchnęłaś.
*ding*
*dong*
Usłyszałaś dzwonek do drzwi.
‘Która to godzina? Ludzie co wy
nie śpicie jeszcze?’
Spojrzałaś na zegarek. Była za
dwadzieścia czwarta.
‘Człowieku, co ty robisz ze swoim
życiem? Idź spać.’ - Mówiłaś do siebie.
Podeszłaś do drzwi. Już łapałaś
za zamek, gdy usłyszałaś pukanie.
*puk*
*puk*
Słyszałaś je coraz wyraźniej.
Było ono przerażające. Bezszelestnie odsunęłaś się, jednak od drzwi.
Uświadomiłaś sobie, że naprzeciwko drzwi wejściowych, od strony salonu znajdują
się drzwi tarasowe, które są całe oszklone. Odwróciłaś się i ujrzałaś krwistoczerwony
księżyc. Z wrażenia osunęłaś się na podłogę. Serce waliło ci jak dzwon. I znowu
tupot, jednak tym razem dobiegał on z góry. Miałaś już tego naprawdę serdecznie
dosyć. Chciałaś iść spać i nie zamartwiać się tym, co się właśnie wokół ciebie
dzieje.
Postanowiłaś
darować sobie kąpiel. Poszłaś na górę i powędrowałaś do łazienki, gdzie szybko
przebrałaś się w piżamę. Podeszłaś do umywalki. Spojrzałaś w lustro.
Postanowiłaś zmyć makijaż, przecież nie będziesz spała w takim stanie. Chwyciłaś
wacik i zamoczyłaś go mleczkiem do demakijażu. Ponownie spojrzałaś w lustro,
jednak gdy zbliżałaś wacik do twarzy ujrzałaś za sobą twarz. Nie była to jednak
zwykła twarz. Była to maska. Maska z „Krzyku”. Jednym zwinnym rucham obróciłaś
się, jednak pomieszczenie było puste. Wróciłaś do czynności z wcześniej. Po
dokładnym umyciu twarzy, związałaś włosy w lekki warkocz. Umyłaś zęby i
skierowałaś się do drzwi. Chwyciłaś za klamkę, jednak nim je otworzyłaś
rozejrzałaś się jeszcze za siebie, tak dla pewności. Nie dostrzegając żadnej
zmiany wyszłaś i udałaś się do swojego pokoju. Zapaliłaś światło.
*trzask*
‘Wywaliło bezpieczniki. Świetnie.
Idealnie spędzona noc?’
(oczywiście, że tak.)
Czego chcieć więcej?
(może świeczki? )
Udałaś
się po omacku do biurka. Pamiętałaś, że stoją na nim dwie zapachowe świeczki, a
w górnej szufladzie powinnaś znaleźć zapałki. Dotarłaś do krzesła. Obróciłaś je
i jednym zwinnym ruchem usiadłaś na nim. Rozsunęłaś szufladę i zaczęłaś
poszukiwania.
‘Mam’
(znalazłaś je szybciej niż
przypuszczałam. )
Wyprostowałaś rękę i dotknęłaś ku
swojemu zdziwieniu czegoś miękkiego. Z tego co pamiętałaś, nie posiadałaś,
żadnych pluszaków na biurku. Chciałaś zobaczyć, co to jest. Wyciągnęłaś zapałkę
z opakowania i czym prędzej ją zapaliłaś, jednak w tym samym momencie ponownie
rozpaliły się światła w całym domu.
‘Cudowne są te zbiegi
okoliczności.’
Spojrzałaś na biurko, a to co na
nim się znajdowało był to kot. Ten sam. Nic się w nim nie
zmieniło. Tylko skąd on się znalazł w mieszkaniu? Drzwi pozamykane, okna
również. Nie było żadnej możliwości. Kot wpatrywał
się w ciebie swoimi brązowymi ślepiami. Po chwili robiło się to coraz bardziej
przerażające. Wstałaś z krzesła i zbliżyłaś do łóżka. Kot
zeskoczył z biurka i powolnym krokiem kierował się w twoją stronę.
‘Jak się go pozbyć?’
Zbliżyłaś się do drzwi
balkonowych. Jednak z rozmyślań oderwał cię ponownie księżyc. Tym razem był większy.
Dużo większy niż poprzednio. Jego kolor jednak się nie zmienił. Nadal był
krwistoczerwonej barwy. Jednak to co się w nim zmieniło oprócz rozmiaru -
jego grubość. Księżyc znikał. Był duży, ale coraz bardziej przekształcał się w
rogalik. A po chwili patrzenia się prosto na niego zauważyłaś, że całkiem
zniknął. Wtedy wszystkie światła w okolicy zgasły. Najpierw te uliczne, potem w
domach. I wtedy nastała ciemność.
*trzask*
Usłyszałam dźwięk tłuczonego
szkła.
*ding* *dong*
Dzwonek?
*szsz*
Odkręcony kran?
‘Co się u licha dzieje?!’ - Te wszystkie zjawiska cię
przerażały.
*tup*
*skrzyp*
*tup*
Słyszałaś powolne kroki
wchodzenia po schodach.
*kap*
*kap*
Woda?...
Krew?...
Coś kapało? Tylko co? Za dużo
myśli szalało w twojej głowie naraz. Mętlik. Za dużo negatywnych emocji naraz. Bezszelestnie
wskoczyłaś na łóżko i zakryłaś się po głowę kołdrą.
*miau*
*skrzyp*
Kot nadal
się znajdował w twoim pokoju, ale nie tylko on jeden. Ktoś jeszcze w nim był.
- Hahaha!
Usłyszałaś
głośny i wyraźny śmiech. Bałaś się poruszyć. Leżałaś na wznak, nawet nie
oddychałaś. Nie spodziewałaś, że aż tak długo jesteś w stanie wytrzymać, bez
powietrza. Robiło ci się powoli gorąco. Brak tlenu i ciepło wytwarzane przez
kołdrę. Traciłaś kontakt z rzeczywistością, ale nie mogłaś się poddać!
*tup*
*tup*
Kroki zbliżały się do ciebie.
Ktoś chwycił brzeg twojej kołdry. Zacisnęłaś oczy, jednak gdy kołdra została
odkryta, oczy otworzyły się. I ujrzałaś go! Czarna płachta na sobie, maska z
„Krzyku” i zakrwawiony nóż w dłoni. Z wnętrza maski
dostrzegłaś jego oczy. To był ten sam chłopak. Ale jak?!
- Nie będzie boleć…
Ciii….Będziesz CIERPIEĆ! – powiedział i wbił w ciebie nóż.
Słuchaj
w między czasie:
* * *
Poderwałaś się szybko do siadu.
Biel. Za oknem świeciło słońce. Było na pewno już południe. Rozejrzałaś się
wokoło. Biel. Było to aż przytłaczające. Śnieżnobiałe ściany odbijały promienie
słoneczne, przez co raziły twoje oczy. Przetarłaś oczy dłoniami. Całe
pomieszczenia było olbrzymie. Białe meble, dywan na środku pokoju. Kryształowy
żyrandol. Śnieżnobiałe firanki, z srebrnymi wstążkami. Chciałaś się poruszyć,
jednak coś ci to uniemożliwiło. Nie ‘coś’, a bardziej ‘ktoś’. Męska dłoń
przepasała twoje biodra. Podążyłaś wzrokiem w stronę ciała. Chłopak nie miał
koszulki. Promienie słoneczne podkreślały jego bladą skórę. Leżał na brzuchu i
smacznie spał. Ciemnobrązowe włosy odznaczały się na białej pościeli.
‘Co się stało? Co on tu robi? Zz-ar-az
przecież to TEN SAM chłopak?!’
Zauważyłaś, że był to ten sam
chłopak co w śnie.
‘Co on tu robił? Co się działo?’
Słuchaj
w między czasie:
Zerkałaś otępiałym wzrokiem przed
siebie. Zauważyłaś, że masz na sobie jedynie bieliznę. Nic nie pamiętałaś. Podniosłaś
delikatnie jego dłoń w nadgarstku. Już chciałaś się podnosić, gdy poczułaś jak
jego dłonie oplątują cię w pasie i przyciągają do siebie. Jego oddech nagle
zaczął odznaczać ci się na plecach. Czułaś ciepłe punkty. Po chwili na twarzy
pojawiły ci się samoistne rumieńce. Kim on był, że tak na ciebie działał? Nagle
zaczął przesuwać po twoich plecach nosem.
Jego dotyk był delikatny. Jego
ruchy zaczęły kierować się bardziej w górę. Opuszki palców sunęły po twoim
brzuchu, lekko muskając go. Każde tyknięcie pozostawiało jeden rozgrzany do
czerwoności ślad, który normalnie gołym okiem się nie dostrzeże. Jedna z rąk
zaczęła delikatnie zsuwać twoją dolną bieliznę. Zębami odpiął stanik, który
stanął mu na przeszkodzie. Delikatnie językiem sunął dalej i pojechał do karku.
Owiał go ciepłym oddechem, powodując na tobie falę ciepła. Składał pocałunki po
twoim ramieniu, schodząc kolejno aż do dłoni.
W międzyczasie zdjął ramiączka i
rzucił twój stanik za łóżko. Leżałaś na łóżku naga, pełna rozkoszy. Jego
delikatne usta. Czułaś je wszędzie. Jak on to robił, że powodował w tobie tyle
sprzecznych uczuć. Mętlik w głowie dodatkowo cię podkręcał. Nagle odwrócił cię
i znalazłaś się pod nim. Z nadmiaru wrażeń samoistnie zamknęłaś oczy. Nawet nie
wiedziałaś kiedy to nastąpiło. Wszedł w ciebie, a ty powoli dałaś się ponieść
chwili. Wszystkie sprzeczne emocje. Ucichły. Liczyła się obecna chwila.
Rozkosz. Ta błogość. Wydawałaś delikatne pomruki. Nagle otworzyłaś delikatnie
oczy, a on spojrzał na ciebie ucałował twe usta. Po chwili jednak dodał:
- Ciii.. Nie będzie boleć… Ciii….Będziesz CIERPIEĆ! – powiedział gładząc delikatnie twój policzek.
- Ciii.. Nie będzie boleć… Ciii….Będziesz CIERPIEĆ! – powiedział gładząc delikatnie twój policzek.
Zastanawiałaś się skąd to kojarzysz.
Już gdzieś słyszałaś taką wypowiedź Po chwili wszystko sobie przypomniałaś!
Dom. Mrok. Maska. On. Próbowałaś się poruszyć, jednak twoje nadgarstki były
związane. Czerwona wstążka trzymała je łóżka i nie pozwalała na jakikolwiek
ruch z twojej strony.
Wtedy dostrzegłaś…
nóż
w jego ręce. Wszedł w ciebie
kilka razy mocniej, doprowadzając cię do szaleństwa. Rozkosz tłumiła cały
strach, który czułaś jeszcze przed momentem. Gdy doszłaś, uderzył jeszcze raz,
drugi,
i za trzecim, gdy doszedł wbił w
ciebie nóż mówiąc:
- Już nigdy nie
ucierpisz z ręki żadnego mężczyzny.
Koniec. ~ ♥
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz