niedziela, 27 września 2015

Dlaczego warto brać udział w wykładach.

     Co prawda nie BTS, ale EXO. Konkretniej z Lay'em w roli głównej~. Pisałam go swojej przyjaciółce i pomyślałam, że się nim z wami podzielę ♥ Chyba najdłuższy w moim życiu X.x Ponad 5 tysięcy słów! (nie wiem jak ja to zrobiłam xd) Wracając zapraszam do czytania i komentowania.~~

Ostrzeżenie: sceny +18
_______________________________________________________________________________

     Dźwięk budzika. *Bip bip bip* Już od samego tego dźwięku zaczynała cię boleć głowa. Niby minął już tydzień od inauguracji, ale nadal nie mogłaś się przyzwyczaić do wczesnego wstawania. Codzienna rutyna - coraz bardziej w tym się wprawiałaś. Ubrana i najedzona wyszłaś z mieszkania. Dzisiaj mieli cię poinformować z jakich pomocy można korzystać na wykładach. Dzisiejszy dzień rozpoczynałaś wykładami z chemii ogólnej. Na nich zbierali się wszyscy studenci z całego wydziału chemii. Wolałaś je, bo gdy połowa uczniów przysypiała ty mogłaś zawiesić na kimś oko. Nie jak na ćwiczeniach czy zajęciach ze studentami z twojego kierunku. Przewaga dziewczyn... chemia kosmetyczna sama przez siebie przemawiała. Nie był to zbyt męski kierunek. Weszłaś do auli. Zajęłaś miejsce. Był to dziesiąty rząd, pierwsze miejsce od ściany. Lubiłaś się na niej zawsze opierać, bo bardziej naturalnie wyglądałaś, gdy przyglądałaś się płci przeciwnej. Nagle wszedł profesor, rozdał listę obecności.. czekałaś aż dojdzie do ciebie... Po około piętnastu minutach lista spoczęła przed tobą: twoje oczy dostrzegły coś dziwnego. Obcojęzyczne imię i nazwisko? Rozumiałaś angielskie, tureckie czy niemieckie, ale chińskie?! <Erasmus sięga tak daleko?! - pomyślałaś - Przecież to było nie możliwe?!?>

Przyjrzałaś się dokładniej:
145. Zhang Yixing - pisało jak wół

     Wróciłaś do swojego numerku (216) i podałaś kartkę dalej. Zaczęłaś się dyskretnie rozglądać, ale nie potrafiłaś dostrzec go nigdzie. Raczej azjatyckie rysy twarzy od razu powinno się dostrzec. A jeszcze ty ze swoim sokolim wzrokiem. No nie ważne stwierdziłaś, że przyjrzysz się jak będziesz wychodzić z auli. I tak się niestety nie stało. Nie znalazłaś tego azjatyckiego studenta. Nie załamywałaś się jednak masz na to jeszcze wiele wykładów. Roześmiałaś się lekko. Następne wykłady w czwartek pomyślałaś, za dwa dni. DWA. Dasz radę. Po ćwiczeniach i innych zajęciach powędrowałaś do biblioteki, aby wypożyczyć książki niezbędne na następne wykłady. Wyciągnęłaś swój notatnik i zaczęłaś wędrować powoli między regałami. Biblioteka była ogromna, bałaś się, że możesz się w niej zgubić. "Chemia" Znalazłaś to czego szukałaś. To teraz czas na książki. Zaczęłaś przesuwać palcem po regale <Hmm.... O jest!> Chwyciłaś książkę, gdy nagle ktoś z drugiej strony ją pociągnął. Nie dawałaś za wygraną, lecz przeciwnik był silniejszy. Przez co ty wylądowałaś na podłodze. Upadek był niezbyt przyjemny. Masowałaś pośladki, gdy nagle książki na dolnej półce rozsunęły się, a miedzy nimi pojawiła się para oczu. Nie były to zwykłe oczy. Ale ciemne. Brązowe. Hipnotyzujące. Magiczne. Ale jednak męskie, bez załamania. Wtedy w głowie powiedziałaś <Azjata!>.
- P-prze-pra-szam. - wydukał jednocześnie czym prędzej do ciebie podbiegając. Pomógł ci wstać, poprzez podanie dłoni. Odwzajemniłaś gest. Chwyciłaś dłoń i lekko uśmiechnęłaś się.
- Dziękuję - powiedziałaś prawie szeptem, lecz zdawało się, że to usłyszał
- Co tu cię sprowadza? - zapytałaś chłopaka
- Szukam książek na zajęcia - powiedział niemal że od raz
- "Tu" w sensie na uczelni - podziałaś lekko się śmiejąc
- Aaaa.... - roześmiał się jednocześnie drapiąc za tył głowy - biorę udział w wymianie między uczelnianej.
- Erasmus? - zapytałaś
- Erasmus z warszawskiej uczelni i MOST z międzyuczelnianej. Ponieważ dowiedziałem się, że tutejszy wydział chemii jest jednym z najlepszych w Polsce - powiedział lekko kalecząc język
- Jesteś na pierwszym roku?
- Nie, na drugim, ale muszę dodatkowo uczestniczyć na wykłady pierwszoroczniaków, z powodu lekkich zaległości - odparł lekko zawstydzony
- Musisz być naprawdę mądry skoro dostałeś się na warszawską uczelnie - spytałaś zainteresowana, jednocześnie próbując przedłużyć rozmowę
- N-nie powie-dział bym tego. - odparł lekko speszony. Uciekał wzrokiem, był przytłoczony. Ale nie poddawałaś się, chciałaś zaryzykować. Spodobał ci się. Był uroczy i taki, że nie potrafiłaś odpowiednio dobrać słów, aby go odpowiednio opisać.
- Yixing? Znasz tutejszą okolicę? Niedaleko uczelni jest wspaniała kawiarnia, nie chciałbyś się ze mną tam wybrać? - spytałaś lekko zawstydzona, że to właśnie ty wykonałaś ten pierwszy krok
- S-skąd wiesz jak się nazywam? - spytał wyraźnie zaineresowany
- Odpowiem ci jak dasz mi się zaprosić tam. Zgoda? - wyciągnęłaś rękę na zawarcie umowy
- No dobrze, zgoda~ - wyciągnął rękę i uścisnął ją z twoją.
- To jutro o 16.00 przed biblioteką uczelnianą? Może być? - zapytałaś z lekkim uśmiechem na twarzy
On tylko kiwnął głową na zgodę. Po chwili uśmiechnął się, wziął książki i udał się do punktu ich wypożyczania.
<Udało się! Sukces. Zaprosiłaś go, tylko teraz problem w co się ubrać, aby wszystko było idealnie.>

Środa, godzina 15.00

     Włosy zrobione, lekko splecione warkoczem w stylu waterfall. Na dworze było o dziwo ciepło, żadnej wilgoci. Więc miałaś nadzieję, że fryzura przetrwa, przynajmniej do ponownego znalezienia się w pokoju. Strój... długo nad nim myślałaś: <Przecież nie ubiorę mojej ulubionej różowej koszulki.>. Chwyciłaś w rękę bordowe spodnie, a na górę ubrałaś niedawno kupiony sweter. Na nogi założyłaś białe conversy przed kostkę, po drodze chwyciłaś małą podręczną torebeczkę. Rano przed wykładami spakowałaś do niej wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. Makijaż. Delikatna kreska i wytuszowane rzęsy. Czego chcieć więcej. Naturalnie policzki będą ci się rumienić przy jego osobie. Wyszłaś z klatki, co chwila sprawdzając w telefonie godzinę, co niemalże spowodowałoby, że wpadniesz pod koła nadjeżdżającego samochodu. W samą porę zatrąbił. Po przejściu przez pasy, zostało ci tylko pokonać prosty odcinek, aby dojść do drzwi biblioteki. Uniosłaś wzrok i go ujrzałaś. Czekał oparty o drzwi biblioteki.
Gdy go ujrzałaś lekko się zarumieniłaś i uciekłaś szybko wzrokiem. Ruszył w twoją stronę, uśmiechając się. Powodowało to to, że na jego policzku pojawił się mały dołeczek.
- Cz-cześć - uśmiechnął się ponownie przy powitaniu
- Hej, to co r-ruszamy? - lekko zadrgał ci głos, co spowodowało u niego większe zainteresowanie twoją osobą.
- Prowadź - powiedział
     Ruszyliście. Kierując się do pobliskiej kawiarni. Zajęliście miejsce przy oknie. Odsunął ci krzesełko nim na nim usiadłaś. Podał menu, po chwili zastanowienia, podeszła do was kelnerka, u której złożyliście zamówienie.
ciasto czekoladowe + caffe late dla niego i kawałek tortu z owocami i bitą śmietaną + białą herbatę dla ciebie.
     W czasie realizowanego zamówienia rozmawialiście ze sobą, poznawaliście i śmialiście. Czas wam mijał nieubłaganie szybko. I w końcu nadeszła pani z zamówieniem. Zaczęliście jeść. Po upiciu przez chłopaka kilku łyków gorącego napoju, jego górna warga przyodziała białą warstwę pianki. Chwyciłaś chusteczkę, po dokładnym jej złożeniu zbliżyłaś ją do jego twarzy.
- Co robisz? - zapytał zdezorientowany
- Nie ruszaj się na chwilę. - powiedziałaś rozbawiona, po czym po chwili przejechałaś chusteczką po górnej wardze chłopaka. Wprawiając go w zakłopotanie.
- D-dzię-ku-ję - odparł. - Nie martw się każdemu się zdarza - uśmiechnęłaś się do niego miło i wróciłaś do jedzenia. Jednak po chwili bita śmietana z tortu wylądowała na twoim nosie.
- No właśnie widzę. Każ-de-mu~ - roześmiał się, na co ty zarumieniłaś się i odwzajemniłaś uśmiech.
     Resztę popołudnia i wieczoru spędziliście razem. Rozmawialiście, śmialiście i zbliżaliście....

Czwartek

Wykłady. Dzisiaj musiałaś go znaleźć. Nie było innego wyjścia. Jak zwykle zajęłaś swoje miejsce i zaczęłaś rozglądać. Nie ma go? To gdzie jest? Wyciągnęłaś dyskretnie telefon, po chwili wyszukując jego numeru telefonu, którym obdarował cię zeszłego wieczoru.

'Gdzie jesteś?' -wysłałaś do niego wiadomość
'Na wykładach, a gdzie mam być?'
'Na auli?'
'Tak'
'Gdzie siedzisz?'
'Obróć się ;p'

Gdy to przeczytała bez zastanowienia odwróciłaś się, a osobą za tobą nie był nikt inny jak Yixing we własnej osobie.
- Co ja się z tobą mam? - szepnęłaś lekko uśmiechając
Odwzajemnił uśmiech i lekko przejechał dłonią po twojej głowie, delikatnie ją głaszcząc. Momentalnie wyprostowałaś się i zamarłaś. Siedziałaś wryta. Byłaś w szoku, że zrobił coś takiego, w tym momencie poczułaś coś. Bezpieczeństwo. Ktoś czuwał nad tobą. Nic nie mogło być dla cibie już straszne, bo miałaś go przy sobie.
     Zajęcia dobiegły końca. Profesor poinformował was, że na tablicy przy sali wisi lista uczniów dobranych parami, którzy mają wykonać projekt na zaliczenie. Wyszłaś szybko z auli i powędrowałaś do tablicy. Szybko odnalazłaś swoje nazwisko i numer. Sunęłaś palcem od swojego nazwiska delikatnie w prawą stronę. Twoim partnerem był nikt inny tylko Yixing. Czemu cię to z leksza nie dziwiło. Na twarzy pojawił ci się szeroki uśmiech. Nagle poczułaś dotyk na swoim ramieniu. Czym prędzej odwróciłaś się i spotkałaś się z jego ciemnymi oczami. Były w niewielkiej odległości od twoich. Uśmiechnął się, co po chwili odwzajemniłaś.
- Razem? Brzmi ciekawie! Będziemy najlepsi! - powiedział z uradowaniem w głosie
- No a jak. Z takim partnerem jestem w stanie wszystko zrobić - odparłaś nie kontrolując tego co mówisz
- Wszystko..? - spytał zdziwiony i jednocześnie zaciekawiony twoją wypowiedzią. Niemalże od razu uciekłaś wzrokiem.
- N-n-noo tak. - splotłaś dłonie ze sobą jednocześnie wykopując nogą niewidzialną dziurę.
- Dzię-ku-ję, miło to słyszeć od ciebie - powiedział prosto w twoje oczy. Które patrzyły w niego jak osłupiałe. Chwilę wcześniej jego dłoń, chwyciła twój podbródek i uniosła do góry. Przez co wasze oczy jak zahipnotyzowane przeszywały się wzajemnie. Z tego transu oderwał cię głos, który wzywał twe imię. Była to współlokatorka. Chciała cię poinformować, że musi wracać do rodzinnego miasta z powodu spraw rodzinnych. Przytuliłaś ją i życzyłaś jej, żeby wszystko się ułożyło, wróciła szybko i odezwała się jak będzie do ciebie wracać.
    <Wolny pokój? Czy to nie zbyt wiele?> mówiłaś do siebie jednocześnie chwyciłaś się za policzki, które powoli zaczęły nabierać coraz bardziej obfite rumieńce. Temperatura ich była tak wysoka, że pielęgniarka stwierdziłaby stan podgorączkowy. Po chwili uspokojenia chciałaś wrócić do twojego partnera, lecz po dokładnym rozejrzeniu się po korytarzu nikogo takiego nie ujrzałaś. Zasmuciłaś się, lecz wtedy telefon wydał ciche *peep* *peep*. Wzięłaś go w rękę. Menu -> wiadomości -> przychodzące -----> .... I nieprzeczytane. NAPISAŁ. Czym prędzej weszłaś w otrzymaną wiadomość.

'Przepraszam, że nie zaczekałem, ale śpieszyłem się na ćwiczenia. Pomyślałem, że można byłoby się spotkać gdzieś, aby wymyślić projekt. Tylko, że ja dzielę pokój z czterema osobami i nie za bardzo możliwe będzie znaleźć tu cisze i spokój :/. Może ta kawiarnia, co ostatnio?'
Chwila zastanowienia ... i zaczęłaś pisać:
'Nic się nie stało, trochę się zagadałam to prawda. Moja współlokatorka wyjeżdża dzisiaj, więc co ty na to, aby wpaść do mnie np. jutro i wykonać ten projekt? Mmm.... Chyba, że nie chcesz, to spotkajmy się w kawiarni...'
Po chwili przyszła odpowiedź:
'N-nie. Czemu? To wpadnę jutro po zajęciach do ciebie. Zgoda?'
<Nie wierze! Przyjdzie do mnie?...Zaraz będzie wiedział, która klatka i numer? Przecież odprowadził mnie tylko do bloku, bo nie chciałam się narzucać.>
  Już chciałaś wysłać wiadomość z dokładnym adresem, gdy czynność przerwał ci ponowny dźwięk wiadomości.
'Wszystkie drogi prowadzą do twojego serca. :p' - po przeczytaniu tego telefon osunął ci się z ręki i spadł na ziemię. <Co to miało był?! Czy tu jest jakiś pretekst? Prze-prze-przecież! to nie możliwe. ____ - spokojnie nie zakrzątaj sobie tym głowy! Co ma być to będzie.>  Kucnęłaś i podniosłaś telefon z podłogi. Resztę dnia spędziłaś w pokoju. Posprzątałaś go. Lśnił jak jeszcze nigdy. Nawet przed renowacją. To teraz mogłaś iść spać i zakończyć ten cudowny dzień.

Piątek, godzina 12.50

     Skończyłaś zajęcia i nastała teraz godzina jak nie półtorej wyczekiwania na kolejne. Nie znosiłaś okienek, jednak postanowiłaś, że przejdziesz się do biblioteki, może wpadniesz na jakiś pomysł. Profesor zlecił wam projekt. Mieliście tydzień na podanie pomysłu i przedstawienie planu jeśli zbierze pozytywne opinie, uczelnia pomoże finansowo w  realizacji projektu. Lecz wygrać mogą tylko 3 projekty. Nie za wiele, a uczniów na wykładach jest 300. Więc łącznie jest 150 par. Weszłaś do biblioteki. Przeszłaś kilka regałów. Minęłaś humanistyczne, informatyczne i wiele innych. Nagle ujrzałaś dział: "Nagrody, osiągnięcia i niepowodzenia." Podeszłaś tam i zaczęłaś szperać w książkach. Wybrałaś najciekawsze i położyłaś je na podłodze. Po chwili usiadłaś na podłodze i zaczęłaś je przeglądać. "W życiu szkoły jest wiele osiągnięć, ale również znajduje się wiele projektów, które niestety nie ujrzały światła dziennego." Zaczęłaś przejeżdżać palcem po doświadczeniach. <Hmm..... nic ciekawego.. chociaż zaraz. 'Perfumy miłości'? Hmm... Można by to jakoś przerobić lub zmienić. Tylko na co?> Chwyciłaś notatnik w rękę i zaczęłaś coś kreślić po nim. Znalazły się na nim szkice, wzory i wiele innych. Nie byłaś do końca pewna ile tam czasu spędziłaś. Oczy ci się zaczęły zamykać. Zamknęłaś je na chwilę, tylko chwilkę. Położyłaś się na książkach i odpłynęłaś.
     Obudził cię dzwonek telefonu. Na wyświetlaczu widniała 'Mamusia'. Odebrałaś jednocześnie orientując się, że jesteś przykryta czyjąś marynarką. Ciekawe kogo to, ale perfumy były cudowne. Ich woń powodowała, że nie rozumiałaś po części tego co usiłowała powiedzieć ci mama. Po skończonej rozmowie podniosłaś się, zebrałaś książki. Odłożyłaś je na swoje miejsce, nałożyłaś marynarkę na ramiona i wyszłaś z biblioteki. Miałaś nadzieję, że zdążysz na ostatnie zajęcia dnia dzisiejszego. Ominęła cię godzina ćwiczeń, ale no trudno. Pomyślałaś. Po skończonych zajęciach udałaś się do swojego domku. Zgłodniałaś, więc przygotowałaś sobie coś na szybko, bo nie wiedziałaś kiedy on przybędzie.
     Po około godzinie rozbrzmiał domofon. Domyślałaś się kto to, więc wpuściłaś go i otworzyłaś drzwi. Poprawiłaś  jeszcze się <Hwaiting! Uśmiech na twarzy i do dzieła. Nie przepaść tego!> mówiłaś do siebie. Zrobiłaś głęboki wdech i wydech i ujrzałaś go.
- Mogę wejść? - zapytał uśmiechając się
- P-p-pro-szę - powiedziałaś. Nie wiedziałaś co w tej chwili się z tobą dzieje. Ręce lekko drgały, podobnie z dolną wargą. Lecz gdy przeszedł próg poczułaś coś. Perfumy. Nie byle jakie! Te same co na marynarce. <To jego? Ale jak? Skąd? What?!> kłóciłaś się w myślach jednoczenie zapraszając, aby usiadł na twoim łóżku.
- Napijesz się czegoś? Kawa czy herbata? Może sok bądź woda?
- Jeśli to nie kłopot to poproszę o herbatę - uśmiechnął się promiennie, jednocześnie wyciągając kilka zeszytów i książek z plecaka.
- Za chwilę wracam - odparłaś i wyszłaś z pokoju. Udałaś się do kuchni. Wyciągnęłaś dwie szklanki, wsadziłaś do nich woreczki z herbaty i czekałaś aż woda się zagotuje. Gdy usłyszałaś dźwięk gwizdka, chwyciłaś czajnik do ręki i przechyliłaś aby zalać napar. W tym momencie ujrzałaś go!
- _____, gdzie mogę znaleźć jakąś książkę o chemii kosmetycznej? - spytał, a ty wyrwana z wykonywanej czynności, przechyliłaś czajnik za bardzo i przelałaś kubek, który po chwili znalazł się w kawałkach wraz z zawartością na podłodze. Gorąca woda zetknęła się z twoją dłonią, jednocześnie powodując oparzenie. Gdy zauważył cię od razu podbiegł, chwycił w pasie i lekko unosząc przeniósł do łazienki. Na podłodze znajdował się wrzątek, nie chciał, więc spowodować u ciebie większego uszczerbku na zdrowiu.
- Przepraszam, mogłem poprosić o szklankę wody. - odparł smutno
-To moja wina. Moja wina, że jestem nieszczęśliwa i wszystko co mam w rękach szlak trafia. - powiedziałaś, nagle po twoim policzku spłynęła delikatnie łza.
- Nie prawda. Widziałem jak pracowałaś w bibliotece. Twoje zaparcie i zdecydowanie jest niesamowite! Widziałem twój pomysł i jak doszlifujemy szczegóły to powinno się udać! - powiedział przecierając łzę kciukiem jednocześnie gładząc policzek powodując u ciebie dodatkowo rumieńce i mimowolny uśmiech.
     Opuchlizna powoli schodziła, ale chłopak nadal kazał trzymać ją pod zimnym strumieniem.
- Już opuchlizna zeszła. Chyba mogę zakręcić kran. - powiedziałaś nieśmiało
- Nie gadaj głupot. Trzymaj tam i się nie ruszaj! Gdzie masz apteczka? Potrzebny mi jakiś bandaż i maść. - powiedział lekko poddenerwowany
- Spokojnie. Na szafce. - pokazałaś suchą ręką na czerwone pudełko.
     Chłopak bez problemu sięgnął je i zaczął szperać w jego wnętrzu. Po chwili wyjął z niego tubkę z maścią i opatrunek.
- Pokaż mi tą rękę - powiedział delikatnie jednocześnie ze zdenerwowaniem w oczach. Grzecznie wykonałaś jego polecenie, lecz gdy wasze dłonie się zetknęły mimowolnie na twarzy zagościł uśmiech.
- Dzię-ku-ję - powiedziałaś dukając.
     Po chwili twoja ręka została zabandażowana, a po zawiązanie końcówki chłopak złożył na niej delikatnie całusa mówiąc coś po chińsku.
- Co to znaczy? - zapytałaś
- Zdrowiej szybko - odparł bez namysłu uśmiechając się szeroko.
     Po chwili przypomniałaś sobie o zalanej kuchni. Jednak Yixing nie pozwolił ci się ruszyć z miejsca. Stwierdził, że on się tego podejmie i posprząta wszystko. Nie chcąc się z nim kłócić zgodziłaś się.
     Po chwili wyszedł, a ty leżałaś na łóżku. Nie pozwolił zmienić ci miejsca. Wygodnie usadowiona poczułaś znużenie. Znowu chciało ci się spać. Przymknęłaś oczy i po chwili odpłynęłaś. Czułaś ciepło, męskie perfumy i miłe słowa. Mówił do ciebie, ale nie potrafiłaś nic zrozumieć. Po chwili całkiem usnęłaś.
     Gdy przebudziłaś się byłaś przykryta kocem, ale to co cię bardziej zaszokowało. ON. Siedział na podłodze. Głowę miał opartą o łóżko, a dłoń splecioną z twoją. Wyglądał słodko jak spał. Ta niewinność, delikatność. Na jego twarzy można było również dostrzec troskę. Podniosłaś się lekko do siadu. Starałaś się go nie obudzić. Jednak nie udało się. Uchylił lekko zasypane oczy i spojrzał w twoje.
- K-która to godzina? - zapytałaś
     Wyciągnął telefon z kieszeni i spojrzał na wyświetlacz.
- Dziesięć po siódmej. Chyba czas już na mnie. Zasiedziałem się trochę. - odparł lekko zawstydzony
- A-ale nic dzisiaj nie zrobiliśmy.
- To może jutro spotkamy się w bibliotece? I zaczniemy realizować twój pomysł? - zapytał siadając naprzeciwko ciebie, opierając się łokciami o łóżko.
- Mój pomysł? A-ale to tylko pomysł nic z niego nie będzie.
- A jak będzie to wyjdzie z niego hit! Będziesz sławna i rozpoznawana.
- Myślisz?
- Nie myślę tylko to wiem! - roześmiał się i podniósł. Otrzepał spodnie z niewidzialnego kurzu i skierował się do korytarza.
     Gdy chciałaś wstać on dodał:
- Nie martw się sam trafię do drzwi. Spokojnie. A ty odpoczywaj i nie przemęczaj dłoni. Zacznij dokładnie planować swój mały biznes. - Uśmiechnął się i pomachał na do widzenia.

Sobota

     Wstałaś rano nie mogłaś spać. W sumie cały wczorajszy dzień niemal przespałaś. Usiadłaś do biurka. Zauważyłaś, że chłopak zapomniał o książkach. Pozbierałaś je i położyłaś na biurku. Nagle z jednej z nich wyleciała karteczka. Malutka, niebieska karteczka. Wzięłaś ją do ręki. Zatkało cię. Na niej było napisane twoje imię. I narysowana różyczka. Czy to znaczy, że on....Że ja..że on no.> W twojej głowie panował mętlik. <I co teraz? Mam się zachowywać jakby nigdy nic?!> Żałowałaś, że wzięłaś ją w rękę.
     Z rozmyślań wyrwała cię wiadomość *beep* *beep*. Podeszłaś do łóżka, gdzie spokojnie spoczywał twój telefon. Niby takie mała rzecz, a natychmiastowo potrafiła zmienić nastrój. Zielona dioda, która migała na jej lewym górnym ekranie dodatkowo powodowała, że kropla potu spłynęła po twej skroni. Chwyciłaś go w rękę. To ON. A kto inny. Zajrzałaś w wiadomości i zaczęłaś czytać:

'Jak się spało? Mam nadzieję, że już lepiej się czujesz i ręka cię nie boli. Martwiłem się. To co z dzisiaj? Jesteśmy umówieni? Czekam na wiadomość ^^'

 Kliknęłaś "odpisz"

'Pewnie. Przecież umawialiśmy się. Zawsze dotrzymuje słowa ;) To co o 12 przed biblioteką' - odpisałaś uśmiechając się

     Nie mogłaś zaprzepaścić tego. Będziesz go traktować tak samo jak wcześniej. Nic nie widziałaś. <Nic nie widziałam. Nic.> Chwyciłaś karteczkę i wsadziłaś ją odruchowo do pierwszej lepszej książki. Wzięłaś prysznic, który był nie lada wyczynem dla ciebie. Zajrzałaś do szafy, ale nie miałaś pojęcia co ubrać. Pomyślałaś wtedy, że możesz pożyczyć coś od współlokatorki. Zawsze się z nią dobrze dogadywałaś i wymieniałyście się ciuchami. Podobne rozmiary miały tu atut. Otworzyłaś szafę i wyciągnęłaś z niej sukienkę.
Pomyślałaś, że będzie idealna. Zrobiłaś delikatny makijaż. Cieszyłaś się, że była to lewa ręka, bo w innym wypadku byłby on niewykonalny. Cienka linia eyelinerem, tusz i make up skończony. Botki na lekkim podwyższaniu i gotowa. Jeszcze spakowałaś do torby jego książki i kilka swoich notatników i wybiegłaś z domu, aby się nie spóźnić. Dochodziłaś do drzwi biblioteki. Rozejrzałaś się wokoło, ale nikogo nie było. Zerknęłaś na godzinę w telefonie i po chwili zapadła ciemność. Ktoś zakrył twe oczy. Jednak te perfumy zdradziły wszystko.
- Yixing? - spytałaś nieśmiało
- Skąd wiedziałaś? - spytał lekko zasmucony, gdy odsłonił mi oczy
- Powiedzmy, że mam swoje sposoby - roześmiałaś się.
     Podszedł do drzwi, po chwili otwierając je powiedział:
- Zapraszam~
     Uśmiechnęłaś się, skinęłaś głową pokazując podziękowanie i ruszyłaś lekkim krokiem do przodu. Usiedliście przy wolnym stoliku, na przeciwko siebie, co powodowało, że wasze oczy co chwila ze sobą się spotykały. Wyciągnęłaś z torebki książki i swoje zeszyty.
- Zostawiłeś je u mnie wczoraj.
- Przepraszam i dziękuję.
- To jak. Od czego zaczynamy?
- Pięknie dzisiaj wyglądasz - powiedział, zmieniając nagle temat
- D-d-dzię-ku-u-ję - speszyło cię jego wyznanie. Przez co przeniosłaś wzrok na swoje dłonie.
Jednak on ujął twoje dłonie i uniósł powoli do góry. Zatrzymał przy swoich ustach i lekko pocałował. Skamieniałaś. Serce łomotało jak szalone. Oddech przyśpieszył. Policzki poczerwieniały. Spojrzałaś ponownie na niego, a on uśmiechnął się pokazując swój malutki i niewinny dołeczek. Delikatnie uwolniłaś dłoń z jego dłoni. Spojrzał na ciebie zdziwiony i jednocześnie zaskoczony. Lekko uśmiechnęłaś się do niego i ujęłaś jego policzek dłonią. Delikatnie go pogładziłaś, na co on uśmiechnął się ciepło i szturchnął opuszkiem palca twój nos.
- Wracajmy do projektu. - po chwili powiedział
- I kto to mówi - roześmiałaś się.
- To pokaż mi ten projekt to zaczniemy coś kombinować - wytknął język krzyżując ręce pod piersiami i jednocześnie opierając się na nich o stolik.
     Wyciągnęłaś zeszyt, otworzyłaś na stronie, gdzie znajdowało się wiele wzorów i szkiców.
- To więc tak. Twój pomysł jest dobry. Pomadka sprawiająca, że pocałunek jest jeszcze bardziej namiętny niż zwykle. Tylko, że trzeba będzie popracować nad składem. Bo wydaje mi się, że kilka razy pomyliłaś się w obliczeniach. Trzeba jeszcze raz to przeliczyć i obmyślić dokładną strategię jak to przedstawić, aby zaintrygować profesora i prodziekana. - powiedział wyjaśniając całą sytuację
- Naprawdę? Nie robisz sobie żartów? To tylko głupi pomysł, nie wiem czy to wypali. - powiedziałaś lekko się martwiąc
- Jak zrobimy to razem to damy radę. W końcu jest to praca w grupach. Prawda? - powiedział rozpromieniony
- Prawda - uśmiechnęłaś się
     Zabraliście się do pracy. Czas wam nieubłaganie szybko płynął. Niedziela, poniedziałek, wtorek, środa... i nadszedł dzień prezentacji.

Czwartek

     Wstałaś wcześniej, aby jeszcze raz powtórzyć sobie wszystko. Po krótkim prysznicu, ubrałaś się i wyszłaś. W rękach miałaś dokładny plan, który studiowałaś jeszcze raz w drodze do uczelni.
     Mijając wejście do wydziału po chwili poczułaś czyjąś rękę na ramieniu, która spowodowała zatrzymanie się. Spojrzałaś przed siebie. Ściana. Dzieliło cię od niej może z dziesięć centymetrów.
- Za mało jesteś poobijana? - usłyszałaś śmiech za sobą
     Odwróciłaś się i ujrzałaś go. Był elegancki. Widać było, że dokładnie przemyślał swoją garderobę w dniu dzisiejszym.
- E-elegancko - szepnęłaś
- Dziękuję, a ty uroczo - odpowiedział
     Powędrowaliście do auli. Zajęliście miejsca i jeszcze raz przedyskutowaliście co i jak.

     Po zajęciach profesor powiedział, że za godzinę powinna zostać wywieszona lista nazwisk studentów, których projekty zostaną zrealizowane.
- Gorąca czekolada? - zapytał
- Brzmi kusząco. Zgoda~ - uśmiechnęłaś się
     Szliście obok siebie, gdy nagle ujął lekko cię ramieniem i przybliżył do siebie. Spojrzałaś na niego pytająco.
- Udało się nam. Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, reszta pozostaje w rękach profesorów. Nie masz się co zamartwia.
- Masz rację. - odparłaś wtulając się w niego lekko. Po chwili chłopak przycisnął się jeszcze bardziej do ciebie.
     Po niecałych dziesięciu minutach marszu doszliście do kawiarni. Yixing zamówił dwie gorące czekolady i rurce z kremem. Usiedliście do stolika, gdzie przyniesiono wam zamówienie. Upiliście ciepłego napoju. Rozmawialiście, świetnie się dogadywaliście. Mieliście wiele wspólnego. Buzie się wam nie zamykały. Po chwili Yixing chwycił rurkę i zbliżył ją do twych ust.
- Aaaa... - powiedział
- Żartujesz sobie? Nie jestem już dzieckiem. - powiedziałaś lekko zawstydzona
- Nie chcesz? To sam zjem. - I zmienił kierunek rurki. Przysunął ją do swojej twarzy. I w tym momencie chwyciłaś jego dłoń i rurka zetknęła się z jego nosem, który umazany został kremem.
- A więc tak chcesz się bawić. Zgoda. - roześmiał się. Wziął drugą rurkę, nałożył trochę kremu na palec i zaczął mazać cię nim po twarzy.
     Nie dowierzałaś. Jak śmiał. Również chwyciłaś rurkę i zbliżyłaś ją do jego twarzy. Gdy nagle ugryzł ją. Zaczął powoli przysuwać się do twej twarzy. Przysunął drugą stronę rurki do twoich ust. Po chwili znalazła się w twoich wargach. Wtedy zaczęliście delikatnie posuwać się w swoją stronę. Dzieliły was zaledwie milimetry. I w końcu wasze usta się zetknęły. W pełen słodyczy pocałunek. Wasze twarze mimo, że białe posiadały obfite rumieńce. Odsunęliście się od siebie.
- Zamknij oczy - polecił ci
     Po chwili wykonałaś posłusznie jego prośbę. I poczułaś jego usta na twarzy. Ucałował twe policzki czółko i nos, jednocześnie usuwając z niej białe ślady.
Odsunął się:
- Czas się zbierać.
Wstał od stolika, jednak zatrzymałaś go łapiąc za rękaw marynarki.
- Teraz ty zamknij oczy~
Wykonał posłusznie twe polecenie. Wstałaś od stolika, ustałaś lekko na palcach i pocałowałaś jego nos usuwając krem znajdujący się na nim.Otworzył oczy i dotknął wewnętrzną stroną dłoni swojej twarzy.
- J-j-ja chyba pójdę za-z-za-płacić. Poczekaj tutaj chwileczkę. - polecił ci i udał się do kasy
     Wyszliście z kawiarni i ponownie skierowaliście się w stronę uczelni. Szliście obok siebie. Panowała między wami cisza. Którekolwiek z was bało się cokolwiek powiedzieć. Delikatnie tylko wasze dłonie muskały się w trakcie chodzenia.
     Weszliście na wydział i udaliście do tablicy ogłoszeń. Spojrzeliście na kartkę.

1. Studenci nr. 157 i 25
2. Studenci nr. 4 i 71
3. Studenci nr. 215 i 45

     Wszystkie trzy miejsca zajęte, ale żadne nie wasze. Zjechaliście wzrokiem w dół kartki i przeczytaliście:

"Student nr. 145 i 216 proszeni na spotkanie z prodziekanem, dziekanem i resztą samorządu."

Przełknęłaś lekko ślinę i zdenerwowałaś.
- Czego oni od nas chcą? Zrobiliśmy coś źle? - spytałaś go
- Choć to się dowiemy - złapał cię za rękę i zaczął iść w stronę auli.
     Weszliście z lekką obawą do pomieszczenia, gdzie siedzieli profesorowie, dziekan i prodziekanami.
- Zapraszam, zapraszam. Usiądźcie. - powiedział dziekan i wskazał na dwa krzesełka.
     Wykonaliście posłusznie jego polecenie. Nie puszczaliście swoich dłoni oraz wzroku z dziekana.
- Poprosiliśmy was tutaj, gdyż wasz projekt był niesamowity. Po przedstawieniu i podsumowaniu wszystkich, uznaliśmy, że uczelnia nie jest w stanie wyłożyć pieniędzy na taki projekt, lecz pobliska firma zgodziła się na jego realizację. Jeśli nie macie nic przeciwko, chcielibyśmy, aby wasz projekt został tam wykonany. Oczywiście dostaniecie odpowiednie ilości punktów oraz czas. Nikt nie będzie zarzekał i przeszkadzał wam w pracy. Macie możliwość wykonywania tego tutaj na uczelni, tylko wtedy to może nastąpić dopiero za dwa miesiące. Chyba, że udacie się tam i będziecie mieć wszystkie składniki na wyciągnięcie ręki. Jaka decyzja?
- Panie dziekanie, dziękujemy za taką dobrą ocenę. - powiedział Yixing
- Tak, dziękujemy.
- To jaka decyzja zostaniecie na uczelni czy udacie się do laboratorium?
- Zostaniemy na uczelni - powiedzieliście jednogłośnie
Uśmiechnęliście się i wyszliście z sali.


Dwa miesiące później...

Wybiegłaś z mieszkania szybko łapiąc jakąś kanapkę. <Nie mogę się spóźnić. Nie mogę. Już za długo na mnie czeka.> Potknęłaś się o chodnik, jednak udało ci się nie wywrócić i przyśpieszyłaś. <Zaraz będę. Chwileczkę jeszcze. Nie odjeżdżajcie.> Zatrzymałaś się. Czerwone światło. <Świetnie. Jeszcze tego mi tu brakowało.> *tup* *tup* *tup* 3....2....1...ZIELONE I popędziłaś wrzucając dodatkowy bieg... nogi same gnały... <IIIIIiiiiii Jestem!> Dotknęłaś ręką drzwi od dziekanatu. Schyliłaś się i zaczęłaś szybko oddychać.
- Powinnaś zacząć biegać na zawodach. - roześmiał się głos
- Dobrze wiesz, że zajęcia wychowania fizycznego mam dopiero na drugim roku!!! Yixing! Wychodź?
- Jak ty to robisz? - spytał chłopak wychodząc zza drzwi.
- Jesteś dość przewidywalny. - prychnęłaś
- Przewidywalny? Hmmm.... a więc co teraz planuję zrobić? - spytał powoli podchodząc do ciebie
- Jak to co drażnić się ze mną
- Łee byłaś zabawniejsza jak się zawstydzałaś! - powiedział lekko smutniejąc
- Czyli teraz nie jestem już zabawna? - podeszłaś do niego obejmując go w pasie i patrząc na niego oczami szczeniaczka
- Ehhh.... i co ja mam teraz powiedzieć? Hmm... cwaniaku jeden. - roześmiał się i ucałował twe usta
- Dzień dobry, czyżbym wam w czymś przeszkadzał?
- Ależ skądże panie dziekanie. My tylko...my n-no.... uciekłaś wzrokiem
- Przyszły materiały do projektu? - zapytał Yixing
- Tak, przyszedłem osobiście, aby zaprowadzić was do nich. - powiedział i zaczął kierować się na zewnątrz - Za mną.
     Szliście za dziekanem i po chwili doprowadził was do budynku. Był to dawny budynek, który uczelnia wykorzystywała do badań, ale teraz stał bez żadnego konkretnego celu.
- Ten budynek należy do waszej całkowitej dyspozycji. Proszę tylko informować mnie na bieżąco jak idą wam badania. Materiały macie w sali np. 20. A doświadczenia najlepiej jest wykonywać w sali nr. 5. Jest to najlepiej zabezpieczona sala pod względem bezpieczeństwa. - po tych słowach spojrzał na ciebie uśmiechnął się i wyszedł.
- Co to miało znaczyć? - spytałaś zaskoczona
- Ale co? - roześmiał się Yixing
- Jak to co? Ten wzrok! Nie jestem łamagą i nie spowoduje żadnego pożaru! - uniosłaś się
- Niee? A co było tydzień temu na ćwiczeniach? U mnie w sali było słychać alarm przeciwpożarowy. - roześmiał się - a na dodatek przyjechały dwie straże pożarne.
- Ale...No nie no. Już każdy o mnie tak źle myśli?! - spuściłaś głowę, lecz on podniósł ją do góry i pocałował delikatnie czekając aż odwzajemnisz pocałunek. Po chwili droczenia się z nim odwzajemniłaś przez co pocałunek zrobił się bardziej namiętny.
Po chwili oderwaliście się od siebie:
- Zabierajmy się do pracy! Ja chcę już zacząć je testować. - chwyciłaś go za rękę i zaczęłaś biec do sali nr 20

Ostatnie dwa tygodnie: praca szła wam nawet gładko, pomimo czterech wycieków i jednej interwencji straży. Pod koniec drugiego tygodnia wykonaliście pierwszą próbkę. Miała kolor brzoskwiniowy, lecz na ustach miała delikatnie podkreślać naturalny kolor warg. Pachniała czekoladą z nutką wanilii. Pozostało wam tylko przetestować ją. Miałaś pomysł, aby doszło do tego dnia jutrzejszego. Była to sobota, a współlokatorka miała zamiar wrócić do domu. Tylko ty, on i testowanie tego małego maleństwa.

Sobota

Napisałaś do niego wiadomość jakby nigdy nic. Miał się zjawić u ciebie za jakąś godzinę. Szybko przebrałaś się z piżamy. Uszykowałaś obiad, chciałaś spędzić ten czas z nim tylko we dwójkę. Przecież jesteście parą od miesiąca. Dzisiaj mija równo miesiąc. Pamiętasz jakby to było wczoraj. Zaprosił cię nad Wisłę, gdzie spacerowaliście deptakiem. Droga była oświetlona tylko przez latarnie. Nagle skręcił w trawę. Po chwili marszu ujrzałaś, że droga którą idziecie jest obsypana płatkami czerwonych i białych róż. Po chwili doszliście do koca wokół którego znajdowały się świeczki. Na nim zaś leżały dwa dodatkowe koce. Podziwialiście gwiazdy i wtedy spytał czy chcesz być taką gwiazdą w jego życiu. Oświetlać jego codzienne życie. Ty od razu się zgodziłaś.


     Usłyszałaś pukanie do drzwi. Podbiegłaś szybko do drzwi. Otworzyłaś je i przywitałaś się z nim. Jak zawsze był stylowo ubrany. Zaprosiłaś go do środka i zaprowadziłaś do stolika, który wcześniej odpowiednio nakryłaś. Jego zaskoczona mina była urocza. Uwielbiałaś robić mu niespodzianki wszystkie jego reakcje były urocze.
- _____, co ty kombinujesz? - spytał podejrzanie
- Jeszcze nic. A teraz siadaj, zaraz przyniosę jedzenie. - usadziłaś go po chwili całując go w nos. Opadła mu szczęka. Wzrokiem tylko śledził ciebie kierującą się do kuchni. Specjalnie mocniej poruszałaś biodrami, aby pokazać mu swój seksapil. Po dziesięciu minutach przyszłaś z powrotem z talerzami pełnymi spaghetti. Spojrzał na ciebie lekko rozbawiony.
- No co? Życie studenckie nie jest usłane różami.
- Nieee? A twoje? No tak płatkami róż - roześmiał się
- Ha ha ha! Bardzo zabawne, jak nie chcesz to sama zjem! - usiadłaś na swoim krzesełku i nałożyłaś sobie makaronu, który po chwili polałaś sosem.
- Smacznego~ kochanie - powiedział opierając się na łokciach i przyglądając się każdemu twojemu ruchowi.
     Czułaś presję. Nałożyłaś makaron na widelec i wsadziłaś go do ust. Po chwili jednak Yixing wstał i widelcem złapał resztki makaronu, które zwisały ci z ust. Nakierował je do swoich, łącząc wasze usta w jeden pocałunek. Jednak po chwili oderwałaś się.
- To moje! Jak chcesz to sobie nałóż. - wytknęłaś mu język
- A jak ja nie mam ochoty na obiad? Tylko od razu na deser?
- Nie ma tak. Nie można pomijać żadnego posiłku! - powiedziałaś zadziornie
- Nie mówiłem ci dzisiaj, że wyglądasz strasznie seksownie... - zaczął
- Tylko seksownie? - zrobiłaś minę szczeniaczka
- Nieee, jesteś cholernie seksowna, że najchętniej wziąłbym ciebie jako danie główne...ale ty mi jedynie nędzny makaron proponujesz. - posmutniał
- Może uda nam się dojść do porozumienia. - powiedziałaś podnosząc się z krzesełka i siadając mu na kolana
- To co teraz będzie? Kochanie?
- Jak to co? Jako degustator muszę spróbować je i odpowiednio ocenić.
- Mów dalej~
     Położył delikatnie rękę na twoim udzie i zaczął sunął nią w górę.
- Te te te...gdzie z tymi łapkami? - złapałaś go za nadgarstek.
- Jak to co sprawdzam konsystencję potrawy. - Zaczął całować twoją szyję składając na nim mokre pocałunki - A teraz kolor i warstwę zewnętrzną...
- I jaka opinia? - spytałaś wyraźnie rozbawiona
- Smakowita, ale muszę dokładniej zakosztować - W tym momencie ścisnął twoje udo i delikatnie ugryzł twoją szyję - Średnio wypieczone moje ulubione. - szepnął
     Puściłaś jego nadgarstek, co po chwili wykorzystał łapiąc cię pod kolanami i za plecy od razu kierując się do twojego łóżka. Uniósł twoje ręce do góry. Delikatnie podniósł bluzkę do góry. Zaczął składać pocałunki na twoim brzuchu. Twoja temperatura ciała rosła i rosła.
- Widzę, że nadal danie jest ciepłe, więc muszę je jak najszybciej zjeść. Zimne nie będzie już takie smaczne.
- S-słucham?
- Nie udawaj, że nie słyszałaś kotku. - prawą ręką sięgnął po zapięcie stanika i w jednej chwili odpiął je.
- Widzę, że masz wprawę. - roześmiałaś się
- Nie, po prostu wiem jak się zabrać za to co jest najsmaczniejsze. - zrobił zadziorny uśmiech i podniósł koszulkę wraz ze stanikiem.
- Mmmm... - oblizał się jakby widział swoją ulubioną potrawę. Ujął w dłoń jedną z twoich piersi zaś drugą zaczął degustować. Sunął po niej delikatnie językiem, lecz po chwili lekko ją podgryzał. Po chwili przeszedł na drugą pierś, wykonując te same czynności.
     W czasie, gdy on dokonywał swojej degustacji z twoich ust wydobywały się ciche stłumione jęki. Próbowałaś je zagłuszyć, ale nie wychodziło ci to zbyt dobrze. Po chwili przerwał i podniósł się, aby spojrzeć ci prosto w oczy.
- Kochanie, spokojnie, nie tłum tego. Bądź sobą, chce słyszeć, że ci się to podoba. Chce wiedzieć, że czujesz się rozluźniona i swobodna przy mnie. - powiedział gładząc twój policzek. Skierował rękę do wewnętrznej strony ud, po czym delikatnie muskał je. W tym momencie ponownie chciałaś zagłuszyć dźwięk, lecz chłopak delikatnie rozsunął wargi swoimi palcami. Przejechał ręką wyżej, zahaczając o krawędź twoich majteczek. Wtedy wydobył się z ciebie seksowne piśnięcie. Nieświadomie zaczęłaś pieścić językiem jego palce w twych ustach.Zahaczył palcem o gumkę i lekko pociągnął je w dół. Po chwili pozbywając się ich wraz ze spódniczką. Leżałaś cała obnażona na łóżku. Każdy kawałek ciała powodował oddzielne pieczenie. Pocałował prawy potem lewy sutek i zaczął kierować się w dół. Zatrzymał się w linii kości biodrowej. Zaczął gładzić te okolice palcem. Było ci jeszcze bardziej gorąco, lecz ostatkiem sił poderwałaś się i łapiąc go za ramiona zaleciłaś, aby usiadł na łóżko. Chwyciłaś za koszulkę delikatnie podnosząc ją ku górze, lecz sama nie dałabyś rady jej ściągnąć. Pomógł ci ją zdjąć. Następnie przytuliłaś się do jego ciepłej klatki piersiowej i delikatnie ucałowałaś.
- Aż tak chcesz mnie skosztować?
- Przerwałeś mi w jedzeniu obiadu! Głodna jestem!
- A więc kosztuj. - położył się na łóżko dając ci wolną rękę. - Może czas wypróbować to cudeńko? - spytałaś po chwili wyciągając z szafki nocnej małą pomadkę
- Jesteś tego pewna? A co jeśli będą jakieś skutki uboczne?
- Nie dowiemy się póki nie spróbujemy! - powiedziałaś po chwili odkręcając ją i nakładając niewielką ilość na swe wargi.
- Hmm... kolor się udał. Naprawdę podkreśla twój naturalny kolor ust. Wyglądasz jeszcze bardziej seksownie.
- To co czas przetestować w praktyce? - spętałaś zbliżając się do jego twarzy. Złączyłaś wasze usta i zaczęliście pogłębiać pocałunek. Robił się coraz bardziej namiętny. Czuliście ciepło, rozprzestrzeniające się po waszych ciałach. Po chwili do pocałunku dołączył język. Zaczęła się walka o dominację. Zacięcie walczyłaś, jednak uległaś. Jego obłędne ruchy i pieszczenie rozpalonego ciała dodatkowo podsycało cię i powodowało, że puszczałaś w jego usta ciche jęki. Podobało mu się to. Zawziętość w nim była oszałamiając. Wolnymi rękami zaczęłaś odpinać jego spodnie, które po chwili same zjechały w dół, zatrzymując się na podłodze. Uśmiechnęłaś się, gdy ujrzałaś wybrzuszenie w jego bokserkach.
- Uuuu... widzę, że nie do końca zaspokoiłeś swoje pragnienie. Nadal ci mało?
- A jak myślisz kotku nie zjadłem jeszcze wszystkiego.
     Ponownie spowodował, że położyłaś się na łóżku. Zaczął całować cię, całą. Jednocześnie pozbywając z siebie bieliznę.
- Gotowa na punkt kulminacyjny? - spytał
     Kiwnęłaś lekko głową na potwierdzenie. Przeniósł się w górę. Ponownie pieszcząc twoje usta. Delikatnie wszedł w ciebie. Krzyknęłaś prosto do jego ust. Spodobało mu się to. Pogłębił pocałunek, dłonią zaczął pieścić twą pierś. Poruszał się w tobie. Na początku delikatnie, lecz po chwili przyśpieszył. Zaczęłaś wydobywać z siebie dźwięki rozkoszy, były ukojeniem dla jego uszu. Po kilku mocniejszych pchnięciach doszliście, niemalże równo. Opadł delikatnie obok ciebie. Ucałował twe czoło mówiąc po chwili:
- Kochanie wszystkiego najlepszego z okazji naszej miesięcznicy.
     Po chwili wyciągnął z tylnej kieszeni spodni, które leżały na podłodze małe pudełeczko. Otworzyłaś je, a w środku znajdowały się pierścionki dla par.
     Cała w skowronkach przytuliłaś go i całowałaś.
- Dziękuję kochanie~ To najlepszy dzień w moim życiu. Kocham cię.
- Ja ciebie też - ucałował twój policzek po chwili zakładając pierścionek na palec.

KONIEC ~ ♥

niedziela, 13 września 2015

Your hair looks like sea... cz.2


     Zanim zaczniecie czytać chcę was przeprosić za zwłokę ;-; Wypadło mi kilka spraw przez, co nie miałam chwili, aby to wrzucić. Jeszcze raz przepraszam i miłego czytania :3
_______________________________________________________________________________

- Oppa~ - spojrzałam na niego miną szczeniaczka
- Wyraziłem się jasno, prawda... - jego odpowiedź była poważna. Widać było, że nie żartuje.
- D-dobrze... - powiedziałam lekko zasmucona jednocześnie kierując wzrok na górę jedzenia znajdującą się na talerzu.

     Zaczęłam jeść. Zerkałam, co chwila na J-Hopa, który z apetytem wcinał mięso. Przyśpieszyłam tępa, po niecałym kwadransie nasze talerze świeciły pustkami. Nie wiedziałam jak taka porcja jedzenia zmieściła się we mnie. Hopie-oppa podniósł wzrok na mnie mówiąc:
- Poczekaj tu pójdę zapłacić.- powiedział wstając z krzesełka
- Nie, powiedz ile to się złożymy. Nie będziesz marnował na mnie pieniędzy. Zamówiliśmy razem to zapłaćmy razem. - już chciałam wstać, gdy Hoseok przytrzymał moje ramię uniemożliwiając mi wstanie i wymuszenie na mnie ponownie pozycji siedzącej.
- Nie gadaj głupot, ja jestem tutaj od tego. Ja cię zaprosiłem to ja dzisiaj stawiam. Nie martw się o nic tylko spędź ze mną miło ten czas. - powiedział uśmiechając się ciepło. Jak ja tego u niego nie lubiłam, moje serce przez to miękło i powodowało ciepło, które opanowywało całe ciało. Przez co między innymi miękły mi nogi.
-Nie no oppa~ Powiedz ile to ci dołożę. - spróbowałam go jeszcze raz przekonać, ale jak zwykle niepowodzenie...
- Daj spokój, twoje szczęście jest wystarczającą zapłatą za to wszystko.
     Jego słowa odebrały mi mowę. J-Hope bez namysłu podniósł swoją rękę i położył mi na głowie. Po czym pogłaskał mnie i skierował się do kasy.
     Podążałam wzrokiem za oddalającym się chłopakiem. Z coraz większym odstępem czułam jak moje policzki zaczynają dawać o sobie znać. Paliły, zapewne byłam czerwona jak burak. Uśmiech nie znikał z mojej twarzy. Wiedziałam, że on jest moim przyjacielem, ale co jeśli ja znaczę dla niego coś więcej?! Przecież to niemożliwe?? Prawda?

     Wyszliśmy z restauracji, ale w mojej głowie nadal panował mętlik. "J-Hope. Miłość, przyjaźń?" Nie to nie może być prawdą. On traktuje mnie jak młodszą siostrę, a ja go jak brata. To jest przecież mój oppa~ Osoba, której mogę powiedzieć o wszystkim. Z nim mogę płakać, śmiać się i wyżalać. Nagle moje myśli zostały przerwane:
- Elika? Wszystko w porządku? Jesteś jakaś nieobecna. - Hope złapał mnie za ramiona, wymuszając na mnie to, aby spojrzeć się na niego. Na jego zabójcze oczy, które powodują zawsze niekontrolowany uśmiech.
- T-tak! - powiedziałam czerwieniąc się
- To dobrze. Nie strasz mnie więcej! - uśmiechnął się jednocześnie wypuszczając powietrze z ulgą - To gdzie teraz? Hmm... tak w ogóle to masz dzisiaj zajęcia ze śpiewu, nieprawdaż?
- T-tak.. - przełknęłam niepewnie ślinę - Ale to dopiero o szesnastej, a dobiega dwunasta. Mamy trochę czasu, więc spokojnie. - powiedziałam modląc się, aby nie miał niczego w zanadrzu. Zauważyłam, że Hopie chciał coś powiedzieć, więc dodałam.. -  Chodźmy na huśtawki!
- Yyy, no dobrze - powiedział zaskoczony - A więc prowadź! - odparł z pojawiającym się na jego twarzy uśmiechem.

     Ruszyłam przed siebie. Zaprowadziłam Hoseoka na pobliski placyk zabaw. Nie był zbytnio popularny, ponieważ nie zawierał zbytnio wielu atrakcji. Dwie huśtawki, piaskownica i zjeżdżalnia to stanowczo za mała atrakcja dla dzisiejszych dzieci. Gdy postawiłam stopę na placyku, mój chód przeistoczył się w bieg w stronę huśtawek! Kochałam się na nich bujać, zawsze potrafiłam spędzać na nich godziny. Usiadłam na jednej z nich i zaczęłam przebierać nogami. Hope-oppa tylko przyglądał się moim poczynaniom i ukradkiem śmiał.
- Co cię tak rozbawiło? - spytałam wydymając policzki
- Z ciebie głuptasku - zaczął kierować się w moją stronę
- Aż tak śmieszna jestem?! - powiedziałam zatrzymując huśtawkę jednocześnie krzyżując ręce
- Jesteś słodka i urocza, a nie śmieszna - złapał mnie za policzek i delikatnie ścisnął
- Nie prawda! Potrafię być też seksowna i uwodzicielska! - odepchnęłam ręką dłoń oppy i poderwałam się na nogi
- Hmm... brzmi ciekawie. A więc udowodnij mi to. - odparł zadziornie, zerkając na mnie cały czas, gdy siadał na huśtawkę, która jeszcze chwilę temu była zajmowana przeze mnie.
- Żeby ci tylko szczena nie opadła! - stanęłam przed nim
- A więc zgoda. Akompaniament jaki? Szybki czy wolny hmm? - odparł
- Słucham? - powiedziałam zaskoczona
- Przecież nie będziesz na sucho tańczyć - zaczął się śmiać
- Eee... wolna? - powiedziałam przełykając ślinę
- No więc dobrze - zaczął czegoś szukać w telefonie - Mam - powiedział z zadziornym uśmiechem - Gotowa?
- T-tak? - w głowie czułam jednak obawę

     Po chwili z jego telefonu rozbrzmiała piosenka Red Velvet - Automatic (https://www.youtube.com/watch?v=px2Q47O0_eE). W mojej głowie panował mętlik. Zamurowało mnie, nie mogłam się poruszyć. Po chwili uświadomiłam sobie, że przecież nie mogę się tak łatwo poddać. Musiałam mu przecież udowodnić swoje racje. Stałam jakieś półtora metra od niego. Jego oczy dokładnie przyglądały się mojej postaci. I zaczęłam. Subtelne ruchy rąk i nóg współgrały ze sobą. Odległość między nami malała. Ponętnie poruszałam biodrami jednocześnie starając się zachować uwodzicielski wyraz twarzy. Nadeszła ta chwila. Odległość między nami zniknęła. Pewnym ruchem usiadłam mu na kolana. Był w szoku, a mnie to jeszcze bardziej podsyciło do działania. Położyłam dłonie na jego ramionach, uniosłam lekko i wykonałam kilka zwinnych ruchów biodrami. Gdy ponownie opadłam na jego nogi, usłyszałam jak coś upadło. Piosenka się wyłączyła, a na piasku leżał telefon oppy. :Udało się! Cel osiągnięty!"
- E-elika nie spodziewałem się tego po tobie... - powiedział zaskoczony

      Chciałam się podnieść, lecz w tym momencie dłonie Hoseoka objęły mnie w pasie uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch.
- Op-pa..? - spytałam zaskoczona
- I co teraz? - zapytał zadziornie
- ... - zamurowało mnie, nie potrafiłam wydusić z siebie nic. Jedynie lekko rozchyliłam swoje usta
- Oj moja mała Elika staje się dojrzałą kobietą - przytulił mnie jednocześnie głaszcząc po główce
- Oppa~?
- Słucham..? - uśmiechnął się
- Mogę cię o coś zapytać? - raz kozi śmierć. Jak nie teraz to już nigdy. - Jakie są relacje między nami?
- Słucham? - spytał zdziwiony
- Jakie są między nami relacje? - powtórzyłam pytanie
- Jak to jakie? Jesteś moją słodką i kochaną Eliką. Osóbką, która podąża śladami swojego oppy i zostanie idolką, którą fani będą kochali i podziwiali!
- Naprawdę? -zapytałam spoglądając na niego słodko
- Naprawdę, a czemu pytasz? - spojrzał na mnie ciepło swoimi ciemnymi oczami
- Z czystej ciekawości, nie masz się czym martwić Hoseokkie~ - uśmiechnęłam się do niego lekko się rumieniąc
- Skoro tak mówisz - objął dłonią mój policzek i zaczął go pieścić lekko kciukiem
- Hoppie-oppa jesteś najcudowniejszą osobą pod słońcem, wiesz?
- Wiem Elika - uśmiechnął się promiennie
- Dobrze to teraz twoja kolej!
- Moja, na co? - zapytał zaskoczony
- Jak to "na co"? Czas na twój występ! - odparłam z lekkim grymasem na twarzy
- Mój?! - wytrzeszczył oczy na mnie z lekką obawą
- No toć nie MÓJ! Hope no proooszę cię pokaż mi to nad czym teraz pracujesz~ - powiedziałam robiąc smutne oczy, jednak było w nich również widać nutkę ciekawości - No proooszę cię oppa~
- No dobrze już dobrze rozchmurz się - podniósł mnie na rękach i zaniósł w stronę ławki. Posadził na niej delikatnie i ucałował czoło mówiąc:
- Gotowa na przedstawienie?
- Od ciebie? Zawsze oppa~ - powiedziałam i jednocześnie zaczęłam machać spuszczonymi nogami
- To zaczynamy!

     Wyciągnął z kieszeni telefon i włączył piosenkę, której nie znałam. Jego płynne ruchy jak zwykle powodowały ciepło na moim sercu. (https://www.youtube.com/watch?v=DuhNpxD2d0A) Targały mną takie same emocje jak podczas spektaklu. Z jego twarzy nie znikało skupienie. Widać było, że każdy ruch był dokładnie zaplanowany. Jego pewność siebie i znajomość swoich możliwości powodowała u mnie dodatkową fascynację. Wtedy coś poczułam, nie wiedziałam jednak co.
     Przymknęłam oczy i ujrzałam postać. Męskie ręce, nogi, umięśniona klatka piersiowa. Ubrana była tylko w spodenki. Brak górnej odzieży powodował, że dokładnie mogłam ujrzeć zarys jego mięśni. "Kto to? Jak to się stało?!". Otworzyłam oczy i nagle przed twarzą ukazały mi się ciemne oczy oppy.
- Nic ci nie jest?! Elika nie strasz mnie tak już nigdy! - mówił uniesionym głosem jednocześnie było słychać w nim troskę
     Nie wiedziałam o co chodzi. Po chwili rozejrzałam się wokół. Leżałam na ziemi, lecz nogi miałam na ławce. "Jak? Co się stało?" Nurtowały mnie pytania:
- Co się tak właściwie stało? - zapytałam półprzytomnie
- Ja się właściwie o to powinienem spytać! Widziałem tylko jak zamknęłaś oczy i zaczęłaś lecieć do tyłu. Nie strasz mnie nigdy więcej!
- Straszyć? - spytałam nie wiedząc o co mu chodzi
- NIGDY WIĘCEJ! Elika myślałem, że nie żyjesz. - powiedział ze szklankami w oczach - to było takie nagłe. Zrobiłem obrót, a po chwili ty już leżałaś na ziemi. Oczy zamknięte, oddech spowolniony. Nieźle podniosłaś mi adrenalinę!
- Prze-pra-szam~ - powiedziałam spuszczając wzrok ku ziemi
     Zastanawiało mnie jedno. Znowu tajemnicza postać. Te ciało, te mięśnie, te dło- DŁONIE! Były identyczne do tych w bibliotece. Czyli był to on! To musiał być ON, no bo kto inny! "J.M - kim ty do cholery jesteś?! I jaki mam w tym udział ja? Czego ty ode mnie chcesz?!"
- Elika? Która godzina?
- Hmm..? - wyciągnęłam telefon z torebki, która leżała na ławce. - Czas się zbierać, mam godzinę do rozpoczęcia zajęć, a mamy kawałek do przejścia. Nie chcę się spóźnić.
- To ruszajmy. - powiedział pomagając mi się podnieść z ziemi.
     Ruszyliśmy w stronę studia, ale droga przeszła nam w ciszy. W głowie miałam miliony pytań, ale niestety nikt nie mógł mi na nie udzielić odpowiedzi. A szczególnie nie Hoseok. Droga dłużyła się, ale wtedy uświadomiłam sobie, że V ma mnie odebrać.
-Hope, trafisz do mnie do domu jak podam ci swój adres?
- Poczekam na ciebie i wrócimy razem. - odparł bez zawahania
- A-ale.. - nagle mi przerwał
- Dla mnie to żaden problem - powiedział z bananem na twarzy
- Hoseok-oppa, nie w tym rzecz. Ja nie mogę wrócić do domu jeszcze po zajęciach. - powiedział z lekkim smutkiem, bałam się, że źle to wszystko odbierze
- Co masz na myśli? - zapytał z powagą na twarzy
- N-no bo... - zaczęłam przebierać palcami - .. no bo jestem umówiona. - powiedziałam uciekając wzrokiem.
- Umówiona? Moja mała ma randkę? - momentalnie jego mimika twarzy uległa zmianie.
- Oppa~ weź no, proszę to zawstydzające! - uderzyłam go w ramię, lekko się przy tym rumieniąc
- Dobrze, już dobrze. Twój oppa ma dobre serduszko i zawsze przybiegnie ci z pomocą~
- Naprawdę? - spytałam zerkając na niego uroczo
- Tak. No to kto jest tym szczęściarzem, który skradł twe małe serduszko?
-Oppa~ od razu skradł, kolega brata Min zaprosił mnie, a ja nie potrafiłam mu odmówić.
- To jak nazywa się ten szczęściarz?
- Kim Taehyung, ale wszyscy nazywają go V. Nie wiem jednak dlaczego, ale no nieważne - rozgadałam się troszkę
- No dobrze, dobrze, ale ja chce wszystko potem usłyszeć! W najdrobniejszych szczególikach!
- Oppa nie jesteś jedyny! Haha~ Minnie też już się w kolejce ustawiła - uśmiechnęłam się pokazując rządki białych zębów
- O chyba jesteśmy, tak? - zapytał
- T-ta-.. - już miałam odpowiedzieć, gdy ktoś mi przerwał
- Dzień dobry noona~ - nagle podbiegł do mnie Kookie
- Hej - powiedziałam oschle
- A kto to? - spytał mnie Hope pokazując kciukiem na chłopaka
- Dzień dobry jestem Jeon Jungguk i ćwiczę śpiew z Eliką.  Mam szesnaście lat - powiedział rozpromieniony
- Cześć, jestem Jung Hoseok i przyjechałem do Eliki. Niestety, ale jutro muszę już wracać. - powiedział jednocześnie lustrując młodszego od czubka głowy do podeszw butów
- Hoppie, podać ci adres? Droga jest prosta i powinieneś szybko i bez żadnych problemów tam dostać. - wyciągnęłam z torebki notes, w którym zapisałam adres. Wyrwałam stronę i podałam J-Hopowi.
- Napisz mi tylko jak będziesz wracać już do domu! Nie zapomnij tylko. - dodał
- Dobrze oppa~ Papa, a ty napisz jak dojdziesz do domu - powiedziałam uśmiechając się do niego
- Papa - pomachał i zaczął się oddalać

     Nie zwracając zbytniej uwagi na Kookiego weszłam do budynku.
- Oppa~ oppa~ oppa~ blee - mówił naśladując kobiecy głos
- Ha ha ha bardzo zabawne - odparłam zniesmaczona
- No wiem, mnie to bardzo śmieszy, gdy widzę jak sztuczna potrafisz być nooną~ - dodał przeciągając ostatnią sylabę
     Ignorując go zaczęłam kierować się w stronę schodów. Po ostatniej sytuacji nie chciałam powtórki z rozrywki.
_______________________________________________________________________________

A więc tu zakończę :D
Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału i nie wiem kiedy będzie następny, wena nie jest trwała ehh... jak tylko wpada mi do głowy staram się pisać, ale w życiu jest wiele przeciwności hehe
Cieszę się, gdy pomimo braku kolejnego rozdziału liczba wyświetleń na moim blogu rośnie. Miło zobaczyć, że komuś się podoba to w jakim stylu piszę ♥
Dziękuję również za wszystkie miłe komentarze, które ślecie pod tym opowiadaniem oraz pod "Homeless".
Jak zwykle zachęcam do komentowania ♥♥♥